Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Dokładnie.
‐Dobrze.
‐Za tyle to jakiego chłopa spod stodoły najmę. Trza wracać do kapitana. Skierował się tym akcentem w stronę miasta.
Vader: ‐ To teraz chcesz pewnie wiedzieć, czym się zajmujemy, tak? Michał: I wróciłeś tam, drugi strażnik również.
‐Tak.
‐ Mam małą bazę w pobliżu szlaków kupieckich.
‐Chyba wiem, do czego się to sprowadza.
Teraz skierował się w stronę koszar by porozmawiać z kapitanem na temat złota.
Vader: ‐ No? Do czego? Michał: Kapitan był w swoim gabinecie, pozostaje zapukać, wejść i pomyśleć jak mu to powiedzieć, by najmniej się wku*wił.
‐Do albo czegoś dobrego, albo do czegoś złego.
‐ Jednych kupców napadamy, a innych chronimy.
‐Rozumiem.
‐ Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
‐Nie, to na razie mi starczy.
‐ No i dobra. //Chcesz z nim jeszcze pogadać, czy mam zmienić temat i zacząć dopiero w nim?//
Wpierw postanowił zapukać i poczekać na “Wejść!”.
///Nowy temat może być.
Michał: ‐ Wejść! Vader: //Ok.//
Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi i bez owijania w bawełnę zaczął mówić. ‐Mamy problem, w lesie grasuje zmiennokształtny.
‐ Jaki znowu zmiennokształtny? ‐ spytał. ‐ Widziałem tę maskarę, to pewnie jakiś niedźwiedź, wilk, albo Warg co się urwał ze smyczy.