Miasto Ur
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Badał je w milczeniu przez jakiś czas, a później kiwnął z uznaniem głowa.
‐ Twój towarzysz ma oko, to rzeczywiście ślady tej bestii… Może teraz nam się poszczęści? ‐ spytał i wrócił do obozu, wydając rozkaz wymarszu.
Wiewiur:
Nie, a i tak dowódca wrócił i kazał się Wam wszystkim zbierać, więc nic z tego nie wyszło.
Vader:
Jak mogłeś się spodziewać, strażnicy już dawno usunęli ciało.
Taczka:
Szło dobrze aż do bramy, gdzie dwóch strażników zatrzymało Cię w sposób stanowczy i zdecydowany, acz łagodny.
‐ Lord Zimitarra jasno powiedział, że nie może pani opuszczać pałacu. ‐ wyjaśnił jeden z nich. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Dlatego, że będzie pani bezpieczna tylko w obrębie murów pałacu, miasto stało się zbyt groźne. A tak przynajmniej powiedział nam Lord.
Vader:
Było kilku takich, choć zależy jakiej mikstury potrzebowałeś.
Zohan:
Strzał miałeś spory zapas, a włóczni jako takiej nie było, musisz zadowolić się oszczepem lub glewią.
Wiewiur:
Dość szybko zarządzono zebranie resztek obozu i wyposażenia, a następnie wymarsz pełną gębą, po jakichś śladach, wgłąb pustyni. -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Takich było, jak zawsze, poza tym sporo innych mikstur: Rozwścieczające, usypiające, paraliżujące, antykoncepcyjne (dzięki Maskiu) i tym podobne dzieła alchemicznej sztuki.
Taczka:
‐ Z całym szacunkiem, ale Lord twierdzi, że nie podlega to dyskusji, a także powiedział, że kiedyś pani mu za to podziękuje.
Wiewiur:
Jak na razie podróż pustynią nie odbiegała od normy, dopóki nie zatrzymaliście się z jednego, prostego powodu: Ślady nagle się urwały.
Bóbr:
Skąd ten pośpiech? W sumie dobre pytanie, przecież wtedy w karczmie do niczego nie doszło, a Baryx o niczym się nie dowiedział… A jeśli się dowiedział, to Cię nie złajał. Ale po powrocie z załatwiania jakiejś sprawy na mieście był zdecydowanie nie w sosie i stwierdził, że na długo miejsca tu nie zagrzejecie. -
-
-
-
-
-