Sainen
-
Nikt nie zauważył Twojego przybycia, było tu zbyt wiele osób: Całkiem ładne i kuso odziane kelnerki, kupcy, mieszczanie, wykidajły, najemnicy, handlarze, marynarze i wielu, wielu innych. Niemalże wszyscy byli ludźmi, nie ma co się zresztą dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że terytoria innych ras są zwykle obstawione szczelnym kordonem Demonów czy ich pachołków, jednak w tak wielkim mieście jak Sainen, nawet teraz, nie mogło zabraknąć kilku ponurych Krasnoludów sączących piwo przy stoliku w rogu karczmy, gdzie leżało też ich pokaźne uzbrojenie, czyli topory jednoręczne, sztylety, berdysze i coś, za co wielu oddałoby tu życie, czyli najnowsze krasnoludzkie muszkiety, bijące na głowę wszystkie arkebuzy i inne konstrukcje wykorzystywane przez ludzi bądź Gobliny. Samych Goblinów nie było, ale zauważyłeś, usłyszałeś i poczułeś niemalże w tym samym momencie bandę głośnych, cuchnących i uzbrojonych po zęby Orków, najpewniej najemników, zajętych rozdzieraniem na sztuki smażonego wieprza i wlewaniem w siebie coraz to większych porcji różnych trunków.
-
Starałem się wybrać wzrokiem najbardziej odpowiadające mi indywiduum, jeśli takowego nie było, tradycyjnie podszedłem do karczmarza.
-
//A teraz określ dokładnie, co rozumiesz przez “najbardziej odpowiadające mi indywiduum”, bo sam sobie to dopowiem i dostaniesz bandę Orków do towarzystwa.//
-
//indywiduum odpowiadające celowi mojej misji; jakiś paladyn albo inny urzędnik, albo jakąś najlepsza najładniejsza.//
-
//Problem jest taki, że nie wiem, jaką masz misję, sam miałeś coś wymyślić.//
Nie było tu nikogo takiego, może poza kelnerkami, wszystkie wydawały się jednakowo ładne, choć Tobie w oko szczególnie wpadła pewna blondynka, o włosach spływających luźno po plecach do ich połowy, sporych krągłościach, które uwydatniał jej roboczy strój, oraz bardzo ładnej twarzyczce. Mogła mieć około dwadzieścia lat, może więcej. -
//Misja: Zrobić porządek.//
Podszedłem więc do karczmarza, zawsze lepiej mieć przygotowane lokum i posiłek, zaraz po podróży. Może w trakcie ktoś się objawi…?
-
//Ale żeś to teraz dobrze wykombinował.//
Może i tak, może i nie, nie ma co liczyć, żeGMopatrzność będzie wiecznie się do Ciebie uśmiechać i podejmować za Ciebie wybory, całe życie prowadząc za rączkę.
- Nieczęsto tu takich widujemy. - powiedział karczmarz, rozpoczynając rozmowę, gdy tylko zawitałeś do lady. Był już podstarzałym, siwiejącym człowiekiem, ale wciąż miał dobrze zarysowane muskuły, a tatuaż w postaci kotwicy wystający po części zza rozsuniętej koszuli dość dobitnie świadczył o tym, czym się wcześniej zajmował, nim otworzył biznes U Gryfiego Barona. - Co robi tu Inkwizytor? -
//To żart był. Nie oglądasz klasyków to nie wiesz… :///
- Opatrzność mnie do Was zaprowadziła - powiedziałem, uśmiechając się. - Pierwszy raz jestem w mieście, szukam… wszystkiego; czy to lokum, czy pracy. Bo i na tym polega moja praca, na rozglądaniu się. Zjadłbym coś, zostawił szpej i ruszył w poszukiwaniu miejsca, gdzie będę bardziej potrzebny. -
- No to możesz już teraz wybyć z miasta, Demonów, Upadłych ani innych Mrocznych Elfów nie ma w okolicy od dawna.
-
- Chodzą słuchy, że się zbieracie, by przeciwko nim wyruszyć. Warto obserwować postęp wydarzeń, a dodatkowa para rąk (a także oczu i uszu), zwłaszcza z moimi umiejętnościami, powinna się przydać.
-
- Nie mi to oceniać, ja tu tylko piwo sprzedaję. A jak już o piwie mówimy, to życzy sobie Inkwizytor kufel albo dwa?
-
- Poproszę.
Po zapłacie przeniosłem się do wolnego stołu jeśli takowy znalazłem…
-
Przez tych kilka minut, które zajęła Ci rozmowa z karczmarzem i oczekiwanie na zamówienie, niewiele się tu zmieniło, lokal wciąż był zatłoczony, więc wolnych stolików zwyczajnie brakowało.
-
Egh… Dylemat czy usiąść pomiędzy krasnoludami, czy orkami. Pozostała mi jedną opcja; zostałem przy ladzie.
-
Karczmarz nie miał zamiaru bynajmniej Cię stamtąd wygonić, więc mogłeś w spokoju tam siedzieć i żłopać swoje piwsko, rozglądać się za kelnerkami czy robić to, co powinien Inkwizytor w terenie.
-
Po wypiciu wyszedłem w celu znalezienia bardziej rozmownych interlokutorów lub bardziej odpowiadających mej misji jak na przykład jakiś ratusz czy inne tałatajstwo.
//A elfiej lokacji jak nie było tak nie ma. :(//
-
Świetny plan, nic tylko ruszyć dupsko w troki i wcielić go w życie.
-
Tak jak chciałem wcześniej, teraz lekko upojony wypitym piwem spojrzałem na drogowskazy, aby móc trafić do ratusza albo innego miejsca gdzie znajdują się ważne persony.
-
Jakiekolwiek znaki nie były potrzebne, położony w centrum miasta, zbudowany z marmuru, pięknie zdobiony, skrzący w świetle dnia od złota, srebra, bursztynu i klejnotów, o imponującej kolumnadzie i licznych płaskorzeźbach - tak właśnie prezentował się miejski ratusz, a nawet ktoś, kto zawitał tu po raz pierwszy, nie mógłby pomylić go z czymkolwiek innym.
-
Pewnym krokiem wszedłem do środka wiedząc, że płaszcz jest przepustką przez wszystkie drzwi.