Miasto Gilgasz.
-
-
-
Kuba1001
Twój bitewny zapał został powstrzymany przez wspomniany wcześniej zamach mieczem, który rozpłatałby Twoją czaszkę, gdybyś tylko nie miał na głowie hełmu. Niestety, drugi raz taka akcja już nie przejdzie, nakrycie głowy spadło na bruk, a sam impet ciosu powalił Cię na ziemię. Ten sam bandyta stanął nad Tobą i chwycił miecz oburącz, chcąc wbić Ci go w pierś. Drugi nie miał zamiaru się mieszać i tylko obserwował walkę z boku.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Attero:
Uśmiechnęła się, ale była to chyba jej rutynowa odpowiedź na zaloty klientów. Niemniej, umilały Ci one czas, podobnie jak piwo, bo choć daleko było mu do szczyn pijanych w najgorszych spelunach, ale i nie umywało się do tego, które sprzedał Ci kiedyś jakiś Krasnolud…
Jurek:
Szczęśliwie trafiłeś niezbyt głęboko, do tego omijając ważniejsze żyły czy tętnice, także raczej możesz być spokojny o jej życie. Martwić się za to powinieneś o swoje, bo gdy ktoś ją znajdzie, to na pewno strażnicy przeszukają całą wieżę, od dachu przez lochy, i Cię odnajdą.
Ray:
//Jeśli nie mieszkasz w mieście, to powinieneś zacząć pod jego bramami, ale niech będzie.//
Jak na stolicę verdeńskiego handlu, lądowego i morskiego, pełno tu było różnych karczm, od małych i raczej skromnych, przez standardowe, takie jakich pełno w całym Elarid, do luksusowych przybytków, do których wstępu bronili masywni ochroniarze, gdzie raczej nie mógł wejść byle kto, oferujące inne rozrywki niż piwo, pokój na noc i mordobicie. -
-
Kuba1001
Lepszym pomysłem byłoby zablokowanie ciosu, zadanie własnego, obalenie rywala lub coś w tym guście. Niemniej, prawie wstałeś, ale zaraz położyłeś się z powrotem, głównie przez bandytę, którego ciało spadło na Ciebie bez życia. Patrząc na nie z bliska, zobaczyłeś niewielki, okrągły kamyczek, który trafił nieszczęśnika prosto między oczy, oraz lejącą się z rany krew.
Drugi bandyta, pozbawiony możliwości ucieczki, widząc śmierć kompana od razu rzucił broń i uniósł dłonie do góry, chcąc się poddać. -
-
-
Kuba1001
Ray:
Pierwsza karczma z brzegu nosiła bardzo odpowiednią nazwę: “Strudzony Wędrowiec”. Po wejściu do środka zauważyłeś typowe wyposażenie karczmy, jakich w Elarid wiele: Długi kontuar naprzeciwko wejścia, za nim barman, szafka z alkoholami i przejście do kuchni. Resztę umeblowania karczmy stanowiły stoły i krzesła, które zajmowali przedstawiciele wielu ras i profesji.
‐ Dwa złota. ‐ powiedział barman, wyciągając dłoń, gdy usłyszał Twoje zamówienie. W zamian napełnił już kufel złocistą, pieniącą się cieczą.
Jurek:
Wokół nic ciekawego, jeśli masz na myśli korytarz. W pomieszczeniu podobnie, mała klitka mieszkalna dla czterech osób, wszystko wskazuje na to, że ze służby. -
maxmaxi123
Dźwignął się na równe nogi. Skierował klingę w stronę oponenta, po czym wrzasnął.
‐ Ha! Mowił wam zem ja, że lepiej ze mno nie zadzieroć?! Siło umysu go żem powolił! No, oć. Idiomy do tych no… burakuf! Tak, tak się zwoło. Czemu wojskowi nazywajo budynki od warzyw…‐ zapytał się cicho sam siebie na koniec. -
-
-