Ghadugh
-
-
Kuba1001
//Ja to wziąłem z generatora :V//
‐ Nie słyszałem. ‐ powiedział po chwili szukania w pamięci Twego nazwiska. ‐ No dobrze, skoro przedstawienie się mamy już z głowy, to powiedz mi jak najwięcej o swych włościach, a więc siedzibie rodu, wsiach, źródłach dochodu i tym podobnych oraz o sąsiadach, zarówno to samo, jak i ich nastawienie do Was. -
Radiotelegrafista
Zamyśliła się na chwilę, niepewna tego, czy powinna zaraz wszystko opowiedzieć, jednak fakt, że to jej jedyna szansa na opuszczenie Ghadugh, przekonał ją.
‐ Siedzibą rodu jest pałacyk, murowany. Wsi mój ojciec ma pod sobą parę, danina z nich jest raczej całkiem niezła. Co do wrogów…największym i najbardziej zaciekłym z nich był, jest, pewien szlachcic, jednak nie wiem, czy po tym, jak pogodzili się w walce przeciwko orkom, dalej będą sobie skakać do gardeł. ‐ -
-
Radiotelegrafista
De facto, Desi cisnęło się wiele pytań na usta, jednak teraz, skupiła się tylko i wyłącznie na jednym celu ‐ jak najszybciej opuścić to miasto. Niemniej, przypomniała sobie o czymś, a raczej o kimś, kto tego pytania potrzebuje bardziej niż szlachcianka.
‐ Przed wzruszeniem do włości mojego ojca, mogę mieć jedną prośbę? ‐ -
-
Radiotelegrafista
‐ Zabierzmy ze sobą tamte niewolnice, chociaż parę z nich. ‐ Złożyła dłonie w nadziei, że Gideon zgodzi się na jej propozycję. Los uśmiechnął się do niej, ma szczęście, że wyrwie się z tego zapchlonego miasta. Nie chciała jednak trzymać tego szczęścia samolubnie dla siebie, szczególnie po słowach upadłego szlachcica o “prawdziwym życiu niewolnicy”.
-
Kuba1001
Niezbyt mogłaś wykonać ten gest, w końcu ręce wciąż miałaś solidnie związane za plecami, gdyż szlachcic najwidoczniej nie miał jeszcze zamiaru się ich pozbyć.
‐ Zobaczę, co da się zrobić. ‐ odparł i pomógł Ci wejść po kamiennych stopniach, gdzie usadził Cię na wygodnych skórach i futrach po swej lewicy.
‐ Pamiętaj: Ja już wiem, że nie jesteś Magiem, ale oni nie. ‐ powiedział Gideon i ponownie zakneblował Ci usta. ‐ Pomęczysz się z tą szmatą jeszcze kilka godzin, dopóki nie dobiję targu z Hobgoblinem. Wtedy wyjdziemy z Ghadugh wraz z moją świtą.
Po tych słowach zasiadł na swoim tronie i wykrzyczał jakąś komendę w języku zielonoskórych, a po chwili jego zbrojna straż zajęła z powrotem swoje miejsca, podobnie jak uzbrojony w wielki młot bojowy Ork, stając po prawej stronie tronu Apyra. Chwilę po nich, gdy uznali salę tronową za bezpieczną, do pomieszczenia wkroczyła Orczyca, całując Gideona namiętnie w same usta, na co on oczywiście odpowiedział, a później zajmując swe dotychczasowe miejsce na jego kolanach. Na samym końcu wkroczył Hobgoblin ze swoją świtą, a wtedy zaczęły się negocjacje w nieznanym Ci języku, w którym Gideon operował niezgorzej niż wspólnym. -
-
Kuba1001
Tak właściwie to do knebla byłaś już przyzwyczajona, więc nie sprawiał Ci on większych kłopotów, zwłaszcza że w czasie negocjacji szlachcic kilka razy Ci go zdjął, zapewne chcąc nastraszyć Hobgoblina i jego podwładnych Twoją “Magią,” ale później szybko z powrotem znów go zakładał. Jeśli chodzi o negocjacje to, poza tymi incydentami i kilkukrotnym podniesieniem głosu przez obie strony, były one dość spokojne i szły sprawnie, choć niewiele mogłaś zrozumieć. W ostatecznym rozrachunku chyba zakończyły się pomyślnie, bo zielone pokurcze uścisnęły dłoń Gideona, a później wyszły. Ten zaś zaczął wydawać wszystkim swym orczym kompanom polecenia w ich języku, za których wypełnianie ochoczo się wzięli.
Jeśli chodzi o Orczycę to ona, jako jedyna z zielonoskórych, nic nie robiła, może poza tym, czym zajmowała się wcześniej… Tak czy inaczej, wszystko wskazuje na to, że szlachcic okazuje jej swoje względy na tyle, że najpewniej ruszy razem z nim do Twoich, a niedługo jego, włości. -
-
-
-
Naczelny
//Morrak to moja postać główna, jakby co
Ja, Morrak, syn rzemieślnika, podszedłem do bram miasta i rozejrzałem się po okolicy. Zamierzałem tam wejść. Właśnie wtedy. W tej chwili. Jak prawdziwy Ork, wejść do Ghadugh i narobić bigosu, że całemu światu oczy wyjdą na wierzch! Nigdy nie byłem w tym mieście.
-
Kuba1001
Radio:
Pamiętałaś, że zdołał dostać się do środka, a później go chyba nie opuszczał, a i zielonoskórzy nie byli w stanie zdobyć szlacheckiej siedziby Rejenta, tak więc najpewniej żył i miał się dobrze, oczywiście w przeciwieństwie do swych ziem.
Szlachcic nie zauważył Twojego spojrzenia, był zbyt zajęty wydawaniem poleceń innym Orkom oraz kontynuowaniem przyjemności wynikających z tak bliskiego kontaktu z Orczycą.
Naczelny:
//KKK.//
‐ Stać kuwaaa. ‐ zarządził strażnik, wyciągając dłoń. ‐ Ktoś Ty? I czego kuwa? -
-
Kuba1001
Nie udało Ci się to, w końcu Gobliny postarały się, wiążąc Cię o wiele solidniej, niż wcześniej. Po chwili czekania uzbrojony w wielki młot dowódca straży szlachcica zameldował mu, że wszystko już gotowe do drogi, tak więc Gideon ruszył na zewnątrz, Orczyca za nim, a dopiero później Ty z Orkiem, który przerzucił Cię sobie przez ramię i poszedł za nimi. Zauważyłaś tam wozy zaprzężone w Wargi, na których znajdował się prowiant, woda, trunki, narzędzia, złoto, tych kilka ocalonych niewolnic i wiele więcej. Na każdym z wozów siedziało z dwóch Orków, a łącznie było ich (wozów) półtora tuzina. Uzupełniało to dwudziestu jeżdżących pojedynczo na Wargach jeźdźców oraz elegancki powóz, gdzie udał się Apyr ze swą kochanką. Ork również usadził Cię w środku, na przeciw tamtej dwójki, a sam zajął miejsce na koźle obok woźnicy. Chwilę później cały konwój powoli ruszył, opuszczając wreszcie Ghadugh.
//Zmiana tematu, zacznę w Leśnym Trakcie, gdy będziesz na miejscu.// -
Naczelny
*No tak, tego można byłoby się spodziewać. Zatrzymali mnie. W końcu to stolica. W sumie to prawdziwego celu tej podróży im nie mogę wyjawić. Wymyślę coś na poczekaniu… Tak, już wiem. Będę zgrywał jakiegoś robotnika. Może mnie wpuszczą.
‐ Pracuję jako górnik w niedalekich kopalniach. Potrzebuję lekkiej łopaty. Możecie mnie przeszukać, ale będę mógł wejść, tak? ‐ odezwałem się do strażnika.*
-
Kuba1001
//Jak już coś zapisujesz tą kursywą, to tylko myśli, resztę pisz już zwykłą czcionką.//
Strażnicy uznali, że takie wyjaśnienie im pasuje, a więc bez większego pie**olenia wpuścili Cię do środka. Cóż, poszło gładko, co pewnie by się nie udało, gdybyś podał się za wojownika, łupieżcę czy kogoś w tym rodzaju. -