Ruiny domostwa niedaleko Gilgasz
-
*Idąc na południowy wschód, można natrafić na zniszczony budynek na wzgórzu, wokół którego rosną gęsto dynie. Jednak nie należy się zbliżać na odległość bliższą niż trzy metry od wzgórza! Nie dlatego, że mogą tam być bandyci. Nie dlatego, że jest to magiczna pułapka. Dwieście sześćdziesiąt sześć lat temu to wzgórze to było zamieszkane przez potężnego Nekromantę zdolnego tworzyć prawdziwe armie potworów i bezgłowe Upiory. I choć został zgładzony, to potężna energia magiczna nadal tutaj działa i może opętać podróżnych, którzy zbliżyli się do domostwa, lub do pola dyniowego. Nawet Paladyni mają ważniejsze sprawy do roboty, niż walka z energią dawno martwego Maga i zalecają unikanie tego miejsca. *
*Samo domostwo wydaje się małe i może być w nim wiele ksiąg magicznych i kilka artefaktów, ale trójka Paladynów kiedyś udała się tam i przeszukała cały budynek, jednak niczego nie znalazła. A przede wszystkim: Nie było artefaktów. Tak więc nadal żyjący Upiór gdzieś się ukrywał, ale z pewnością te ruiny odpadają. Nie ma miejsca, żeby się tutaj ukrył. Paladyni opuszczając to miejsce, podpalili budynek, ale ten po jakimś czasie samoistnie zgasnął. Uznano to za kolejny zły omen i oddalono się od tego opuszczonego przez Pradawnych miejsca. *
Są jednak plotki o piwnicy Nekromanty, w której to podobno znajdują się wszystkie jego cenne rzeczy. Jednakże Paladyni niczego nie znaleźli, a i przecież miejsca dla konia Upiora nie mogłoby tam być. Czyli ta opcja z góry odpada, a po wielu latach poszukiwań uznano, że tylko trzeba wzmocnić obronę miasta, gdyż potwór będzie uderzał kilka razy, ale słabo. W końcu jakiś kruk znajdzie artefakt i go rozbije, kończąc tym samym życie Upiora
-
Vader0PL
Dyniogłowy, koszmar nocny, zszedł z konia i zabrał worek z jego grzbietu. Choć Upiór nie opuszczał okolic Gilgasz, to tym razem zaryzykował i ruszył aż pod Argent, gdzie też złapał jednego cywila i uciekł niezauważony do swej siedziby. Nieszczęśnika czekały prawdziwe tortury, jednakże jak na razie mógł się cieszyć życiem. Został przywiązany do jednego ze słupów utrzymujących budynek, dzięki któremu nie zawala się do piwnicy. Same wejścia do piwnicy były dwa: Jedno ukryte pod belkami w domie dla Upiora, a drugie dla konia, prowadzące tunelem przez prawie sto metrów na zachód. Zręczny jeździec z pewnością mógłby galopować tym tunelem i z pełną prędkością wyskoczyć na powierzchnię. W szczególności, że wejście do unelu byłe ukryte jedynie kamieniami, gałęziami, liśćmi, mchem i pnączami. Na Zimę Dyniarz nie opuszczał swej kryjówki, przez co mogła ona spokojnie zostać zasypana śniegiem. W ukrywaniu się pomagał fakt opętanego konia, który nie musiał jeść i nie zostawał za sobą śladów. Jakby biegł po cieńkiej warstwie mgły…
-
-
Vader0PL
Ruiny starego domostwa zapełniły się krzykiem przerażonego człowieka. Nie uszło uwadze Upiorowi, że próbował się uswobodzić z więzów i popędzić tunelem na wolność, choć pewnie wiedział, że mało mu to da w walce z Dyniarzem. W szczególności, gdy nadal towarzyszył mu opętany koń. Dyniogłowy postanowił uciszyć jeńca, ściągając swoją głowę dynii i umieszczając ją przed jeńcem na taką odległość, że widziałby ją dokładnie, ale nie byłby w stanie jej kopnąć. Wydawać się miało śmiertelnikowi, że dynia do niego mrugnęła.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Vader0PL
W trakcie swej drogi Upiór zauważył dwie okazje do zbiorów marionetek. W jednej sytuacji zyskałby trójkę marionetek, jednakże tuż za nimi był inny wóz, z kilkunastoma śmiertelnikami. Dyniarz nie zamierzał marnować okazji i pognał konia do galopu, by ten wyskoczył na drogę przed pierwszych. Wtedy też zdjął swoją piekielną dyniową głowę i cisnął nią w zwierzę, by te zostało pokryte ogniem i odmówiło posłuszeństwa. Nie tracąc okazji ani czasu ruszył pędem dalej, by poważnie zranić resztę koni.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-