Bez wątpienia był to okręt, wielkością przypominał “Jastrzębia.” Ma jego banderze widać było czarne miecze, a między ich klingami widniała czerwona klepsydra.
‐ Jaka bandera? ‐ krzyknął kapitan, który pojawił się na pokładzie.
‐Zaraz przyjrzę się załogantom, ich wygląd też może o sobie co nieco powiedzieć.‐ Powiedział jeszcze, a następnie z pomocą lunety oglądał osoby na statku.
‐No normalnie. Umarli, a po całym pokładzie rozsmarowana jest krew. Pośród tej martwej załogi widziałem orków, ludzi i goblinów, może doszło tu do jakiejś paskudnej walki?
‐ Albo ich ominiemy, albo podpłyniemy. ‐ zastanowił się na głos kapitan. ‐ No dobra. Sternik! Kurs na ten okręt. A Ty, Szkarłatku, wypatruj wszystkiego wokół, coś mi tutaj śmierdzi.
‐Zawsze mogli być to mieszkańcy tej wyspy, naprawdę nieprzyjemna okolica…‐ Powiedział jeszcze i zabrał się do obserwacji zarówno statku i okolic jak i samej wyspy.
Wasz okręt ruszył powoli ku statkowi‐widmo, a załoga przyszykowała nie tylko medykamenty, ale też broń, bo w końcu to, co zabiło załogę, zawsze może wrócić, albo jeszcze jest w pobliżu.
Postanowił udać się tam w ciekawszy sposób i wykorzystując swoją magię przeskoczył z jednego statku na drugi. Starał się być gotowym na jakieś próby ataku na niego.
Żadnej próby ataku, wszyscy załoganci martwi, a marynarze z “Jastrzębia” zaczynają badać pokład w poszukiwaniu śladów. Widzisz też drugą grupę z galery, najpewniej medyków.