Archipelag Sztormu
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Cóż, poddali się, ale Mag wyraźnie mówił, że nikt nie może zostać przy życiu, więc wypadałoby ich zabić, tak jak resztę, a później pomóc swemu kompanowi, który chyba nie radzi sobie tak dobrze.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Tak właściwie to tutaj wszyscy byliście od machania bronią, a nie od myślenia, więc ostatecznie, mając dość czekania, cała grupa ruszyła do ataku z bronią uniesioną do walki i bojowym okrzykiem lub rykiem na ustach.
Vader:
‐ A co później? Pośle ich pan tam, gdzie ich miejsce? ‐ spytał, mając pewnie na myśli przeszłość, z której poniekąd pochodzą.
Kazute:
Przekrzywił głową i mimo wszystko uniósł maczugę, postępując kilka kroków do przodu, jednakże wyglądał na bardziej zaintrygowanego niż gotowego pozbawić Cię życia.
Abby:
Pokiwał głową i ruszył skrzyknąć wszystkich pracowników, aby przekazać im plany oraz swoją wizję. Kwadrans później wszyscy zabrali się do pracy.
Max:
Wszystko się zgadza. No, chyba że zginie po drodze czy coś. Tak czy inaczej, w końcu wypatrzyłeś Waszą zdobycz, na sterburcie, jakieś pięć kilometrów od Was, która pruła przed siebie zygzakami. -
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Rozglądnął się za jakąś ścianą czy innym miejscem gdzie mógłby i kazać stać. A rozkaz ten polegały na pokazaniu im ściany pod którą mają się ustawić. Na szybko też spróbował poszukać wzrokiem maga, pozostając czujnym, gdyby ktoś chciał go zaatakować.Sh’arghaan
Westchnął i zaciskając mocniej dłonie na swym toporze ruszył w stronę kreatur. Biegł jako jeden z ostatnich, nie spiesząc się go swojego zgonu. A te potwory da się upiec w ich pancerzu? -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Osłonił się tarczą, więc nic to nie dało, choć podobnie jak jego pchnięcie, którego zdołałeś zwinnie uniknąć, a przy okazji zauważyłeś też, że Minotaur uporał się ze swoimi wrogami, więc może zaraz przyjdzie Ci z pomocą?
Wiewiur:
Straciłeś swoją okazję, aby skorzystać z zimnej krwi, która był tu jak najbardziej na miejscu, i wykazałeś się bezużyteczną w tym wypadku litością, przez co wszyscy strażnicy zostali uciec i wmieszać się w tłum, gdzie wykrycie ich teraz jest niemożliwe, bo pozbawieni są tego, co odróżniało ich od innych dzikusów, czyli właśnie broni.
Maga nigdzie nie zauważyłeś.
Ekspedycja:
Vader:
‐ Ale na jak długo będą naszymi sojusznikami?
Abby:
Był tu poniekąd kierownikiem projektu, tak więc ranga pozwalała mu się opierdzielać i nadzorować pracę innych, ale pewnie wszystko poszłoby szybciej i sprawniej, gdyby wziął osobisty udział w budowie, a do tego zapewne i morale robotników poszłoby w górę.
Wiewiur:
Można spróbować, a nie tylko liczyć na podpowiedzi tego dziwnego głosu znikąd…
Pierwsze Chuule i wojownicy zwarli się w starciu, ale potwory, mimo iż słabsze liczbą, dają sobie radę nieźle, choć zapewne niedługo ściągną ich pobratymcy.
Max:
‐ Widzę, widzę… Galera, może bryg, widać że mogą mieć Maga na pokładzie, bo żadne wiatry czy prądy nie pozwalają tak zapieprzać… Przetniemy im drogę, każ szykować broń pokładową i gotować się do abordażu. ‐ rozkazał dziwnie ożywiony starzec. ‐ Jak mi tego brakowało!
Kazute:
On pewnie zrobił podobnie, przez co trwa teraz dziwny i niezręczny impas, który wypadałoby przerwać w jakikolwiek sposób… -
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
I tak nie chciał ich za bardzo zabijać. Nie chciał być zimnym i bezdusznym zabijaką. Raczej tylko zabijać w samoobronie, a skoro oni się poddali, a teraz jeszcze złożyli broń… Zaczął iść drogą którą tutaj przybył. Skoro jest to jedyne wyjście stąd, to gdyby ktoś chciał uciec, to mógłby ich powstrzymać, prawda?Sh’arghaan
Pobiegł więc w stronę swych oponentów i wypatrywał jednego osamotnionego Chuula. Chciał spróbować wcielić swój pomysł w życie i przy okazji nie usmażyć swych sojuszników. -
maxmaxi123
‐ Szykować broń pokładową i szykować się do abordażu!‐ Zakrzyknął bez entuzjazmu w głosie. Niby bitka będzie, ale jakoś mu się nie spieszyło do walki, a tym bardziej do abordażu, gdzie łucznicy raczej zbyt wiele nie zdziałają…
‐Mogę też polecieć i spróbować ustrzelić tego maga.‐ Rzekł tym razem do kapitana, szykując łuk i zaczynając powoli rozkładać skrzydła. Wiedział też, że szybko się męczy, toteż na zaś sprawdził jak daleko są od przeciwników, włączając lepszy, ptasi wzrok, aby dokładniej przyjrzeć się okrętowi. W zasadzie, nie było mu to zbyt często potrzebne, co by wyjaśniało czemu zapomniał o tej umiejętności. -
-
Kuba1001
Wiewiur:
Cóż, to co chciałeś, a czego nie, nie było zbytnio istotne, miałeś wykonywać rozkazy, co poczułeś po chwili, gdy wielki ból spowodowany rzuceniem w Ciebie czaru Magii Elektryczności powalił Cię na kolana.
‐ I ja miałem Cię niby uczyć? ‐ fuknął Mag, kończąc katusze. ‐ Nie potrafisz wykonać nawet prostego rozkazu, a co dopiero nauczyć się arkanów sztuk tajemnych! Precz mi z oczu albo napraw swój błąd! ‐ warknął, a sam ruszył w dół, inkantując zaklęcie, które wypuścił w kapłana, wodza, czy kto to tam był, zabijając go w widowiskowy sposób, aby później przemówić do zgromadzonych dzikusów w ich języku.
Ekspedycja:
Abby:
Szło sprawnie, więc już po ledwie kilku godzinach pierwsza łódź była gotowa.
Max:
Marynarze zaczęli wykonywać Twoje polecenia, za które i tak prędzej czy później by się zabrali, jednakże okrzyk skutecznie przyspieszył cały proces.
‐ A strzelaj, przynajmniej ich spowolnisz i ułatwisz reszcie robotę. ‐ powiedział kapitan.
Cóż, okręt piracki był galerą lub brygiem, jak mówił, ale dla Ciebie nie było żadnej różnicy: Zaopatrzony był w taran, sześć skorpionów na burtach i balistę na rufie. Płynął dość szybko, głównie dzięki Magowi dmącemu Magią Powietrza w żagle. Pirat oddalony jest od Ciebie jakieś pięć kilometrów, więc prędzej się utopisz, niż do niego dolecisz.
Wiewiur:
//Czytaj ze zrozumieniem.//
Nie było tu żadnych osamotnionych Chuuli, było ich mniej, a więc liczniejsi wojownicy najzwyczajniej w świecie ich otoczyli, walcząc po kilku na jedno monstrum.
Kazute:
Nie opuścił swej broni, jak na nieufnego dzikusa przystało, ale ruszył w Twoją stronę, oświetlając Cię pochodnią, aby mieć lepszy widok i zapewne nie był zły tym, co został… Tak więc raczej Cię nie zabije, co pozwala Ci jakoś się z nim dogadać czy coś.
Vader:
Nie odpowiedział, bo najpewniej nie miał co, a i nie chciał ryzykować, bowiem po chwili doniósł, że dzikusy się zbliżają. -
maxmaxi123
‐ Jednak są za daleko… dogonimy ich w ogóle?
Spytał się, przerywając przygotowanie do odlotu. Chociaż… może z pomocą Deusa dałby radę ustrzelić, jakby się jeszcze zbliżyli? Acz pytanie tylko, czy jak zacznie zmieniać kolor skóry i całokształtu na czarny, to nie wezmą go za jakiegoś demona, czy inne zło piekielne które trzeba zabić. Na wszelki wypadek ostrzeże kapitana.
‐ Mógłbyś nie reagować, jak zacznie mnie pokrywać coś czarnego i zacznę zmieniać wygląd? Wszystko będę miał pod kontrolą.‐ Teraz zagwizdał na ptaka, żeby do niego podleciał.//Skoro Deus może pochłaniać magię, to ten wiatr tworzony przez tego ich maga, to też zdoła pochłonąć?
-
wiewiur500kuba
Gurb
Podniósł się z kolan i rzucił magowi niezbyt przychylne spojrzenie. Owszem, rozkaz był prosty ale i bezduszny. Gdurb nie chciał zabijać bezbronnych ludzi którzy się poddali. Myślał że będą walczyć do upadłego i zginął w walce. Zamiast tego zostaną zarżnięci jak świnie. Mag niech radzi sobie sam. Po tym jak załatwił jednym zaklęciem kapłana, tak samo mógł zabić i pozostałych wojów. Rzucił tylko okiem w stronę tego drugiego wojownika który się zgłosił do wyprawy z magiem. Potrzebna mu była pomoc?Sh’arghaan
W takim razie dołączył do grupki która radziła sobie najsłabiej. W planach miał zajście Chuula od tyłu i zaatakowanie go w szyję, w celu próby urżnięcia mu łba. -
-
-