Dolina Czarnej Wody
-
Największa rzeka dawnego Księstwa Ludzi, a obecnego państwa Krzyżowców Argentu, przecina ten kraj niemalże na pół. Przez większość czasu, nie licząc gór u źródła i szerokiej delty przy brzegu morza, u ujścia, płynie ona szeroką doliną, którą gęsto zamieszkują ludzie, ponieważ to najlepsza możliwa i najbezpieczniejsza droga transportu płodów rolnych, drewna, futer, miodu, wosku, węgla drzewnego i innych produktów. Poza tym zapewnia dostęp do słodkiej wody, ryb, napędza młyny i nawozi pola podczas wylewów.
Rzeka została tak nazwana ze względu na barwę wody, która może i nie jest czarna jak smoła, ale ciemna, a przy tym spieniona i rwąca, co niekiedy utrudnia czy wręcz uniemożliwia poruszanie się nią. Poza tym w najszerszym miejscu ma ona aż dwieście metrów długości, zaś głęboka jest na nawet trzydzieści metrów, stąd nic dziwnego, że mosty wybudowane są zwykle w jej węższych i płytszych, a także spokojniejszych, odcinkach.
Mimo to największy most na Czarnej Wodzie zbudowano właśnie tam, gdzie jest najszersza i najgłębsza, a do tego prąd jest najsilniejszy. Zdecydowano się na to tylko dlatego, że to najkrótsza droga ze stolicy kraju, Argentu, i okolic do największych portowych miast, a podróżni musieliby tracić niemalże dwa tygodnie w jedną stronę, aby przekroczyć most suchą stopą po jednym ze zwykłych mostów. Owszem, zwykłych, ponieważ ten jest kamienny, wykonany niezwykle solidnie i starannie, przez krasnoludzkich inżynierów i budowniczych, w czasach, gdy było to Księstwo Ludzi, a nie ksenofobiczne państw zakonne Krzyżowców Argentu.
Gdy państwo zakonne zostało zaatakowane przez łupieżczą flotę drakkarów Jarahanu zdawało się, że Nordowie ograniczą się tylko do najazdów na nadbrzeżne miasta i osady, jednakże oni odesłali część okrętów z łupami i jeńcami do ojczyzny, a sami ruszyli na ląd, kontynuując to, co robili wcześniej: Palili, gw**cili, mordowali, rabowali, uprowadzali w niewolę i tak dalej. Większość armii Krzyżowców znajdowała się wtedy w Dekapolis, zbieranie kolejnej trwało, a Milicja nie mogła obronić ziem położonych na drugim brzegu Czarnej Wody. Stąd dramatyczna decyzja o tym, aby ewakuować jak najwięcej ludzi i dobytku na drugą stronę i spalić za sobą drewniane mosty, co zatrzymało pochód armii Nordów, acz nie na długo: Wszyscy ruszyli ku dolinie Czarnej Wody, gdzie znajdował się jedyny kamienny most, po którym ich armia mogłaby ruszyć dalej. Tam też zaczęto organizować obronę, ponieważ zburzenie mostu trwałoby za długo, a odcięcie ostatniej drogi Nordom sprawiłoby też, że w żaden sposób Krzyżowcy nie mogliby odzyskać straconych ziem. Stąd decyzja Wielkiego Mistrza Krzyżowców Argentu o stawieniu oporu na moście, gdzie dojdzie do najważniejszej bitwy w historii młodego państwa zakonnego i jednej z ważniejszych w czasach najnowszych całego Verden. -
Kuba1001
Vader:
Trzeba przyznać, że Chimera nie naprzykrzała Ci się podczas podróży, a jedynie trzymała w pobliżu. Gdy mijałeś jakichś podróżnych, znikała, ale zawsze była niedaleko, o czym świadczyły zmasakrowane truchła wilków nieopodal jednego z Twoich ostatnich obozowisk. Niemniej, idąc gościńcem, szedłeś pod prąd, ponieważ inni podróżni raczej uciekali w przeciwnym kierunku, byle dalej od Nordów. Ty zaś dowiedziałeś się o rzece, moście i bitwie, więc wiedziałeś, gdzie będziesz najbardziej potrzebny. I tak, wdrapując się na niewielkie wzgórze, dostrzegłeś olbrzymią rzekę wijącą się w dolinie nieopodal, a na horyzoncie wielki most, łączący oba brzegi Czarne Wody. -
-
Kuba1001
Poza nimi licznie spotkałeś tu cywili, głównie mieszczan i chłopów uciekających w panice przed Nordami jak najdalej, zabierając tylko swoje rodziny, najcenniejszy czy najbardziej niezbędny dobytek, resztę pozostawiając na łasce łupieżców.
Niemniej, faktycznie, to żołnierzy było tu najwięcej. Łucznicy, kusznicy, kawalerzyści, piechurzy wszelkiej maści, oficerowie, sami Krzyżowcy Argentu, Milicja, naprędce zwerbowani ochotnicy, którzy dotarli tu i postanowili wstąpić w szeregi armii, aby dołożyć swoją cegiełkę do ocalenia swoich rodzin lub zemścić się za ich śmierć.
Teoretycznie był to jeden wielki burdel na kółkach, ale tylko w teorii, ponieważ zauważono Cię już po kilku minutach, zapewne przykułeś uwagę jednego z oficerów, być może werbownika, a wraz z nim dwóch lekkozbrojnych włóczników, mających służyć mu za obstawę i argument siły, gdy siła argumentu zawiedzie.
‐ Kolejna nowa twarz! ‐ krzyknął oficer na Twój widok, dając reszcie znać, aby zostali nieco z tyłu. ‐ A Ciebie co tu sprawdza? Nie wyglądasz na żołnierza i nie przybyłeś stamtąd, skąd inni cywile. -
-
-
-
Kuba1001
Trzeba przyznać, że teraz chyba jeszcze bardziej zyskałeś w jego oczach.
‐ Na brak strawy nie możesz narzekać, kwaterę ograniczymy do namiotu, tak jak innym. Jedź dalej, szukaj tych o czerwonej barwie, to tam mamy naszych medyków i rannych, powinieneś się tam szybko odnaleźć, bo choć Nordów jeszcze nie ma, to mamy wielu poszkodowanych chłopów i innych uciekinierów. -
-
Kuba1001
Znalazłeś, ale nie jeden, tylko kilkanaście, a w tle jeszcze więcej, rozstawionych małymi grupkami po całym obozie. Tak jak mówił tamten oficer, widziałeś tam całe tłumy chłopów i mieszczan, często całymi rodzinami, czasem nawet z resztkami majątku, który zdążyli zabrać przed paniczną ucieczką. Biorąc pod uwagę ogólną liczbę zgromadzonych tu ludzi, rannych nie było tak wielu, jednakże często mieli bardzo poważne obrażenia, którymi zajmowali się medycy, wojskowi cyrulicy, Magowie Leczenia, a nawet obwoźne konowały czy golibrody, słowem każdy, kto miał jakiekolwiek pojęcie o pierwszej pomocy i leczeniu.
-
-
Kuba1001
Dość szybko znalazłeś siwobrodego starca o rękach umazanych krwią do łokci, podobnie jak jego fartuch. Siedział na niewielkim pieńku przed jednym z namiotów, przecierając zmęczoną twarz rękoma, przez co zostały na niej krwiste ślady.
‐ Tak? ‐ zagadnął, gdy Cię spostrzegł i zrozumiał, że masz do niego jakąś sprawę. -
-
Kuba1001
Rozłożył ramiona, wskazując na scenę wokół.
‐ Tutaj jesteś wart swojej wagi w złocie albo innym cennym kruszcu. Jestem Uland i dowodzę tą zbieraniną, od wojskowych medyków i cyrulików Argentu, przez Magów, na golibrodach i balwierzach skończywszy. Teraz nie jest źle, niedługo będzie gorzej. Mówi się, że po drugiej stronie rzeki Nordowie stoczyli już dziewięć bitew, a nie mam przez to na myśli łupienia miast i wsi, i żadnej nie przegrali… Jak się zwiesz? ‐ zapytał, zapewne chcąc nieco rozładować atmosferę i zmienić temat na weselszy lub przynajmniej nie tak smutny. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Problem był tylko taki, że zwyczajnie nie pozwalano Wam się przepracowywać, mieliście ratować głównie żołnierzy, gdy rozpocznie się bitwa o ten wielki, kamienny most, ocalenie życia cywili to tylko mały dodatek do tego wszystkiego, musieliście zachować energię, bo kto wie, czy już jutro nie rozpocznie się starcie, od wyniku którego będzie zależeć cały los państwa Krzyżowców Argentu?
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
W takim miejscu było ich przynajmniej kilka, ale namioty rozstawiono jedynie nad samymi kuchniami, gdzie znajdowały się zapasy jedzenia, gary, palenisko i wszelkiej maści składniki kulinarne, zaś posiłki były spożywane na zewnątrz, na trawie czy prostych ławach z drewna. Jak mogłeś się spodziewać, musisz swoje odczekać, aby otrzymać własną porcję.
-
-
-
-
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
-Trochę warzyw, ziemniaków i mięsa wołowego. Powinienem zregenerować się przed jutrzejszą służbą. -
Kucharz tylko pokiwał głową i po chwili napełnił Twój talerz solidną porcją tych produktów, o które prosiłeś.
- Następny! - krzyknął, chcąc pogonić Cię z miejsca i móc obsłużyć kolejnego głodnego Maga czy woja. -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Wziął więc talerz i odszedł w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego miejsca. -
Na pewno nie tutaj, gdzie stołowali się praktycznie wszyscy. Ogółem całym obóz był gwarny i pełen Magów, żołnierzy, pełnoprawnych Krzyżowców i uchodźców z drugiego brzegu, więc jeśli chcesz znaleźć ustronne miejsce, musisz opuścić obóz i oddalić się na jego obrzeża.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
W sumie nie wiedział, czy mógł coś takiego zrobić, więc zjadł w okolicach mostu. I jeżeli było to możliwe, spróbował ukryć trochę mięsa ze swojego talerza dla Chimery. -
Wątpliwe, żeby taka porcja ją zadowoliła, ale taka bestia raczej sama potrafi zadbać o swoje wyżywienie, ale na pewno doceni gest od swojego pana. W końcu droga do serca i wierności każdej bestii wiedzie przez żołądek.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
I kończy się odbytem. W okolicy był jakiś strażnik? -
Most był na skraju obozu, ale to najważniejsze jego miejsce, więc tak, i to niejeden. W końcu kto wie, czy Nordowie nie spróbują zaatakować nocą mostu lub wysłać tu swoich zwiadowców?
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Podszedł do jednego z nich.
-Rozumiem, że przechodzenie przez most jest zabronione? -
- Robisz to na własną odpowiedzialność. - odparł jeden z nich. - Nikt nie przyjdzie Ci na pomoc, gdy zjawią się Nordowie.
//Ale wiesz, że Chimera jest po tej samej stronie mostu, co Ty, tylko że z daleka od obozu?// -
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
-Tylko się pytam, dla pewności. - Odszedł, by pochodzić jeszcze po obozie, przy okazji zwracając już talerz obiadowy.
///Teraz wiem./// -
Udało Ci się, w obozie nie widziałeś nic ciekawego, wszędzie tylko namioty, żołnierze, uchodźcy i Krzyżowcy.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
A przynajmniej zorientował się, gdzie przebywała Chimera? -
Na pewno nie w obozie, po którym postanowiłeś się przejść, bo wtedy dowiedziałbyś się o tym o wiele szybciej.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
No cóż, tyle dobrego. Jeżeli jednak nie znajdzie chociaż względnego położenia bestii, to nici z dania mu części swojego obiadu. -
Możesz spróbować jakąś ją do siebie przyzywać, a nie tylko kręcić się po lesie w nadziei, że na siebie wpadniecie.
-
Oktawiusz “Zielony” Fliopottevium
Oddalił się więc do obozu, by nikt tego spotkania nie zauważył. -
Udało Ci się, tak daleko już na pewno nikt Cię nie zobaczy, a nawet jeśli, to zawsze masz pod ręką Chimerę. No i jest wieczór, o tej porze widać mniej niż zwykle.