Jemu i tak ciężko jest jakkolwiek się schować, to wzleciał w powietrze i obserwując jak idą krasnoludy leciał za nimi i spoglądał też na kierunek w jakim się udają.
Kiwnął głową w geście zrozumienia, lecz nic już więcej, nie mówił, bo trafiliście na miejsce, czyli pod olbrzymią górę, bardzo podobną do tej odwiedzonej wcześniej.
Wszyscy myśleli podobnie, więc zaczęliście obchodzić górę. Znaleźliście wejście, ale wraz z nim około setkę krasnoludzkich piechurów, z tuzin kuszników i dwa skorpiony.