Miasto Ur
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Jako iż tylko Ty zasiadłaś do stołu to razu otrzymałaś wszystkie potrawy: Jakieś przystawki z mięsa, warzyw i przypraw, mętną, żółtawą zupę, ogromny kawał mięsa z sosem i kaszą oraz deser w postaci ciasta z kremem na zimno.
Zohan:
‐ Kilka tysięcy, zależy od tego, ile można z niego jeszcze wyciągnąć. A co? ‐ spytał i ledwo zauważalnie uniósł brew. ‐ Chcesz mi powiedzieć, że znalazłeś jakiegoś?
Wiewiur:
Namioty były w większości zniszczone, więc w jakimś ocalałym lub na gołym piasku, choć to, że będziecie kontynuowali odpoczynek jest małoprawdopodobne.
Vader:
Wszystko, więc spokojnie opuściłeś świetlicę najemników, a z czasem i cały budynek. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Badał je w milczeniu przez jakiś czas, a później kiwnął z uznaniem głowa.
‐ Twój towarzysz ma oko, to rzeczywiście ślady tej bestii… Może teraz nam się poszczęści? ‐ spytał i wrócił do obozu, wydając rozkaz wymarszu.
Wiewiur:
Nie, a i tak dowódca wrócił i kazał się Wam wszystkim zbierać, więc nic z tego nie wyszło.
Vader:
Jak mogłeś się spodziewać, strażnicy już dawno usunęli ciało.
Taczka:
Szło dobrze aż do bramy, gdzie dwóch strażników zatrzymało Cię w sposób stanowczy i zdecydowany, acz łagodny.
‐ Lord Zimitarra jasno powiedział, że nie może pani opuszczać pałacu. ‐ wyjaśnił jeden z nich. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Dlatego, że będzie pani bezpieczna tylko w obrębie murów pałacu, miasto stało się zbyt groźne. A tak przynajmniej powiedział nam Lord.
Vader:
Było kilku takich, choć zależy jakiej mikstury potrzebowałeś.
Zohan:
Strzał miałeś spory zapas, a włóczni jako takiej nie było, musisz zadowolić się oszczepem lub glewią.
Wiewiur:
Dość szybko zarządzono zebranie resztek obozu i wyposażenia, a następnie wymarsz pełną gębą, po jakichś śladach, wgłąb pustyni. -