Kryjówka Łaków.
-
-Chyba nie… Mogę wyruszyć nawet teraz.
-
Skinął głową.
- Poczekaj na obrzeżach na moich wojowników, a później poprowadź ich na miejsce. -
-Dobrze… - Kiwnęła głową i poszła tam, gdzie kazał czekać jej mag.
-
Nie czekałaś długo, jego wojownicy pojawili się po kilku minutach i wspólnie znów ruszyliście do Kasuss.
//Zmiana tematu. Zacznę Ci, gdy będziesz na miejscu.// -
Taczka:
Wraz ze swoją eskortą, Verofem oraz, co najważniejsze z punktu widzenia Twojego nowego pana, odpowiednimi listami i innymi dokumentami, wróciłaś do kryjówki Łaków nieopodal Gilgasz. -
Zaprowadziła więc Verofa do jej pana.
-
Łaki rozeszły się momentalnie do swoich kwater czy spraw, najwidoczniej wiedząc, że nie mają teraz potrzeby, aby składać raport Magowi lub byli pewni, że Ty to zrobisz. Wraz z Verofem wkroczyłaś do wielkiego drzewa, w którym znajdowała się kryjówka Maga. Czekał na Was lub miałaś tylko takie wrażenie, ale nim się odezwałaś, uniósł dłoń.
- Zaczekaj na zewnątrz. - powiedział, kierując słowa prosto do Ciebie. -
Chciała się postawić magowi i nie wyjść, ale za bardzo bała się jego reakcji, więc kiwnęła głową, po czym wyszła z drzewa, usiadła obok drzwi i czekała aż Verof wyjdzie.
-
I czekałaś tak dziwnie długo. Nie słyszałaś, o czym rozmawiali, o ile w ogóle rozmawiali, zawsze mogło to tyle trwać dlatego, że Mag przeglądał pieczołowicie każdy dokument. Tak czy siak, Verof w końcu wyszedł, a tak szerokiego uśmiechu na jego twarzy dawno nie widziałaś.
-
Wstała od razu, jak Verof wyszedł, a widząc jego uśmiech także się uśmiechnęła.
-O czym rozmawiałeś z panem czarodziejem? -
- O tym wszystkim, co miałaś dla niego zrobić. Uznał, że należy mi się za to nagroda, że zadbałem o dokumenty, abyś mogła je dostarczyć.
-
-Jaką nagrodę? Powiedz, powiedz! - Ucieszyła się, bo miała nadzieję, że Verof będzie mógł zostać przy niej.
-
- Uznał, że być może warto będzie we mnie zainwestować… W końcu będę kimś więcej niż pachołkiem, popychadłem i błaznem. Ale zanim to się stanie, zostanę tutaj przez jakiś czas.
-
-Co za ulga… - Przytuliła się do Verofa. - Jeśli miałbyś odjeść, to ja pójdę z tobą.
-
- To był jeden z moich warunków, a Mag nie miał chyba nic przeciwko.
-
-A chciałbyś może… - Zarumieniła się. - Pójść ze mną na spacer?
-
Pokiwał głową.
- Wątpię, żebym opuścił szybko to miejsce, a jakoś nie ciągnie mnie do towarzystwa reszty Łaków… Nie zrozum mnie źle, jestem im wdzięczny za pomoc, jakiej udzielili mnie i tobie, ale zwyczajnie jakoś… Nie wiem. Nie czuję się przy nich pewnie. -
-Dlaczego? - Zapytała z ciekawości.
-
Wzruszył ramionami, niepewnie rozglądając się wokół, ale chyba żaden z Łaków nie podsłuchiwał, a nawet jeśli, to nie obchodziły go zupełnie słowa chłopaka. Mimo to znów ściszył głos.
- To dziwne. Nienaturalne. Raz są ludźmi, raz zwierzętami. Przeraża mnie to, bo nie wiem z kim mam tak naprawdę do czynienia. -
-Nie wszyscy rodzą się normalni i naturalni… - Zasłoniła swoje uszy dłońmi.