Ghadugh
-
-
-
Naczelny
//Morrak to moja postać główna, jakby co
Ja, Morrak, syn rzemieślnika, podszedłem do bram miasta i rozejrzałem się po okolicy. Zamierzałem tam wejść. Właśnie wtedy. W tej chwili. Jak prawdziwy Ork, wejść do Ghadugh i narobić bigosu, że całemu światu oczy wyjdą na wierzch! Nigdy nie byłem w tym mieście.
-
Kuba1001
Radio:
Pamiętałaś, że zdołał dostać się do środka, a później go chyba nie opuszczał, a i zielonoskórzy nie byli w stanie zdobyć szlacheckiej siedziby Rejenta, tak więc najpewniej żył i miał się dobrze, oczywiście w przeciwieństwie do swych ziem.
Szlachcic nie zauważył Twojego spojrzenia, był zbyt zajęty wydawaniem poleceń innym Orkom oraz kontynuowaniem przyjemności wynikających z tak bliskiego kontaktu z Orczycą.
Naczelny:
//KKK.//
‐ Stać kuwaaa. ‐ zarządził strażnik, wyciągając dłoń. ‐ Ktoś Ty? I czego kuwa? -
-
Kuba1001
Nie udało Ci się to, w końcu Gobliny postarały się, wiążąc Cię o wiele solidniej, niż wcześniej. Po chwili czekania uzbrojony w wielki młot dowódca straży szlachcica zameldował mu, że wszystko już gotowe do drogi, tak więc Gideon ruszył na zewnątrz, Orczyca za nim, a dopiero później Ty z Orkiem, który przerzucił Cię sobie przez ramię i poszedł za nimi. Zauważyłaś tam wozy zaprzężone w Wargi, na których znajdował się prowiant, woda, trunki, narzędzia, złoto, tych kilka ocalonych niewolnic i wiele więcej. Na każdym z wozów siedziało z dwóch Orków, a łącznie było ich (wozów) półtora tuzina. Uzupełniało to dwudziestu jeżdżących pojedynczo na Wargach jeźdźców oraz elegancki powóz, gdzie udał się Apyr ze swą kochanką. Ork również usadził Cię w środku, na przeciw tamtej dwójki, a sam zajął miejsce na koźle obok woźnicy. Chwilę później cały konwój powoli ruszył, opuszczając wreszcie Ghadugh.
//Zmiana tematu, zacznę w Leśnym Trakcie, gdy będziesz na miejscu.// -
Naczelny
*No tak, tego można byłoby się spodziewać. Zatrzymali mnie. W końcu to stolica. W sumie to prawdziwego celu tej podróży im nie mogę wyjawić. Wymyślę coś na poczekaniu… Tak, już wiem. Będę zgrywał jakiegoś robotnika. Może mnie wpuszczą.
‐ Pracuję jako górnik w niedalekich kopalniach. Potrzebuję lekkiej łopaty. Możecie mnie przeszukać, ale będę mógł wejść, tak? ‐ odezwałem się do strażnika.*
-
Kuba1001
//Jak już coś zapisujesz tą kursywą, to tylko myśli, resztę pisz już zwykłą czcionką.//
Strażnicy uznali, że takie wyjaśnienie im pasuje, a więc bez większego pie**olenia wpuścili Cię do środka. Cóż, poszło gładko, co pewnie by się nie udało, gdybyś podał się za wojownika, łupieżcę czy kogoś w tym rodzaju. -
-
Kuba1001
Szamanów było tu pewnie bez liku, w końcu każda większa i szanująca się banda łupieżców ma jedną, sama armia Księstwa dysponuje ich sporymi zastępami, wielu rezyduje na dworze tutejszego władcy, a i pewnie niejeden oferuje swoje usługi takie jak zaklinanie, pędzenie bimbru czy leczenie gdzieś w mieście, ale najwidoczniej nie tuż przed główną bramą, gdzie widziałeś jedynie tablicę ogłoszeń, karczmy, burdele i drogę prowadzącą na główny rynek.
-
Naczelny
Czas wejść do jakiegoś publicznego budynku i spytać się, czy mógłbym wykonać jakąś pracę w zamian za pieniądze. Muszę kupić jakąś broń białą, a później być może mikstury alchemiczne. Przydadzą się. Dobrym celem do tego wydaje się chociażby karczma.
Wszedłem do pierwszej lepszej karczmy, która mi się nawinęła (jeśli oczywiście nie miała odźwiernego) i zacząłem przerzucać oczami po okolicy.
-
Kuba1001
Orcza karczma, jak to orcza karczma: Spore pomieszczenie pełne zielonoskórych: Orków, Goblinów i Hobgoblinów, którzy siedzieli przy stolikach większymi lub mniejszymi grupkami, tudzież samotnie, czasem nawet z wilkami i Wargami u nóg, grając w karty czy kości, jedząc, pijąc, śmiejąc się, rozmawiając, planując i opowiadając historie. Uzupełniał to rzecz jasna kontuar, karczmarza za nim, a dalej ‐ szafka pełna trunków oraz okienko i wejście do kuchni, w której serwowane są ulubione posiłki zielonej braci, przede wszystkim oparte na mięsie lub złożone tylko i wyłącznie z niego.
-
Kazute
Torg Kamienny Topór już od jakiegoś czasu siedział w jednej z lepszych karczm w mieście, w towarzystwie trzech towarzyszy. Reszta rozlazła się po łaźniach, innych karczmach czy burdelach, by zaspokoić swoje rządze z jakąś pierwszą lepszą ludzką bądź elficką dz*****. Zielonoskóry upił spory łyk ze swojego kufla piwa i odezwał się do kompanów.
‐ Torg pyta swoich przyjaciół, czy oni tak jak on wolą piękne orczyce od darmowych ku*ew ludzkiego lub elfickiego szczepu? -
-
-
-
Kuba1001
Kazute:
‐ No to oby te wszystkie mity były mitami, bo jak to prawda, że nie można mieć dzieci po przeleceniu magicznej dziewki, to już szefo po ptakach. ‐ rzekł znów ten sam zielonoskóry, jednocześnie nawiązując do tamtej dość przyjemniej nocy z tamtą Elfką… Albo Driadą… Sam już w sumie nie pamiętasz, zwłaszcza że próbowała w trakcie nasłać na Ciebie niedźwiedzia za pomocą Magii Natury, a później któryś ją utrupił, żeby nie wezwała gorszej ch*jozy.
Naczelny:
‐ No, tak to się składa, że my, jak to wszyscy Orkowie, żyjem z grabieży, a do tego na morzach, a tam się Magu Powietrza na pewno przyda. ‐ powiedział zagadnięty Ork, zakładając masywne ramiona na szerokiej piersi. ‐ No, ale to pod warunkiem, że nie łżesz, bo wypie**olim Cię do rybek przy pierwszej okazji. -
-
-
Kuba1001
Naczelny:
//Grasz Orkiem? Graj jak Ork, tak nie zapytałby żaden zielonoskóry, to brzmi zbyt mądrze jak na ich standardy.//
Ork podrapał się po głowie i zastanowił.
‐ Skoro jesteś Magiem Powietrza, to co miałbyś niby, kuwa, robić? Chyba wiadomo, że napi**dalać w żagle, żebyśmy szybciej płynęli, nie? A reszty to Ci nie będę mówił, niby na chj Ci to wiedzieć, może niby nowym kapitanem chcesz zostać albo komuś nas wsypać, co?
Kazute:
Przyznali Ci rację i również pozbyli się nadmiaru trunków z kufli, zaś rozmowa przestała się nieco kleić…