Dromon "Agota"
-
Kazute
Kilku takich imbecyli się znalazło, więc zawsze lepiej utrzymywać taką barierę jeszcze przez jakiś czas. W końcu nigdy nic nie wiadomo. Strzały wystrzelone do przeciwników Hobbitki trafiły ich w głowy, a kobieta dla pewności poderżnęła każdemu gardło i zgarnęła ich sztylety. Dobrym miejscem na wylądowanie okazało się bocianie gniazdo “Agoty”, w którym nikogo akurat nie było, a z którego jest dobry widok na walki rozgrywające się na pokładzie “Cnotki”. Jak na razie siły były wyrównane, szala zwycięstwa jeszcze nie zaczęła się przesuwać na którąś ze stron konfliktu.
-
maxmaxi123
Wylądował więc na gnieździe, nadal trzymając barierę. Wyszukał wzrokiem wrogich magów, albo najbardziej opancerzonych wojowników Cnotki. Jeżeli znalazł zdobycz, to wystrzelił w magów dwie strzały(na jednego), a w bardziej opancerzonych dwa bełty, dodając im szybkość większą, niż osiągnęłyby wystrzelone z kusz. Strzały miały trafić głównie w tułów, chyba że oponenci walczyliby w zwarciu, wtedy w głowę. Bełty natomiast w najmniej opancerzone miejsca, jakie namierzył z tej odległości na oko, ale jak w wypadku magów, również w głowę.
Teraz znów rzucił okiem na okręt patrząc, czy nie wychodziło skądś wsparcie oraz jak szło jego ludziom. -
Kazute
// Znowu przepraszam za brak odpisu. To dlatego, że mam dużo nauki, prac do napisania oraz inne prywatne problemy. Swoją drogą, heśli ktoś napisałby o mnie biografię, to byłaby to tragedia. //
Ludziom jak i nieludziom szło dobrze, małymi kroczkami przechylali szalę zwycięstwa na stronę fioletowowłosego kapitana. Sprawnie walczyli, nie chcąc ponieść sromotnej porażki nawet z silnym wrogiem. Dzielni ludzie, po prostu bezcenni. Romualdowi udało się pozbyć czterech magów, a gdy już miał sobie zacząć upatrywać nowe cele, pewien znajomy głos rozbrzmiał w jego głowie. Należał on do Jina, silnego Maga Umysłu, który pełnił obecnie funkcję łącznika pomiędzy kapitanem a szpiegami, znajdującymi się obecnie pod pokładem “Cnotki”. “Kapitanie, oto opis tego, co się dzieje z Gwen i Shav. Pozbyli się pilnujących nielwolników straży oraz kilku niewygodnych kupców, by mieć większą swobodę działań. Elfy uparcie twierdzą, że potrafią walczyć, rozpaczliwym tonem głosu wręcz błagają o uwolnienie. Co zrobić?”
-
maxmaxi123
//Moja biografia byłaby bardzo, ale to bardzo krótka. I nudna. Tak, przede wszystkim nudna… Przepraszam, jeżeli teraz będzie miał inny tok rozumowania niż poprzednio. Mam wstręt do czytania swoich starych odpisów…//
Cholera. Krótkie słowo, wyrażające perfekcyjnie wszelkie uczucia, jakie przebrnęły przez Romualda,kiedy tylko dostał komunikat. A więc chcą walczyć? Z jednej strony źle, bo jednak uszkodzony towar jest mniej wart, z drugiej sami tego chcą… poza tym, z bronią ciężej pójdzie ich pojmać. Natomiast jeśli im zabroni, tylko narazi życie swoich ludzi, bo prędzej czy później sami by się uwolnili. No i zachwieje ich zaufanie do niego‐ a tak bardzo chciał ich zdobyć… Ryzykuje. Opłaci się. Poza tym, ma już plan.
Uwolnijcie ich, i dajcie im broń poległych. I pancerze. Potem powiedz, aby czekali na mój sygnał. I ostrzeż też innych załogantów dromonu, że za chwilę dołączy wsparcie.‐ Miał nadzieję, że wiadomość zwrotna dotarła…
Sam w tym czasie zabawi się troszeczkę. Każdy hełm jego wrogów ma się zagłębić bardziej w ciało. Przybrać na wadze, zgnieść łeb, przyspieszyć przyciąganie grawitacyjne. Jednym zdaniem‐ miały opaść na głowy wrogów mocno. Jak nie zabije, to przynajmniej utrudni im walkę, bądź wyprowadzi z koncentracji. Z resztą, takie miał nadzieje… -
Kazute
Kilku dobrze opancerzonych ludzi z metalowymi puszkami na głowie kapitan wyprowadził z równowagi, a zostali oni zabici przez załogantów Agoty, którzy wykorzystali okazję. Dwóch Orków, co też nosiło hełmy również zaczęło się miotać, wywijając toporami i młotami dookoła, które poważnie zraniły dwóch ludzi fioletowowłosego, co nie zdążyli się uchylić lub odskoczyć od nich. Tak, pomoc Romualda była jakże przydatna… chociaż ranni oraz polegli zdarzają się zawsze w każdej potyczce, prawda? A gdyby był taki sentymentalny i zadręczał się każdym draśnięciem swojego podwładnego, to już dawno wisiałby albo na szubienicy, albo na dnie oceanu wraz ze swoim statkiem. Nagle te myśli znowu przerwał głos Jina, z nową informacją. Rozkazy przekazane. Elfy chciały od razu wyjść na pokład i walczyć, ale ta dojrzała, cycata Elfka przekonała wszystkich, by się nas słuchali. Traktują ją jak jakąś wielką bohaterkę czy coś w tym stylu, nie wiem. Ja bym miał ją szczególnie na oku. Dojrzała Elfka… ta persona zainteresowała fioletowowłosego kapitana. Kim ona była, skoro gdy tylko powiedziała, by się słuchać wybawców, wszyscy zmienili zdanie i ją poparli?
-
maxmaxi123
//Ten uczuć, kiedy obmyślasz już któryś z kolei plan, bo poprzednich się zapomniało ;w;//
Ciekawe informacje, ciekawe, a przed wszystkim ważne. Przynajmniej wie, że zaciąganie jej będzie bezcelowe, skoro najpewniej potrafi nieźle walczyć. Poza tym nie wie co zrobić dalej ‐ zostać i walczyć, czy pójść tam do nich i z nią porozmawiać. Musi też szybko myśleć, całej wieczności to on nie ma i zdaje sobie z tego sprawę. Szybko rzucił okiem na pokład: jak obecnie przedstawia się walka? Któraś ze stron ma znaczącą przewagę? Widać z tej odległości wyrazy ich twarzy? Da się z nich wyczytać morale? Jacy żołnierze i w jakich ilościach stoją przy klapie prowadzącej pod pokład? Od tego zależą jego dalsze kroki. -
Wejścia prowadzącego pod pokład strzegło czterech rosłych Orków, każdy był uzbrojony w buławę oraz topór dwuręczny. Po ich wyrazach twarzy można wywnioskować, że mają strzec dostępu do niego za wszelką cenę, mimo iż ręce ich świerzbiły do bitki z załogantami Agoty, którzy obecnie walczyli z najętymi do obrony statku kupieckiego najemnikami. Szala zwycięstwa zaczęła powoli przesuwać się na stronę Romualda i jego załogi, choć kilku dobrych wojów po jego stronie padło. Kapitanie, co mam przekazać naszym szpiegom? - głos Jina ponownie odezwał się w głowie fioletowowłosego. Wszyscy kupcy i strażnicy pod pokładem są martwi, Elfy są bardzo niepewne. Boją się, że trafią z jednej niewoli w drugą.
-
Hmm… którą broń mieli wyciągniętą, a którą nie? No i mogli siebie jakoś widzieć? Powoli już kształtował mu się plan a propo poradzenia sobie z nimi. Wszak ich obecność może zahamować impuls wejścia elfów i zmniejszyć drastycznie skuteczność zaskoczenia, a tego by nie chciał. W tym samym czasie wzmocnił oddziaływanie grawitacji na adwersarzy. Coś niewidzialnego miało ściągać na dół ich samych, pancerze oraz dzierżony przez nich oręż. Nie władował w to całej swojej mocy, nie miało to też ich nagle położyć na pokład, liczyła się dla niego ilość tym dotkniętych, a samo to miało bardziej przeszkadzać w walce i ułatwić innym wytrącenie z równowagi i położenie, albo i zabicie, kiedy będą się siłować sami z sobą, niż skutecznie wykluczyć ich z potyczki.
Wiadomość Jina mocno go wkurzyła. Cholera. Jego plan nieco zawodził… poza tym, muszą obecnie grać na czas - dopiero po pozbyciu się zielonej straży puści ich w bój. Wytrzymajcie jeszcze trochę… Każ im zebrać sprzęt od martwych, niech ich najlepsi wojownicy się gotują(chyba, że wcześniej to rozkazał, to zignoruj ten rozkaz). Mają czekać przy wyjściu, gotowi do ataku. Na twój sygnał wyjdą i zaczną walkę. Upewnij się jeszcze, czy wiedzą kogo atakować, albo pokrótce im opisz jak to wygląda. Będziesz mógł zobaczyć moimi oczyma to pole bitwy(oczywiście, jeśli się tak da). Przekazał swojemu człowiekowi. -
// Wesele odbyte, napierdalająca po wypiciu raptem kieliszka wina głowa już przestała boleć, rok szkolny się zaczyna… Spodziewaj się odpisów ode mnie raz na tydzień bądź dwa tygodnie. I co masz na myśli w pierwszych kilku zdaniach? Tych Orków?
-
//Tia.