Galera "Czarny Jastrząb"
-
//Czekam na Vadera.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Ciągle podążał za swoim celem. Jeżeli spróbowała sobie zablokować jakoś drogę, to wykorzystał swoją siłę, by się przebić przez jakąkolwiek blokadę. -
Goblinka zdołała uciec, ale nie był to koniec jej kłopotów, bowiem zatrzaśnięty właz nie był problemem dla mocarnego najemnika, który wyrwał go chwilę po zatrzaśnięciu. Jakby tego było mało, pod pokładem spotkała dwóch ludzkich załogantów, zapewne na warcie, nieco zdziwionych, ale trzeba im przyznać, że szybko rozpoznali intruza i chwycili za długie noże, kierując się ku pechowej złodziejce.
-
Przed sobą miała dwóch marynarzy, za sobą rzeźnika w puszcze, nie mogła zwolnić i tego nie zrobiła. Korzystając z pędu, zaraz przed załogantami rzuciła się na podłogę i prześlizgnęła między nimi, dodatkowo pomagając sobie magią. Po tym pobiegła dalej, nie odwracając się za siebie.
-
Plan miałaś dobry, ale łut szczęścia i przypadek zawadziły na tym, że Ci się nie powiodło, gdy jeden z załogantów przypadkiem Cię kopnął. Nie było to silne kopnięcie, ale Ty nie byłaś zbyt duża, nawet jak na rasowe standardy, więc odrzuciło Cię nieco w tył i oszołomiło, co dało też czas tamtej dwójce na otrząśnięcie się z magicznego ataku, którego na pewno się nie spodziewali. Jeden z nich został z tyłu, rozumiejąc, że dwóch to za dużo, pozwalając swojemu kompanowi Cię pochwycić, a przynajmniej spróbować.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Szeth tymczasem spróbował na czas zbliżyć się do goblinki i ją pochwycić w żelazny uchwyt, by nie mogła dalej uciekać. -
//Radio już się raczej z tego nie wykaraska, zresztą nigdy nie miał, bo dopiero schwytanie mogło umożliwić dalszy postęp w fabule, ale jeszcze zaczekam, żeby dać mu szansę na napisanie czegokolwiek.//
-
//
//Spróbowała wyrwać się z oszołomienia i wstać. Szybko rozejrzała się dookoła, by znaleźć jakąkolwiek opcję ucieczki. Jeżeli takiej nie było, spróbowała przemknąć między marynarzem, a ścianą.
-
Pomimo prób, zwinna złodziejka nie zdołała wymknąć się w tym razem, trafiając w stalowy chwyt potężnego najemnika, który mógłby bez większych trudności zmiażdżyć ją, gdyby tylko zechciał, nie wkładając przy tym całej siły w taki wysiłek, jeśli można to tak nazwać.
-
— Puszczaj, puszczaj, puszczaj! — Wrzeszczała Tissaen, wierzgając i z całych sił próbując wyrwać się z dłoni marynarza. Okładała go wszystkimi swoimi kończynami po czym tylko mogła.
-
//Vader?//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Chwycił ją na tyle mocno, by nie mogła mu uciec, po czym ruszył z nią przez pokład, by ją odprowadzić do kapitana. -
Goblinka niestety nie miała jak się wyrwać, więc najemnik, a wraz z nim dwaj spotkani marynarze, powrócili do kajuty kapitana, który rozgonił już zbiegowisko.
- Zwiążcie ją i możecie odejść. - polecił całej trójce, ale do najemnika dodał jeszcze: - A jeśli ona jest tym, kim myślę, możesz liczyć na dodatkową premię. -
Tissaen lękliwie rozglądała się dookoła. Teraz ma przejebane, teraz ma przejebane, teraz ma tak bardzo przejebane.
-
Stalowy uścisk tej wielkiej kupy mięcha wystarczyłby aż nadto, ale nie mógł trzymać Cię cały czas, więc pozostali skrępowali Ci ręce za plecami, a także nogi, wiążąc solidne marynarskie supły, przez które nie zdołasz wyślizgnąć się łatwo z lin. Potem postawili Cię na krześle w kapitańskiej kajucie i wszyscy odeszli, zostawiając Was samych, a kapitan usiadł naprzeciwko Ciebie.
- Nie masz już jak uciec, więc może wreszcie zaczniesz mówić prawdę?
//Ogółem to polecimy tu z kilkoma postami i przewijam akcję do następnego dnia, żeby dać nieco akcji pozostałym, a potem już prosto do Archipelagu.// -
— Kiedy już Ci powiedziałam prawdę, szajbusie! Rozwiąż mnie z tego! — Wiedząc, że wcześniejsza wersja przedstawionych wydarzeń nie wypaliła, Tissaen przybrała bardziej ofensywną taktykę.
Wiła się i kręciła na krześle jak mogła, próbując wydostać się z lin. -
Niestety, były związane zbyt solidnie, abyś mogła tak łatwo się z nich uwolnić, tu potrzebna będzie czyjaś pomoc, coś ostrego lub odrobina Magii.
- Więc wciąż uważasz, że nie masz nic wspólnego z Ponurym Opojem? Że to nie on nasłał Cię, żebyś okradła mnie z artefaktów, na które od dawna się czai? - odparł pytaniami kapitan, również obstając przy swojej wersji wydarzeń. -
— Jakich, do cholery, artefaktów?! A tego Ponurego Napoju nawet nie znam ani próbowałam! Ja tutaj przyszłam tylko po moje pieniądze z kart! Nie moja wina, że odpłynęliście ze mną, mogliście poczekać, kurde. — Odgryzała się, nie mając zamiaru kłamać dla uciechy kapitana szajbusa.
-
- Nim wrócimy do Gilgasz minie wiele miesięcy… Przez ten czas nawet Tobie rozwiąże się język. Zabrać ją! - powiedział, ucinając dyskusję, a dwóch marynarzy wróciło do jego kajuty, zabierając Cię pod pokład, niedaleko ładowni pełnych zapasów czy towarów lub pustych, czekających na wypełnienie innymi łupami. Gdziekolwiek się kierowaliście, to kapitan nie kłamał i naprawdę była to długa podróż. Niemniej, Ciebie wprowadzono do niewielkiego pomieszczenia, gdzie znajdował się jedynie stół, trzy krzesła i kilka lamp oświetlających wszystko. Były też trzy mikroskopijne cele, przynajmniej z punktu widzenia człowieka, Ty mogłaś cieszyć się ze swoich gabarytów, bo przynajmniej będziesz miała w miarę komfortowe warunki, nie licząc rzecz jasna ciasnych więzów.
-
I co, mają ją zamiar tutaj trzymać?I pewnie tylko o chlebie i wodzie! O nie, ta wizja nie odpowiadała Tissaen. Na razie nie będzie niczego próbowała, nie w towarzystwie tych chacharów, ale później od razu się stąd wywinie.