Miasto Ur
-
-
Kuba1001
Max:
Czekasz, a po wszechobecnej ciszy można domyślić się, że albo nie zaczęli jeszcze walki, albo przeprowadzają ją równie cicho, jak zrobiliby to drowscy skrytobójcy.
Zohan:
‐ Cóż, tam trudniej zemrzeć z pragnienia lub przegrzania podczas podróży, jest też mniej koczowników, których zastępują bandyci, potworów jest więcej, ale rzadko kiedy takich wielkich, jak te z Nirgaldu, więc myślę, że chyba lepiej.
Vader:
‐ Teraz będzie musiał. ‐ zauważył, wskazując na pobojowisko wokół. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Ewentualnie sam to skończysz, gdyż po kilku chwilach szamotaniny ze środka wybiegł krwawiący człowiek, dość młody, zapewne pomocnik kowala, który gnał ile sił w nogach, starając się tamować krwawiącą ranę w prawym boku, wprost do najbliższej uliczki.
Wiewiur:
Fakt, że ten ktoś szedł dalej, wprost do lady, podpowiada Ci, że chyba nie to, lub nie tylko to, chciał usłyszeć.
Zohan:
Czas mijał leniwie i nawet nie zauważyłeś, kiedy zasnąłeś, Obudził Cię dopiero Twój kompan, mocno pociągając za ramię.
‐ Wstawaj, za chwilę wyruszamy.
Vader:
Machnął ręką i skierował się do wyjścia, wlokąc za sobą swoją broń. Najwidoczniej uznał, że bardziej potrzebuje gorzałki lub medyka, niż Twojego towarzystwa.
Taczka:
‐ Tak jak mówiłem, w ten dzień poświęcę swą uwagę Tobie. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
No jasne, o ile go dogonisz, bo był za daleko, aby go chwycić, a tym bardziej, żeby dać się porazić. No i ciągle zwiększał dystans, z każdą chwilą.
Wiewiuir:
‐ Pani. ‐ westchnęła osoba, o dziwo rzeczywiście damskim głosem. ‐ I nie. To Ty masz zapewnić mi ochronę?
Taczka:
‐ Myślę, że coś by się znalazło, ale jestem otwarty na Twoje pomysły i sugestie.
Zohan:
Mogłeś to równie dobrze zrobić, zajmując już teraz jakieś przyzwoite miejsce na wozie, bo pomocy w ładowaniu ostatnich towarów nikt od Ciebie nie wymagał.
Vader:
No, a do tego Ork. -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
I tak oto opuściliście miasto.
//Zmiana tematu, zacznę. Nie, sam nie wiem jeszcze gdzie i kiedy, informować będę na PW czy coś.//
Wiewiuir:
‐ Nie wyglądasz.
Max:
Trafiłeś, ale było to za mało, aby go powalić, kawał z nieco kowala, a do tego młodego, w pełni sił i nabuzowanego adrenaliną. Mimo to, znacząco zwolnił, głównie przez to, że zaczął kuleć.
Vader:
Biorąc pod uwagę, że jesteście tutaj tylko Wy dwaj, to najpewniej nikt. -