Miasto Gilgasz.
-
JurekBzdurek
Kuba1001 pisze:Max:
Pokiwał głową i zostawił Cię na zewnątrz, wracając po kilku minutach, prowadząc za sobą pięciu ludzkich strażników miejskich słusznej postury, z którymi to niezwłocznie ruszył do feralnej karczmy.
Jok:
W środku czekały na Ciebie olbrzymie bogactwa, jednakże nie w postaci klasycznego złota, srebra, klejnotów i tym podobnych skarbów, lecz były to… Suknie. Owszem, wykonane z różnych materiałów, o różnym kolorze i kroju, ale nawet Twoje nieprawione w rozpoznawaniu sukien oko doskonale widziało, że nie są to byle fatałaszki z miejskiego targu, ale ubrania, na jakie mogą pozwolić sobie tylko damy z zamożnego mieszczaństwa, arystokracji i tym podobnych stanów.Zaczął pakować wszystkie poza dwiema najbliżej drzwi do swojej kieszeni w pustce, bardzo uważając, by zdobienia nienarobiły hałasu. W końcu po co komu więcej niż dwie kiecki?
-
Kuba1001
Bandi:
//Wypowiedzi postaci zaczynaj myślnikiem.//
Strażnicy nie odpowiedzieli nic, tylko zapisali to, co powiedziałeś i odsunęli się tak, żebyś mógł wejść, ale to i tak wystarczająco, nieprawdaż?
Max:
Krasnolud wzruszył ramionami, a po chwili otrzymałeś odpowiedź, gdy przed szereg wystąpiły trzy osoby: Pierwsi dwaj, Goblin i Hobbit, byli raczej typowymi przedstawicielami swojego gatunku, mężczyzna zaś zdawał się być, mimo swojej tuszy, dobrym wojownikiem, co sugerowała sama postawa, sposób trzymania broni i wiele więcej.
‐ No, idźta już. ‐ mruknął brodaty strażnik, tupiąc nogą w oczekiwaniu.
Jurek:
Najwidoczniej mieszkańce tej wieży. Lub mieszkankom. Niemniej, obrobiłeś tę garderobę w kilkanaście minut, cicho i bezszmerowo, dokładnie tak, jak to być powinno. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Nie pamiętam.//
Pozostali nie mieli nic przeciwko temu, żeby reszta odwaliła całą brudną robotę, ale po kilku minutach do Waszych uszu doszedł odgłos konkretnej rozróby z karczmy, a po kolejnych kilku minutach przez tylne drzwi próbowało uciec dwóch ludzi, wypadałoby coś z tym zrobić.
Jurek:
Przynajmniej kwadrans, na zewnątrz zaś zupełnie nic się nie zmieniło.
Bandi:
Karczm w Gilgasz było wiele, Ty trafiłeś do jednej z nich, najbliższej, czyli “Strudzonego Wędrowca,” gdzie zastałeś sztandarowy przykład karczmy, jakich wiele w całym Elarid: Duża izba, a w niej stoły i krzesła, długi kontuar, za nim barman, a za nim z kolei szafka pełna alkoholi. Dalej były drzwi i małe okienko do kuchni, gdzie pewnie karczmarz składał zamówienia. Klientela, zajęta piciem, paleniem, jedzeniem, grą w karty lub kości czy też rozmową składała się z przedstawicieli wielu ras i profesji, jak przystało na karczmę, do tego w tak kosmopolitycznym mieście, jakim było Gilgasz.
Attero:
Najlepiej szukać kupców tam, gdzie innych wilków morskich, czyli w jednej z karczm, bo mało prawdopodobne, żeby ktoś miał ochotę grać w karty na ulicy bądź zaprosić Cię na swój statek. -
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Goblin i Hobbit nawet nie mieli zamiaru Ci towarzyszyć, trzeci strażnik spróbował, ale jego waga i słaba kondycja sprawiły, że szybko odpadł z pogoni i zostałeś sam. Jednakże, sądząc po odgłosach szczęku oręża i przekleństw, przy wejściu też trwała walka, więc jednak na coś się przydali. Na szczęście Twoi przeciwnicy też nie grzeszyli inteligencją, więc uciekali razem, zamiast się rozdzielić, a na dodatek panika dała im się we znaki, przez co zawędrowali do ślepej uliczki. Nie mając wyboru, ustawili się frontem do Ciebie i plecami do ściany, dobywając broni: Jeden sięgnął po krótki miecz wiszący przy pasku, drugi zaś wydobył dwa sztylety. Ustawili się ramię przy ramieniu i czekali na Twój ruch.
Jurek:
Te okazały się już zamknięte, ale Twoja próba najwidoczniej nie uszła uwadze osoby w środku, ponieważ usłyszałeś zbliżające się do drzwi kroki po drugiej ich stronie oraz szczęk klucza przekręcającego się w zamku.
Bandi:
Barman wzruszył ramionami i nalał Ci piwa do kufla.
‐ Dwa złota. ‐ powiedział, wskazując na kufel. ‐ Nie wiesz może, do czego służy tablica ogłoszeń? ‐ odparł chwilę później swoim pytaniem na Twoje.
Attero:
“Ramiona Syreny” to typowa marynarska karczma w Gilgasz, która nie różniła się od innych prawie że niczym, może poza większą ilością skąpo odzianych ludzkich kelnerek oraz dość monotematyczną klientelą w postaci starych i młodych wilków morskich, przede wszystkim kupców i handlarzy, ewentualnie najemników wynajmujących swoje okręty jako ochronę przed piratami i legalnych kaprów. Powietrze w środku miało również nieco inny zapach, przeważała tu słona morska woda z dodatkiem woni różnych trunków i dymu tytoniowego, ewentualnie Krasnoludzkiego Ziela. -
-
-
-
-
-
-