Miasto Linest

[Kubeł1001]

maxmaxi123

Wziął więc ogłoszenie. I ruszył do burmistrza. * Dalej coś nie jestem pewien, ale niech Ci będzie.*

[Kubeł1001]

Vader0PL

Zapłacił więc 40 złota.
‐Troszkę więcej, na potrzeby poza biznesem.
Poszukał “czerwonych” mikstur leczniczych.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Max:
Elf milczał, więc drogę do tutejszego, dość skromnego, ratusza pokonałeś bez problemów. Zaś brak straży pod drzwiami tylko ułatwiał sprawę.
Vader:
Daleko szukać nie musiałeś, miał je ten sam Krasnolud.

[Kubeł1001]

maxmaxi123

Wszedł więc tam i skierował się wprost przed pomieszczenie rzeczonej wyżej osoby.

[Kubeł1001]

Zeromus

Nie wiedząc za bardzo, co zrobić kieruję się w stronę wejścia do miasta.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Spytał się o cenę tych mikstur. Nie pamiętam nazwy, dlatego tak ;‐;

[Kubeł1001]

Kuba1001

Max:
Właśnie ucinał sobie drzemkę w bujanym fotelu, oczywiście gdy tylko wszedłeś, gwałtownie obudził się i całkowicie rozbudzony zasiadł dla odmiany na fotelu za biurkiem.
‐ Tak?
Zero:
Może i Ty nie wiedziałeś, co masz zrobić, to strażnicy wiedzieli doskonale, zaś jeden powiedział:
‐ Imię, nazwisko, status społeczny, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta.
Vader:
//KKK, bywa.//
Tutaj już liczba palców zatrzymała się na tuzinie.

[Kubeł1001]

Vader0PL

12 złota.
‐Za jedną? W sumie nieistotne, wezmę dwie.

[Kubeł1001]

maxmaxi123

Pokazał mu ogłoszenie. To niemożliwe, żeby nie umiał czytać. No, chyba że woli wygłaszane.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
Obok pierwszej fiolki postawił drugą, teraz tylko czekając na zapłatę.
Max:
‐ I…? ‐ spytał. ‐ Chcesz się tego podjąć?

[Kubeł1001]

maxmaxi123

‐Czemu nie? Skoro jest za to dużo pieniędzy…

[Kubeł1001]

Zeromus

‐ Nie jestem nikim ważnym… Chciałem tylko na moment zajść kupić mapę, moja została zniszczona, a jest ona mi niezbędna w dalszej podróży.

[Kubeł1001]

Vader0PL

Zapłacił więc należność.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Max:
Pokiwał głową i wyjął spod biurka kałamarz z atramentem, pióro i kartkę pergaminu.
‐ Do kogo wysłać list kondolencyjny, gdy nie wrócisz?
Vader:
Teraz nic nie stoi Ci na przeszkodzie, żeby wziąć w swoje posiadanie owe mikstury.
Zero:
‐ Odpowiadaj na pytania, albo wypi**dzielaj, bo takie gadanie to mi podejrzanie wygląda. ‐ odwarknął, dla podkreślenia swych słów unosząc także włócznie, aby wycelować jej grotem w Twoją pierś.

[Kubeł1001]

maxmaxi123

‐Ummmm… Raczej nie ma do kogo… Idę sam, tak?

[Kubeł1001]

Vader0PL

A więc je zabrał. W sumie, coś tak na oko jeszcze potrzebował?

[Kubeł1001]

Kuba1001

Max:
‐ Nie będę marnował miejskiej straży na straceńczą misję dopóki mam łasych na złoto fraj… ‐ odparł i zatrzymał się w pół słowa, aby odkaszlnąć. ‐ To znaczy: Najemników. Tak, to właśnie miałem na myśli.
Vader:
Raczej nie, zapasów masz pod dostatkiem.

[Kubeł1001]

maxmaxi123

‐Dobrze, że nie dokończyłeś, bo wtedy władzę tutaj sprawowałby ktoś ostrożniejszy. ‐ Powiedział zimnym, lodowatym tonem, niczym duch bez życia, co w sumie było absurdalne, bo przecież tutaj stał i oddychał… oj, nie oddychał. ‐ Co to za potwór?
//Mam nadzieję, że ta wzmianka o oddychaniu go nie zabije. Bo nie pamiętam czy jest w karcie. Najwyżej zmienię.

[Kubeł1001]

Vader0PL

A jeszcze poszukał kogoś, u kogo może kupić bełty.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Vader:
Ano, znalazłeś takowego człowieka ze swoim straganikiem.
Max:
‐ Problem jest taki, że nie wiadomo. Terroryzuje okoliczne wsie i drogi zabija ludzi oraz zwierzęta, boję się, że niedługo przerzuci się na to miasto, a ja mam inne problemy.