‐Od innych orków słyszałem, że zajmuje się jaką książką, na której było wyryte słowo ‘‘Rosen’’, co znaczy Róża. Chodzi o taką roślinę, czerwone płatki, kolce na łodydze…
‐ Są trzy. ‐ powiedział Lord po dłuższym milczeniu. ‐ Jedna zaginęła, druga znajduje się w odległym mieście Elfów, a ostatniej pilnuje smok. Dobrze spożytkujcie tę wiedzę. A teraz odjedź.
Kiwnął głową.
Wychodząc rzucił ostatnie zdanie.
‐Jedyne, co może spowolnić proces szukania róży przez twojego ucznia, to jak najszybsza bitwa z krasnoludami.
Po tych słowach zamknął drzwi i odszedł.
Prosto do zamku Jonathana.
‐ Za mroczne klimaty. ‐ stwierdził Walon. ‐ Poza tym pewnie śmierdzi Orkami.
Natomiast armia spokojnie zbliża się do zamku, a na drodze stoją Wam tylko nieliczne kamienie. Nic niezwykłego.
‐ Właściwie to nie jest pies, ale tak… Miałem. Właściwie to nadal mam, ale ostatnio stracił swój morderczy temperament. Mam go całe życie, więc obawiam się, że może już kończyć żywot.
‐ Śmierć tak bliskiego zwierzęcia to jak śmierć przyjaciela .‐ pokiwał smętnie głową ‐. Miło by było wrócić kiedyś do życia Barona, ale to już chyba zamknięty rozdział mojego krasnoludzkiego żywota .