Wioska Klanu Mors
-
- Źli, duży, silni. Zdrajcy, potwory. Iść czy ginąć, szczurza mordo? - zapytał wprost Goblin, była to najpewniej ostatnia szansa, wszyscy byli już gotowi do ucieczki, a Ty zrozumiałeś, że to rzeczywiście nie przelewki, bo ku Wam zbliżało się coś naprawdę wielkiego, a od jego kroków trząsł się grunt pod Waszymi stopami.
-
To chyba była inna bestia i to większa, zdecydował się pobiec za goblinami chociaż ani trochę im nie ufał.
-
Choć nie należałeś do powolnych Skavenów, a Gobliny były szybkie, nawet szybsze niż Ty, a doganiałeś je tylko dlatego, że trzymały Twoje tempo, byś nie został za bardzo w tyle, to i to coś, co szło za Wami, wciąż się zbliżało. Dlatego przywódca bandy zatrzymał swoich podwładnych i znów zaczął węszyć, a potem wskazał im na jedną ze ścian tunelu. Dotknął jej dłonią i ta jakby zaczęła się cofać, tworząc powiększającą się w każdej chwili wnękę, do której wchodziły kolejne Gobliny, aż zostałeś tylko Ty i herszt.
- Wchodź no, szczurza mordo, oni za blisko, nas za mało, trzeba się kryć, oj ukryć! Raz, raz, albo zostawimy Cię na śmierć. -
Poszedł nieufnie, pozostając uważnym.
-
Gdy tylko wszedłeś za nimi, Goblin ponownie użył Magii Ziemi, bo inaczej ciężko byłoby wytłumaczyć to, co właśnie robił, zamykając wejście. Zostawił jednak niewielkie luki na wysokości Twoich i ich oczu, abyście mogli obserwować to, co przetacza się przez tunel: Nie widziałeś całego potwora, bo był olbrzymi, czubkiem głowy mógł sięgać sufitu albo nawet iść pochylony, widziałeś jednak wielkie, pokryte łuską, umięśnione ciało, ciągniętą po ziemi maczugę gigantycznych rozmiarów, do uniesienia której potrzeba by było nawet i kilkudziesięciu Skavenów, oraz czułeś dziwny odór, przypominający siarkę. Gdy pierwszy potwór przeszedł obok Waszej kryjówki, zjawiły się kolejne, doliczyłeś się łącznie pół tuzina. Niewiele, mieliście przewagę liczebną, ale domyśliłeś się bez trudu, że już jeden byłby sporym wyzwaniem, a walka z nim mogłaby graniczyć nawet z samobójstwem. Gdy było już spokojnie, Goblin ponownie użył Magii Ziemi i otworzył przejście, abyście mogli wyjść.
-
-O oni to kim byli he?- Rzekł do goblina.
-
Ten wypchnął Cię z prowizorycznego schronienia, aby inni mogli wyjść, nim odpowiedział:
- Plugawce, zdrajcy, obmierzłe kreatury, tak! - odparł, wyraźnie wściekły. - Dawno, a może niedawno, służyły nam, Goblinom, ale przybył Krasnolud, który rozbił armię, dał tamtym wolność, wywiódł daleko, poza Podmrok, a tych, co zostali, zbuntował przeciwko nam. Teraz Gobliny słabe, za słabe, żeby znowu rządzić jaskiniami i tunelami. Do czasu, hehe. -
Zignorował wypchnięcie i gdy goblin skończył mówić kiwnął głową i rozejrzał się dookoła. Przydałoby się wrócić na trasę swojej wyprawy.
-
- Gdzie wędrujesz, szczura mordo? Tutaj tylko kilka wiosek, nic ciekawego, a tunele niebezpieczne. Co wyciągnęło Skavena z jego bezpiecznej nory?
-
-Ta kurwa patrz bo powiem. Zresztą ta bezpieczna nora to to tak słabo bezpieczna.
-
Goblin uniósł brew, a Ty odniosłeś wrażenie, że zaciekawiłeś go po raz pierwszy, odkąd się spotkaliście.
- Nie? - powtórzył, jakby licząc na jakieś dalsze wyjaśnienia. -
-Jacyś skurwysyny mordują krasnoludów i teraz skavenów, a goblinów to pewnie też zaraz zaczną hrrr!- Odpowiedział ze złością.
-
Na szpetnej twarzy małego Zielonoskórego pojawiło się zrozumienie.
- Taaa, ogniste potwory. Znam. Widziałem. -
-No to o co chodzi z tymi ognisto-czymś?- Zwrócił się do goblin który już zdobył jego zainteresowanie.
-
Goblin wzruszył ramionami.
- Przybyli. Nie wiem skąd, ale przybyli, ale jak już przybyli, to przejechali się po Podmroku jak po burej suce… Krasnoludy, Orkowie, Gobliny, Koboldy: Nikt nie dał rady. A teraz szczurza morda mówi jeszcze, że i Skavenom dojebali. -
-Dzięki.- Odpowiedział krótko Skaven po czym znów ruszył w strone wioski w której podobno jest ten ślepy mag, o ile dalej pamięta drogę.
-
- Jeszcze się spotkamy, szczurza mordo. - odparł zagadkowo Goblin i skrzyknął swoich podwładnych, aby również udać się w dalszą drogę, w przeciwnym od Twojego kierunku. Ty zaś ruszyłeś dalej, już bez żadnych ekscesów, docierając do ruin wioski. Nie była duża, mniejsza od Twojej, teraz znajdowało się tu tylko kilka nietkniętych budynków, reszta została zniszczona przez koboldzki najazd, ząb czasu lub inne czynniki. Mimo to nie mogła być opuszczona, bo zauważyłeś blask ognia niedaleko centrum, tam gdzie znajdowało się najwięcej nieuszkodzonych budynków.
-
-To pewnie ten mag-czarodziej, trzeba zbadać tak-tak!- Ruszył w stronę centrum z bronią w gotowości starając się nie robić za dużo hałasu.
-
Ostrożność okazała się jak najbardziej słuszna, bo niemalże wpadłbyś prosto w… Cóż, może nie pułapkę, ale na pewno konkretne zagrożenie, bo okazało się, że choć łuna była jedna, to dawało ją osiem ognisk, wokół których stłoczone były Koboldy, podobne do jaszczurek stworki, niezbyt przepadające za Skavenami i wzajemnie. Nie widziałeś, kim byli Ci tutaj, ale raczej nie najemnikami czy pospolitymi bandytami, bo choć wszyscy mężczyźni byli uzbrojeni, mimo że w większości mizernie, głównie w jednoręczne miecze, małe tarcze, noże i włócznie, to jednak stanowili jakąś siłę bojową, a z tego motłochu szczególnie wyróżniał się jeden z nich, ledwo widoczny przez czarną zbroję, która pokrywała go niemalże od stóp do głów, zlewającą się z ciemnością wokół, która jakby absorbowała światło dawane przez pobliskie ognisko, z dziwnymi, czerwonymi ślepiami i wielkim dwuręcznym toporem wykonanym z podobnego materiału co zbroja, bo były tu również kobiety i dzieci. Dopiero dłuższe oględziny pozwoliły Ci stwierdzić, że choć dzieci bawią się i ogółem zachowują tak, jak typowe młode tej rasy, to kobiety zdają się przymuszone do pilnowania ognisk, przygotowywania posiłków i tym podobnych, więc może jednak nie są tu z własnej woli? Kolejna zagadka i tajemnicza grupa w tak krótkim czasie, a jeszcze nie spotkałeś się z szurniętym Magiem!
-
-Jest ich dużo-wiele! Atak frontalny nie wchodzi w grę ale ten dowódca… jeśli padnie-zginie reszta ucieknie…- Powiedział dość cicho do siebie. Jego kamienny kilof może jest w stanie przebić jego pancerz, a miecz może uderzyć tam gdzie zbroi nie ma. Rozejrzał się za budynkiem najlepiej wysokim i dalej od centrum. Trzeba zobaczyć jak wyglądają patrole i czy ten ich wódz ma jakąś ochronę. Jeśli nie to wystarczy że tylko odejdzie na chwile od ogniska. Co do maga to albo go tu nie ma, albo został złapany albo coś innego, ale to chwilowo Queekowi nie zawracało głowy. Dodatkowo jego pancerz może dać radę przeciwko ich orężowi, z wyjątkiem tego toporu.