‐ Śmierć to śmierć. ‐ odparł, wzruszając ramionami. ‐ Co za różnica, gdzie obetnę Ci łeb?
Po tym pytaniu wyprowadził szeroki, poziomy zamach swoim toporem na wysokości Twojej głowy.
Nie wyszło to tak, jak zaplanowałeś, bowiem gdy Wasze topory się zwarły, sytuacja zaczyna wyglądać niepokojąco, bo przeciwnik naciska tak mocno, że nie masz jak się od niego oderwać.
///Przeszukałem internet i przy okazji znalazłem fajną stronę z technikami samoobrony. A więc oficjalnie:
Użył czterech palców bez kciuka, by rozsunąć duszące ręce. Jeżeli się udało, to trzymając nadal jedną rękę przeciwnika chwycił go wyżej i ją złamał do tyłu (rękę).
Wszystko poszło sprawnie, poza owym łamaniem, to się niestety nie udało. Obecnie dusi Cię tylko jedną ręką i zaczynasz czuć potrzebę zaczerpnięcia powietrza, drugą zaś trzymasz w bezpiecznej odległości.
A więc wyciągnął miecz i pchnął go w głowę przeciwnika, pod brodą. Albo puści i zatrzyma miecz, albo przyjmie cios. W sumie, co jest bardziej prawdopodobne?