Martwe Bagna
- 
 Kuba1001 Kuba1001‐ Jestem Magnurth Dildrat, ale za sprawą Paladynów i im podobnych najpewniej przeszedłem do historii pod pseudonimem Plugawiec lub Magnurth Plugawy. Przez moje długie, bo w dniu domniemanej śmierci miałem dwieście czterdzieści siedem lat, życie zdołałem opanować w różnym stopniu Magię Wody, Krwi i Elektryczności, a przede wszystkim Alchemię i Mutagenizm. Zapewne podczas drogi przez bagna natknąłeś się na wiele moich dzieł… Ta substancja, jak ją nazwałeś, to również moje dzieło, kryształ hibernacyjny, który pozwala zamkniętej wewnątrz osobie przetrwać w niezmienionym stopniu nawet kilkaset lat. Ja się przedstawiłem, Twoja kolej: Kim jesteś, jak tu trafiłeś i czemu mnie wybudziłeś? 
- 
 Vader0PL Vader0PL‐Jonathan Wassi, były uczeń Mrocznego Pana. Niestety, o nim więcej nie mogę powiedzieć, oprócz tego, że uciekł, żył na wyspie i posiadał wielkie moce magiczne. Trafiłem tutaj w sumie w wyniku jednej ze swoich wędrówek, a to, że cię wybudziłem… dzieło przypadku. Nie wiem więc, czy to była dobra, czy zła decyzja. Mniejsza, wcześniej o tobie nie słyszałem, co tylko sprawia, że ta moralna decyzja w sprawie uwolnienia cię jest jeszcze bardziej pomieszana i obecnie bez znaczenia. 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Pokiwał głową kilkukrotnie i skierował się do wyjścia, czyli tunelu, który tu wszedłeś. 
 ‐ Jak rozumiem to trafiłeś tu dzięki wskazówkom Goblinów, tak? ‐ spytał, a później przyłożył dłoń do ściany. Początkowo wyglądało to tak, jakby używał Magii Ziemi, ale zamiast tego w jakiś sposób zneutralizował pułapki, być może za pomocą jakiegoś mechanizmu lub panelu?
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001‐ Dziwi mnie, że dotrwali. ‐ powiedział i ogłosił nieco głośniej tłumowi zebranych potworów: ‐ Magnurth powrócił! Wasz pan żyje! 
 O dziwo, istoty zareagowały dość entuzjastycznie na te słowa i zbliżyły się jeszcze bardziej, jakby chciały napawać się obecnością swego stwórcy. Zaś on sam ruszył na bagna, otoczony kordonem swych dzieł.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001‐ Nie opuszczę Martwych Bagien, więc jeśli jest poza nimi to może być alternatywą wyłącznie dla Ciebie. ‐ powiedział i w tym momencie zatrzymał się. W sumie nic dziwnego, tutaj był już praktycznie środek bagien, więc o ile potwory nie robiły sobie z tego większego kłopotu to Wy mieliście problem, acz nie na długo, bo swoje zrobili Bagienni Giganci, chwytając Was i niosąc dalej.Trzeba wspominać, że Ciebie jeden chwycił za kołnierz szaty, podniósł i tak niósł, a czterej inni nieśli swego pana z nabożną niemal czcią? 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Lepsze to niż jako karma dla kociaka, prawda? Niemniej, po jakimś czasie w końcu trafiliście na miejsce, to jest: do położonego na wysepce fortu, starego, zarośniętego i wyglądającego na opuszczony, ale kręcące się po murach Gobliny oraz łopoczące na wietrze sztandary (z symbolem podobnym do tego, jaki znalazłeś na kamieniu, który doprowadził Cię do jaskini Plugawca) szybko sprawiły, że zmieniłeś zdanie w tej kwestii. Po kilku chwilach zastanowienia ruszyliście dalej, a Gobliny niezwłocznie otworzyły Wam bramę, którą na spotkanie z Wami wyszedł Goblin odziany w różne szmaty, kolczugę i paladyńśki hełm z podniesioną przyłbicą, o wiele za duży jak na jego zielony czerep. 
 ‐ Szefunciu! ‐ zakrzyknął radośnie, wypuszczając z dłoni dwa miecze i klaskając w dłonie. ‐ Szefunciu, żyjesz!
 ‐ Żyję, em… Jak się zwiesz? ‐ spytał nieco zbity z tropu Magnurth.
 Goblin natychmiast spoważniał i uderzył się pięścią w klatkę piersiową.
 ‐ Wodzu fortu i klanu Rechoczącego Czerepu, wnuk syna Borgotha, który zgodził się, żebyś był naszym szefo, szefo. A na imię mi Bragaht.
 ‐ Ach tak, Borgoth… Pamiętam go i z radością witam Ciebie, Bragahcie. Niemniej, omówmy wszystko w środku, zgoda? ‐ spytał Mag, a gdy Goblin pokiwał głową, całym towarzystwem weszliście do fortu, zaś za Wami zamknięto bramę.
- 
 
