Miasto Linest
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Udało się.Gdyby nie fakt, że do miasta nadciągała spora karawana kupców, najpewniej kazałby to sprawdzić, a tak to jedynie machnął ręką, pozwalając wjechać Ci do środka na Maluchu. 
 Kebab:
 Po tej deklaracji zdołaliście jakoś postawić Cię na twardym gruncie.‐ Pięć tysięcy. Ale takie strzały zdarzają się rzadko. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Kebab: 
 ‐ Nie wiem jak Ty, ale ja zabrałbym mu futro, jeśli go nie sprzedamy, to i tak się nam przyda.‐ Nie miałeś aby gdzieś tu handlować? 
 Vader:
 Stał tam, gdzie wcześniej, czyli w centrum, nieopodal jednej z karczm, “Rozbrykanego Kucyka” (hehe, Michau, hehe).Tym razem drzwi były otwarte, więc możesz wejść do środka bez problemów. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 ‐ Proszę! ‐ usłyszałeś z wewnątrz, co jasno sugeruje, że jednak możesz już wejść do środka.Udało Ci się tam wkroczyć, sklep zbytnio się nie zmienił. 
 //Mogłeś mi w sumie gdzieś o nim wspomnieć, bo ja nawet nie wiem, co tu sprzedają i kto sprzedaje…//
 Kebab:
 ‐ Sądzę, że tak. A co? Ty wiedziałbyś lepiej?Skinął głową i oddalił się, będąc w zasięgu wzroku i słuchu, aby Ci nie przeszkadzać. 
- 
 Vader0PL Vader0PLOktawiusz Fliopottevium 
 Wszedł do środka.Maurycy Septopopiel 
 ///To bez znaczenia. Tu chodzi bardziej o przechowywanie sprzętu do naprawy domów///
 ‐Witaj Erwin, czy znów pachnie truskawkami?
 Podał hasło, żeby potwierdzić cel swojego przybycia. Oraz po to, by chłopiec, Erwin, pobiegł po właściciela.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Przedpokój taki sam, jak zawsze, choć wydaje Ci się mniejszy, niż gdy ostatni raz tu byłeś. W progu do kuchni czekała Twoja siostra, wyglądała na zaskoczoną i szczęśliwą jednocześnie, ale po chwili przemogła się i podeszła Cię uściskać.Odpowiedzi nie było, ale owszem, pobiegł. 
 Kebab:
 Pokiwał głową i jakieś dwa kwadranse później skończył.
 ‐ Wielkie bydlę. Ale i tak musimy zanieść do garbarza.Brak straganu może Ci to nieco utrudnić, ale o ile straż nie spróbuje zgarnąć Cię za brak uprawnień i środków do prowadzenia tu handlu, to raczej powinno to jakoś wyjść. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 ‐ Grunt, że wreszcie jesteś. Na pewno masz mnóstwo do opowiedzenia, prawda?Po chwili chłopak wrócił, a z nim właściciel. 
 //Twoja lokacja, nie chcę się wtrącać, nie opiszę go bardziej.//
 Kebab:
 W praktyce musieliście nieść to we dwóch, ale i tak udało się Wam trafić do miasta bez większych kłopotów.Wójta tu nie uświadczysz, prędzej burmistrza, którego najlepiej szukać w miejskim ratuszu nieopodal. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Kebab: 
 ‐ Z tego, co pamiętam, to burmistrz, ale miałem już doświadczenie z podobnym typem, choć w innym mieście, tacy są wiecznie zajęci, więc powinniśmy skorzystać z tego, że nagrodę można odebrać też w koszarach miejskiej straży.Trafiłeś tam bez problemu, dopiero na miejscu dostrzegłeś trudności, a mianowicie dwóch barczystych osiłków, którzy pełnili tu najwidoczniej funkcje strażników. 
 Vader:
 Poszła do kuchni i usiadła przy stole, wskazując Ci miejsce naprzeciw siebie.
 ‐ Mamy czas.Skinął Ci głową i czekał na to, co masz do powiedzenia, słusznie zakładając, że to nie jest wizyta kurtuazyjna. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Kebab: 
 Przeszliście ledwie kilka kroków, gdy Elf wdał się z kimś w dyskusję i odszedł z nim, a więc chyba same koszary nie były daleko od wejścia główną bramą.‐ Znaczy się po jaką zgodę? ‐ zapytał jeden, wraz ze swym kompanem krzyżując broń przed drzwiami wejściowymi. 
 Vader:
 ‐ Jak zawsze tak samo, chociaż kręcą się tu dzikie zwierzęta, potwory i bandyci, to nigdy nie poczułam się zagrożona, interesy też dobrze idą… Norma. A Ty? Skąd masz tę rękawicę? Nigdy wcześniej jej u Ciebie nie widziałam…‐ Perełka, co? ‐ zagadnął, posyłając chłopaka po odpowiednie wyposażenie. 
 

