Miasto Linest
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Max: 
 //Tak jak spać, odpoczywać, oddychać, pić… No niewiele mu do szczęścia potrzeba.//
 Wszedłeś, duży Minotaur z dużym Żywiołakiem chyba nie jest tu codziennym widokiem, bo budzisz spore poruszenie i zaciekawienie wśród mieszkańców.A jeśli to nie tu? To co wtedy? Poczekamy? 
 Vader:
 Bez, choćby, łba na pamiątkę lub futra do powieszenia nad kominkiem?
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Zero: 
 W tubie znajdowała się niekompletna i obecnie zdecydowanie nieaktualna mapa Elarid, sądząc zaś po pożółkłych stronicach pochodzi sprzed wielu dekad, jeśli nie wieków.
 Vader:
 //Zmiana tematu, powiem kiedy będziesz na miejscu.//
 Rafael:
 Nie do końca było to ekscytujące, stworzony przez Ciebie dym skutecznie blokował obrazy, a jedynie dźwięki pozostały. Choć po chwili zauważyłaś wypadające z dymu ciało jednego strażnika, a krótko po nim bezgłowe truchło Wilkołaka.
 Max:
 //Wątpię, żeby był tu ktoś na tyle głupi lub odważny.//
 Problemem jest to, że jest tu tylko jedna, więc rzeczywiście mało.Albo i nie. Choć, jak wolisz, ja się stąd sam niestety nie mam jak ruszyć. 
- 
- 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123//Tylko ja? 0‐0// Gyolmir 
 To dobrze. Podszedł więc do lady, wziął jeden z kamieni i zamienił to na stołek, na którym potem usiadł. Patrząc na jego rozmiary, to nigdy nie ufał w wytrzymałość stołków w karczmach, dlatego zawsze miał swój.
 ‐ Dzieje się coś w mieście?
 Spytał się barmana, Nie lubił zbytnio brać zleceń z tablic, bo nigdy nie maił pewności co do prawdziwości zlecenia. Możliwe, że jedno zlecenie mógł dać jakiś potężny mag, który obiecał tam nagrodę za ubicie bestii. A tak naprawdę, to mógłby cię zaciągnąć do swojej pracowni i eksperymentować. Dlatego wolał dowiadywać się i przyjmować zlecenia bezpośrednio, bez pośrednictwa tablicy.Arion 
 Po wejściu na nie wypatrywał jakiegoś stworzenia, które mogło być jego… ich celem.
- 
- 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123Arion 
 //Nie chce mi się łamać czwartej ściany, bo to nie jest odpowiednia sytuacja.//
 Czekał więc dalej. I czekał tak mniej więcej godzinę. Nie liczył cały czas minut, ale po słońcu raczej można to wywnioskować.Gyolmir 
 Westchnął. Kolejny.Z każdym to samo. Zupełnie jakby nigdy nie widzieli jakiegoś potwora. W sumie różnica jest niewielka. I ja i potwór jesteśmy duzi. I ja i potwór wzbudzamy strach. I ja i potwór wzbudzamy najczęściej niechęć. Ale jest coś, co mnie różni od potwora ‐ kreatywność.
 Pstryknął przed nim palcami.
 ‐ Napatrzyłeś się już i odpowiesz na moje pytanie?//W końcu! Coś koło godziny nad tym siedziałem z innymi!// 
- 
- 
- 
- 
 

 
  
 