Podmrok
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Zadowolony z Twojej deklaracji skończył piwo i posiłek, a później ułożył się do snu w pełnym rynsztunku i bronią pod ręką, aby później zasnąć, o czym dawał znać donośnym chrapaniem.
Szakal:
Tak jak zwykle, nic tu nie spotkaliście, co ciągnęło się przez wiele godzin i kilometrów, kiedy to usłyszeliście głosy oraz zobaczyliście światła pochodni z naprzeciwka, które zbliżały się z każdą chwilą zza zakrętu. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
A i owszem, zwłaszcza że masz coś innego na głowie, gdy ponownie posypały się ku Wam pociski, ale już nie tak prymitywne, bo mowa o dość porządnych strzałach z metalowymi grotami, które wspomagały wojenne okrzyki Goblinów. Zdecydowanie, zaraz będziecie mieć na karkach całą bandę tych zielonych debili.
Szakal:
Cóż, nie wiesz nawet kim byli, ale tak, chyba wszystko na to wskazuje. -
-
-
Kuba1001
Szakal:
‐ A co nas ku*wa oni obchodzą? To żadni nasi są. ‐ odparł oburzony Skaven. ‐ Wygnali nas, to mają.
Vader:
Wybiegły ich spore zagony, niemalże z każdej strony, uzbrojone w małe tarcze, długie włócznie, jednoręczne miecze, ząbkowane noże, długi sztylety i łuki oraz strzały, ale uzbrojeni w nie strzelcy wciąż kryją się i strzelają. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Wszyscy zielonoskórzy padli na ziemię, jednego nawet zabiłeś, bowiem upadł tak feralnie, że głową trafił w jakiś ostry głaz, ze skutkiem wiadomym. Widząc leżącego wroga, Szary Krasnolud wzniósł dziękczynny okrzyk do Ragnarosa Płonącego i ruszył z bojowym okrzykiem na ustach w stronę swych wrogów.
Szakal:
‐ A ch*j z nimi. ‐ mruknął i splunął na bok, wznawiając marsz, który zakończył się po jakichś dwóch godzinach… Tym razem przyczyną tego nie byli żadni Orkowie ani przedstawiciele żadnej rasy, ale Wy, w końcu od dość dawna nie mieliście żadnej solidnej przerwy na posiłek i odpoczynek. -
-