‐ A i owszem, szanowny panie. ‐ odparł człowiek o bujnej brodzie i bokobrodach, który piastował urząd karczmarza. ‐ Jedzenia u nas nie brakuje, a i piwo przednie.
Po chwili karczmarz wrócił, niosąc tacę, a na niej chleb, kawałek sera, pętko kiełbasy, nożyk i miskę jakiejś zupy.
‐ Za całość to ja wezmę tak z pięć złota.
‐ Wiecie może co się teraz na świecie dzieje, albo przynajmniej na tych ziemiach? Bo ja to mieszkam chyba na największym pustkowiu na tym kontynencie ‐ zaśmiał się.
‐ Ta, a jak jakiś ork czy inne ścierwo przyjdzie, to i stu naszych mu nie da rady. Też nie lubię wojen, ale zawsze lepiej mieć jakieś minimalne szanse na obronę, czy coś.