Miasto Hammer
-
-
Kuba1001
Vader:
//KKK, zignoruj mój poprzedni post fabularny.//
Powaliłeś go trupem, ku zdziwieniu drugiego osiłka, który mocniej ścisnął miecz, osłonił się tarczą i ruszył powoli w Twoją stronę, nie chcąc popełnić błędu kompana.
Taczka:
Nie wiesz, czy trafiłaś, ale była to odpowiednio dosadna odpowiedź, bo po tyradzie przekleństw i komendzie “Do ataku!,” z lasu wypadło kilkudziesięciu bandytów, głównie ludzi, ale też Orków, Gnolli, Goblinów, a nawet nieco Elfów. -
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Uniknij tego! ‐ warknął, wyprowadzając najpierw cios swoją tarczą, a później zamach z góry mieczem.
Taczka:
Akurat każdy padał tutaj od jednego strzału, ale było ich zwyczajnie zbyt wielu… A przynajmniej do czasu, gdy Goblin nie skończył inkantacji, wyrzucając ręce wysoko w górę. Kilka sekund nie działo się nic, bandyci byli już tuż tuż obok wozów, ale nagle z nieba na środek ich szeregów spadła ognista kula, która zabiła i zraniła dotkliwie kilkunastu oponentów. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Twój oręż nie należał do takich, które odrąbałyby mu nogę, zwłaszcza że chronią ją pancerzem, więc atak się nie powiódł, a mężczyzna wykonał identyczny manewr, co wcześniej, przed którym się uchyliłeś.
Taczka:
Wielki kot ruszył w bój i szybko zniknął Ci w lesie z oczu, ale jego ryk oraz podniesione głosy bandytów, którzy wciąż tam byli dawały jasno do zrozumienia, że zrobił swoje. Tymczasem pierwsi bandyci dotarli już do wozów, toteż Goblin czmychnął na tyły wraz z kupcem i jego pomocnikiem, zaś Ork i Nord rzucili się do ataku, podobnie jak Elf, który mrugnął do Ciebie, zmienił łuk i strzały na dwie bliźniacze klingi i dołączył do swoich kompanów. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Szło Wam sprawnie, a bandyci nawet się wycofali, ale w końcu ich herszt postanowił skorzystać z najsilniejszej karty, na którą to postawił, gdy z lasu wyłonił się gigantyczny Ogr, lub Orkolog, w sumie nie masz pewności, roztrącający na bok drzewa przy pomocy dwuręcznego młota ze stali, minerału, z którego miał również hełm i elementy pancerza pokrywające lwią część ciała.
Vader:
Tym razem się udało, padł przed Tobą na kolana wciąż żywy, choć raczej nie na długo, nawet jeśli nie zadasz mu teraz dobijającego ciosu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Niezbyt, a przynajmniej nie od frontu, musiałabyś spróbować zajść go z boku lub od tyłu, co jest dość ryzykowne, skoro w pobliżu kręcą się pewnie inni bandyci, na których musisz uważać, w końcu doskonale wiesz, że pozbawić życia może nawet jedna strzała…
Vader:
Jak na razie dawali sobie radę, zresztą panował tam taki tumult, że nie masz co próbować się do nich przeciskać, chyba że poczekasz, ale dwóch lub trzech chłopów straci życie, robiąc Ci jednocześnie miejsce. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Owszem.
Taczka:
Nie było nikogo, poza Ogrem, strzelanie na ślepo do tych skrytych w lesie też na niewiele się sprawiało. Po kilku chwilach w wóz, za którym się kryłaś, uderzyło coś z potężnym impetem. Zauważyłaś, że był to jeden z najemników, Ork. W chwili, gdy myślałaś, że padł już trupem od ciosu ogrzej maczugi, która pognała go tak daleko, ten wstał, rozprostował mięśnie karku z charakterystycznym chrupnięciem i ruszył dalej do walki, z okrzykiem na ustach i bronią wzniesioną w górę. -