Trujący Szczyt
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Podczas swego marszu, po jakieś godzinie, dostrzegłeś coś, co było ostatnim, czego się tu spodziewałeś: Miasto. Prawdziwe, murowane gwarne miasto z własnym portem i nadbrzeżem…
 Radio:
 ‐ Myślałem, że tylko ja ocalałem, wyrzuciło mnie gdzieś na plaży… Co to w ogóle za wyspa? Jesteśmy tu sami czy co?
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 O dziwo, w mieście nie było żadnych strażników, wkroczyłeś niemalże jak do siebie. O wiele większa konsternacja ogarnęła mieszkańców, przede wszystkim Wróżków i nieco Nagów, gdy zobaczyli kogoś, kto nie był przedstawicielem ich ras ani kaprem w ich służbie.
 Radio:
 ‐ Nie widziałem go, nawet łodzi nie widziałem, obudziłem się na plaży z mordą pełną piasku i tyle tego było.
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Wszyscy byli odziani o wiele bogaciej niż mieszczanie w innych miastach, a przynajmniej Wróżkowie, Nagowie najwidoczniej nie przepadali aż tak za przepychem. Mimo to dostrzegłeś przebijających się przez tłum postawnych Nagów, odzianych w skórzane i metalowe pancerze, zbrojnych w długie włócznie, tarcze zakładane na przedramię i zakrzywione miecze. O dziwo, eskortowali nie swego pobratymca, ale jednego z niskopiennych, który bogactwem swego stroju, biżuterii i dodatków bił na głowę resztę tu obecnych.
 Radio:
 ‐ No to idziemy, nie będziemy tu stać jak te kretyny, co nie, kapitanie?
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Radio: 
 Trafiliście tam bez problemu, sam szałas niezbyt się zmienił przez ten czas, gdy Cię nie było.
 Vader:
 Niezbyt daleko, jeśli chodzi o ścisłość, to ledwie kilka kroków, gdyż uzbrojeni Nagowie otoczyli Cię, a mieszczanie rozpierzchli się do swoich domów lub innych części miasta. Tak czy inaczej, strażnicy wyglądali na takich, jacy się nie patyczkują i potrafią zrobić słuszny użytek ze swojego oręża.
- 
- 
- 
- 
 

 
 