Twierdza Inkwizycji Światła
-
Bilolus1
Nogi…prawa…ręką…tors…pomóż mi Pani, a ja pomogę tobie…, zawołał w bólu w swym własnym umyśle ‐ spróbował on zatem skorzystać z zapasów swojej siły i poluzować z lekka pręt przybijający jego prawą rękę używając uwolnionej lewej, ciągnął on z całej siły…ten który trzymał jego rękę…jako że tam właśnie najmniej było twardych kości.
-
-
Kuba1001
Bilolus:
Pułapka, bo chyba tak to należy nazywać, była dość przemyślnie skonstruowana, przez co niemalże rozszczepiłeś sobie kończynę na dwoje, ale zdołałeś ją uwolnić.
Vader:
Głos zniknął z Twojego umysłu tak szybko jak się pojawił.
‐ Nowy przyjaciel? ‐ zapytał ten sam szaleniec co wcześniej, znów wpatrując się w Ciebie swoim przekrwionym okiem przez niewielki prześwit w ścianie, która rozdzielała Wasze cele. -
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Przyjaciel! ‐ krzyknął równie radosnym, co piskliwym głosem. ‐ Jestem Cerak, a mój szalony kompan, z którym dzielę celę to Grykus.
‐ Miło. ‐ dodał mężczyzna, choć innym głosem, aby zobrazować tym samym swoją drugą osobowość… Tak, szykuje się wspaniała przygoda, zwłaszcza z takimi kompanami… Kompanem… Jak zwał, tak zwał.
Bilolus:
Udało się, choć nikt nie wszedł, a jedynie zajrzał do środka przez małą kratkę. Widziałeś co prawda tylko oczy tego, który zareagował na Twoje wycie, ale dostrzegłeś w nich ogromne przerażenie, które spotęgowałby śmiech Twojej Pani, gdyby tylko słyszał ją ktoś inny niż Ty.
Dobrze, Mordredzie… Dobrze! A teraz zabierz nas stąd, prędko! Nie trać czasu, zgładź tylko tych, którzy będą stali na naszej drodze do wolności i zemsty! -
-
Bilolus1
‐ Tak Pani! Tak! Hahahahahaha!‐. niczym zdziczała bestia zawył ponownie, bardzo nie po ludzku ‐ Mordred naparł w przód nawet nie liczył się z tym jakie rany mógłby ponieść odrywając się od ściany…jeśli znaczyło to wyłamanie sobie żeber…liczył się z tym‐. ‐ PALAAADYNIE!‐ tym bardziej próbował zasilić swój napór i ten krzyk, bólem jaki go przeszywał gdy próbował oderwać się od ściany…‐.
-
Kuba1001
Vader:
Oni nie mieli tego zamiaru, ale dość szybko zignorowałeś ich paplaninę, mając czas tylko dla siebie.
Bilolus:
Twój ryk obudziłby umarłego, więc na pewno zwołał już wszystkich Magów Światła z całej twierdzy.
Udało Ci się wydostać, padłeś na lodowatą i wilgotną posadzkę, ledwo mogłeś się poruszać i oddychać, więc co dopiero walczyć czy uciekać. Twoje nogi były niemalże rozłupane na pół, natomiast klatka piersiowa bardziej przypominała pokrwawiony i rozszarpany kawałek mięsa niż część Twojego ciała. Mimo to czułeś, jak narządy powoli się zrastają, niestety może to trochę zająć, a w każdej chwili mogą przybyć Inkwizytorzy, aby Cię zamordować lub ponownie zakuć. -
-
-
Kuba1001
Vader:
//Proponuję zawiesić tę postać na chwilę, dopóki Bilolus nie zacznie odpi***alać tu maniany.//
Bilolus:
Drzwi otworzyły się, usłyszałeś szczęk dobywanego oręża i po chwili ujrzałeś jednego z Inkwizytorów, w charakterystycznym białym płaszczu z kapturem i o łysej głowie. W dłoniach trzymał dwa jednoręczne miecze, ale chyba tylko na pokaz, bo jego usta już się poruszały, zaczynając inkantację jakiegoś zaklęcia Magii Światła. -
Bilolus1
Wyskoczył zatem w przód ‐ licząc że jego poranione ciało miało dość siły aby porządnie złapać się nogi Inkwizytora i obalić go, używając swej nadludzkiej siły…a nawet jeśli ‐ zdecydował się ugryźć go w nogę, będąc raczej wielkim mężczyznom, zdziczałym przez lata w celi liczył że owy manewr zadziała ogłupiająco, i da mu chwilę na reakcje…a jeśli już, to że chociaż jego Pani zareaguje.
-
-
Kuba1001
Vader:
//Inaczej stąd nie wyjdziesz, a musisz.//
Bilolus:
Udało Ci się, wgryzając się w jego niechronioną pancerzem łydkę spowodowałeś ból, który dał o sobie znać głośnym krzykiem. Przerwawszy rzucanie czaru, uniósł miecze, aby oddzielić Twoją głowę od reszty ciała, ale wtedy z Twoich pleców wydobyły się dwie czarne, eteryczne dłonie, który pochwyciły Inkwizytora i skręciły mu kark. Ciało i miecze upadły obok Ciebie, a dłonie zniknęły.
Ruszaj, Mordredzie. Nie mamy czasu. Zaraz zjawi się więcej tych psów Światłości, a wtedy będziemy zgubieni. Uciekaj! To miejsce… Emanuje aurą takiego zła, takiego gniewu, furii i nienawiści, jakiego nie doświadczyłam od opuszczenia rodzimej Pustki… Ci w celach to nędzne robaki, ale wypuszczając ich, zdobędziesz nam niezbędny czas i sprawisz, że Inkwizycja się rozdzieli. Szybko! -
Bilolus1
W takim razie złapał za owe miecze, kopnął cielsko Inkwizytora i splunął w bok, krew i mięso które utknęło w jego zębach, pędząc niczym oszalały wyskoczył na korytarz, na tyle ile jego regeneracja pozwoliła ‐ po czym bez zastanowienia spróbował zerwać, odryglować lub ciosami miecza rozwalić drzwi ‐ aby otworzyć najbliższe sobie drzwi ‐ pędził jak głupiec, na złamanie karku.
-
-
Kuba1001
W ten sposób otworzyłeś kilka celi, a gnając dalej dostrzegłeś prowadzące na górę schody, po których zeszło trzech kolejnych Inkwizytorów, uzbrojonych jak poprzedni, jednak Ci mieli już gotowe inwokacje, toteż od razu zostałeś zasypany pociskami Magii Światła, które jeszcze nic Ci nie zrobiły, ale dziarskie przyjmowanie ich na siebie też nie jest dobrym pomysłem.
-
Bilolus1
Z odwagą którą możnaby później w pieśniach opisywać uskoczył w tył, i co tylko nogi pozwolą uciec zaczął biec w stronę wyzwolonych cel ‐ a i zakrzykując o wyzwolenie większej ilości.
‐ DO BRONI! DO BRONI BIJCIE PSY ŚWIATŁA!.‐ krzyczał, próbując zerwać kłódki ‐ tłukąc o nie czym popadło, próbując oddzielić się od Inkwizycji falą mięsa armatniego‐.
-
Kuba1001
Wyważyłeś lub w inny sposób otworzyłeś przynajmniej kilka cel, ale to zdecydowanie za mało, zwłaszcza, że ze wszystkich na wezwanie zareagował tylko jeden więzień, Wampir, któremu dalece było do nieumarłego arystokraty, niewola Inkwizycji Światła złamała go na tyle, że teraz był wychudzonym widmem, które zachowało jedynie długie kły i pazury. Wampir nie zawahał się ich użyć, wyskakując nagle przez wyłamane drzwi na jednego ze ścigających Cię Magów Światła, którego przewrócił na ziemię i z nieukrywaną radością wbił mu swoje kły w szyję, od razu chłepcząc krew, przez co szybko inny Inkwizytor skrócił go o głowę. Cóż, przynajmniej jednego wroga mniej.