Miasto Linest
-
Kuba1001
Vader:
Brak odpowiedzi, ale ktoś się tam definitywnie chowa, sądząc po szeleście i r*chach.
‐ Jeśli to inni bandyci to może im napi**dolimy i się do nas przyłączą? ‐ zasugerował Ork.
Max:
Westchnął.
‐ Widzę Cię tutaj częściej niż moją żonę, niedługo pewnie będę obawiać się otworzenia spiżarni, żebyś mi stamtąd nie wyskoczył. ‐ powiedział na wpół rozbawiony, a na wpół sfrustrowany. ‐ Nie mam, za to mam wiele spraw, którymi muszę się zająć, więc żegnam.Była tylko jedna karczma w tym mieście, więc poszło z górki.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Dalej nie musiałeś, bo z zarośli wyszedł mężczyzna: Brudny, nieogolony i odziany w jakieś łachmany, ale silny, postawny i wytrzymały, mający na ubraniu elementy zbroi i pancerzy żołnierzy oraz rycerzy, a także tarczę i włócznię w dłoni oraz miecz długi u pasa. Po chwili rzucił to wszystko na ziemię i wzniósł ręce w górę.
‐ Poddaję się, my z chłopakami nie chcemy znów do pierdla iść. ‐ powiedział niemalże błagalnym tonem.
Max:
//Uznajmy że ma.
A co to drugiej postaci to wiadomo, zmiana tematu, zaczynam jak dotrze na miejsce i tak dalej.// -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kusznik wzruszył ramionami i pokierował wóz do fortu, więc Ork dobył profilaktycznie broni i udał się wraz z Tobą i tamtym mężczyzną do obozu.
Była to typowa banda wypadowa bandytów w postaci namiotów, wielkiego ogniska w środku i prostego ostrokołu, który miał stanowić barierę przed konkurencją i dziką zwierzyną. Towarzysze Waszego nowego kompana w liczbie dziewiętnastu zajęci byli jedzeniem, piciem, przygotowywaniem posiłku, staniem na warcie, rozmawianiem i tym podobnymi czynnościami. Co ciekawe, każdy miał identyczne, jak ten spotkany wcześniej, wyposażenie.