Miasto Axer
-
-
Kuba1001
Vrogak i Zorn również, reszta została. I w sumie dobrze, bo teraz pewnie leżałbyś na dole z pogruchotanymi kośćmi, gdyż noga obsunęła Ci się na śliskiej od deszczu skale i tylko szybka reakcja jednego z Orków uratowała Ci życie, bo chwycił Cię w ostatniej chwili. Niemniej, po tej małej eskapadzie we trzech stanęliście na ziemi. Zorn zaczął rozglądać się wokół, w razie gdyby jeździec miał towarzystwo, Vrogak wziął się za przeszukanie trupa, a Tobie pozostaje chyba tylko zabranie stąd konia lub przeszukanie juk przy siodle.
-
-
Kuba1001
Kebab:
Odpowiedź na to pytanie znał zapewne tylko któryś z Orków, acz najpewniej będziesz mógł go wziąć, tudzież go zjedzą lub sprzedadzą. Poza tym w jukach znalazłeś tarczę migdałową, miecz długi, sztylet, kilka ksiąg i zwojów pergaminu, zapasy wina, wody, sucharów i suszonego mięsa na około tydzień i dwadzieścia pięć sztuk złota, a więc całkiem nieźle jak na pierwszy łup.
Makaroniarz:
Mimo iż krasnoludzkie góry uchodzą za miejsce raczej nieprzyjazne to co w porównaniu do mroźnego Karak’Akes wydawały Ci się rajem objawionym. Niemniej, wielka górska metropolia, a zarazem monumentalna twierdza, wielka kuźnia, kopalnia i gorzelnia oraz dom dla dziesiątek tysięcy brodaczy, nazwany na cześć jednego z najsłynniejszych pośród brodatego ludu, Axera Wielkiego, robił wrażenie. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
‐ A co? ‐ spytał. ‐ Prosiłeś?
Tymczasem we dwójkę trafiliście pod pierwszą z wielu linii murów obronnych, gdzie kilku strażników zagrodziło Ci drogę.
‐ Imię, nazwisko, status społeczny, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta? ‐ spytał jeden z nich, wygłaszając formułkę starą jak świat, znaną we wszystkich rejonach Tego Wymiaru.
Kebab:
Vrogak wzruszył ramionami.
‐ A co? Chcesz go? Bo nam niepotrzebny, raczej się go we wsi gdzieś sprzeda albo zeżre. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Czytanie na ulewnym deszczu nie było dobrym pomysłem, tak jak stanie na nim. Zorn z łupami już wracał do jaskini, Vrogak jeszcze zrzucał trupa do przepaści, aby choć trochę przypominało to wypadek.
Makaroniarz:
Najwidoczniej taka odpowiedź (zwłaszcza to o piwie) pozwoliło Ci wkroczyć do miasta. Oczywiście, po kilku kolejnych kontrolach. Niemniej, wreszcie znalazłeś się w środku, a było na co popatrzeć. -
BudowniczyMakaronu
‐ Opowiadałem Ci już, dlaczego zawsze lubiłem Krasnoludów?‐ zwrócił się do Butyla, schodząc z konia i rozgladając się za jakąś stajnią czy inną karczmą, gdzie mógłby odstawić swojego wierzchowca‐ Na pewno, ale w razie, gdybyś zapomniał: bo jesteście zajebis#e chłopaki. //potrzeba cenzury?// Zawsze doceniałem wasz wkład w rozwój całego Elarid, waszą wolę walki i wspaniałe wyroby rzemieślnicze oraz alkoholowe. To jak, skoczymy się napić i zjeść coś porządnego?
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
//Jeja automatycznie cenzuruje kuwy, chje i inne pie**olce, więc nie. A jeśli coś nie jest ocenzurowane, na przykład zajebiście, choć kiedyś było, to nie musisz.//
‐ Zarumieniłem się, wiesz? ‐ spytał z tak silnym sarkazmem, że nieomal trzasnął Cię nim w twarz, jednocześnie wskazując na bujny zarost na policzkach. Ty zaś uwiązałeś swego konia obok tego Butylowego, który to po wykonaniu tej czynności wkroczył do karczmy.
Kebab:
Poszło sprawnie, tak po prawdzie to w jaskini dałoby się upchnąć jeszcze ze dwa takie, a może i więcej. Niemniej, Zorn i Vrogak pozbyli się truchła, wracając z łupami do jaskini.
‐ Co tam znalazłeś? ‐ spytał szefo bandy, wskazując na Twoje łupy. -
BudowniczyMakaronu
‐ Juz sie tak ku*wa nie denerwuj.‐ rzekl Tenir wchodzac za nim. ‐ Zauwazylem, ze w okolicy swoich siedlisk robicie sie strasznie wyczuleni na niektore tematy.
Wyprzedzil swego niewysokiego przyjaciela na drodze do baru.
‐Dzien dobry. 2 duze kufle waszego najlepszego piwa poprosze.‐ powiedzial do karczmarza, czy tez innego barmana za lada. -
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Barman przerwał sączenie ze swej piersiówki, aby spełnić zamówienie, nalewając do pełna tego złocistego trunku do dwóch kufli.
‐ Cztery złota. ‐ odparł, wyciągając dłoń po monety.
Tak właściwie to warto nadmienić, że jesteś jedynym gościem karczmy, który nie ma brody oraz ma większy wzrost niż metr pięćdziesiąt.
Kebab:
‐ Księgi i pergaminy nas nie obchodzą, weź sobie, bo i tak albo nie umiemy, albo nie potrafimy czytać. Ale jakby było coś ciekawego to mówi… Wodę, wino, suchary i mięso złóż w spiżarni, złoto oddawaj, podzielimy się pod koniec miesiąca, jak zwykle, a broń weź, pewnie Ci się przyda. A jak nie, to do zbrojowni. -
BudowniczyMakaronu
Już w karczamch w ludzkich miastach czuł się z powodu swojego wzrostu nieswojo, a co dopiero otoczony przez Krasnoludów.
Z uśmiechem wręczył karczmarzowi 4 złote monety, w tym samym czasie chwycił drugą ręką obydwa kufle. Jak najszybszej udał się do najbliższego stolika, żeby zniwelować efekt swojego wzrostu.
‐to jak, opowiesz mi w końcu, jakie sprawy Cię tu przywiodły?‐ zapytał małego agresora, gdy ten doczłapał do siedziska -
-
Kuba1001
Kebab:
Czytanie było problematyczne, rzęsisty deszcz i ogromne, czarne chmury skutecznie upodabniały ten dzień do zwykłe nocy, a więc musisz odłożyć czytanie na później lub kontynuować tą czynność pośród Orków przy ognisku w głębi jaskini, które to jest jedynym źródłem światła w całej kryjówce.
Makaron:
Jak to Krasnolud, zaczął od wychylenia duszkiem swego piwa.
‐ A nie mówiłem Ci, żebyś się nie wpi***alał? Ja się swoim zajmę, Ty na jakieś Burgundy zapolujesz, bandytów usieczesz albo co, a potem ruszymy dalej. -