Miasto Hammer
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Szykowali się do drogi, jedli jakieś skromne śniadanie bądź dalej spali, najwidoczniej przekładając sen nad zdrowy posiłek.
Vader:
Wszedłeś do domu i to chyba byłoby na tyle. Straciłeś przytomność, czując, że umierasz, ale mimo to zdołałeś otworzyć oczy. Gdzie byłeś? Dobre pytanie, bo na pewno nie w swoim domu. Leżałeś w małej komnacie o białym kolorze ścian, sufitu i podłogi, na wygodnym łóżku stojącym naprzeciw drzwi wejściowych, które było tu jedynym meblem, bo i niewiele innych można było tutaj upchnąć.Chłopom było to na rękę, najwidoczniej rekrutując Maga w swoje szeregi inaczej wyobrażali sobie walkę o wolność przed uciskiem złego pana, zwłaszcza liczyli na mniejsze straty własne. Niemniej, zrujnowany zamek opuściło kilku wojowników, takich jak wcześniej, a wraz z nimi jakiś dworzanin, najpewniej parlamentariusz, bowiem to on chciał przemawiać, wzywając przy okazji przywódcę buntu, czyli chyba Ciebie. A nawet jeśli nie, lepiej się za niego podać, niż pozostawić negocjacje wsiowym głupkom.
-
Vader0PL
Drow
Postarał się odetchnąć, sprawdzając, czy może wykonać jakiś ruch.Ślepiec
Samemu jednak lepiej się nie narażać. Dlatego pociągnął jakiegoś wsiowego głupka ze sobą. Po drodze szepnął mu do ucha.
‐Zawsze udawaj, że rozważasz ofertę, ale odwracaj się do mnie i pytaj o zdanie. Samemu nie podejmuj decyzji. -
Kuba1001
Owszem, mogłeś jak najbardziej. Właściwie gdyby nie dziwne uczucie chłodu w okolicach serca, to czułbyś się tak, jak wcześniej, jeśli nie lepiej.
Pokiwał głową, najpewniej nie rozumiejąc, czemu to ma służyć, ale i tak był zadowolony z takiego obrotu spraw, w końcu nagle stał się kimś ważnym w całej tej rebelii, o czym na pewno będzie chciał wspomnieć każdej niezamężnej kobiecie w wiosce, gdy do niej wróci. O ile wróci.
‐ W imieniu mojego pana, chcę rozmawiać z tym, kto stoi za tym śmiesznym buntem i napaścią na jego zamek. ‐ wyjaśnił parlamentariusz, widząc Waszą dwójkę. Mówiąc te słowa, skierował je do obu z Was, ale na myśli miał najpewniej Ciebie, bo to właśnie na Ciebie skierował swój wzrok, zupełnie marginalizując chłopa idącego obok. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Ostrzył topór po ostatniej batalii, zresztą słusznie, bo to może nie być jedyna potyczka w Waszej drodze.
Vader:
Nikt Ci nie odpowiedział, w tym małym pomieszczeniu byłeś sam, ale może jeśli je opuścisz, to znajdziesz kogoś, kto Ci odpowie?‐ Lepiej dla Was wszystkich, abyście złożyli broń i wydali nam swoich przywódców, wtedy oszczędzimy resztę, skażemy dla przykładu jedynie inicjatorów tej rebelii. Co Ty na to? ‐ zapytał, ponownie kierując pytanie i wzrok na Ciebie, a nie Twojego kompana.
-
Vader0PL
Drow
O ile w ogóle jest to możliwe przy jego obecnym stanie zdrowia. W sumie, to spróbował to sprawdzić.Ślepiec
‐Jeżeli wasz władca chce przeżyć i jednocześnie oszczędzić wasze życie, to musi spłacić pożyczkę, którą od nas zaciągnął. Przy obecnych warunkach mamy pełne prawo go pojmać, lub zabić. I tak ma szczęście, że zaciągnął dług u nas, a nie u Lichwiarzy. -
Kuba1001
Udało się, a drzwi nie były zamknięte, więc spokojnie opuściłeś pomieszczenie. Znalazłeś się w długim, równie białym, co tamte pomieszczenie, korytarzu, po którym spacerował wartownik, ludzkiej rasy Paladyn Srebrnej Dłoni. Akurat był odwrócony do Ciebie plecami, więc Cię nie widział.
Twoja mowa nie wzbudziła na pośle żadnego wrażenia, dzięki swoim magicznym oczom poznałeś to dokładnie, sugerując się jego kpiącym i pełnym pogardy wyrazem twarzy.
-
-
-
-
Kuba1001
Zrobiłeś to siłą rzeczy, najwidoczniej nie spodziewał się, że sam wstaniesz i opuścisz pokój o własnych siłach.
‐ Och… Witaj. Jak widzę, czujesz się już o wiele lepiej, tak? Czy może jednak posłać po medyka?Twój argument go trafił, choć magiczny atak jeszcze bardziej. Udało się za pierwszym razem, przez co zarówno poseł, jak i jego obstawa, zostali przepołowieni mniej lub bardziej na dwie równe połowy, co zakończyło i ich żywot, i pertraktacje.
-
-
Kuba1001
Tym razem się nie udało, w sumie dobrze, bo chłopi, nagle wierząc w sukces całego przedsięwzięcia, ruszyli do ataku na ruiny.
‐ Miałeś szczęście, że Ork postanowił odwiedzić Cię jeszcze tego samego dnia, którego wróciliście do miasta. Gdyby Cię nie znalazł, byłbyś na pewno martwy, nawet nasi najlepsi uzdrowiciele nie zdołaliby nic zrobić.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Kilku padło od bełtów czy strzał, ale reszta przedarła się do ruin, gdzie, sądząc po odgłosach, zaczęła się bezpardonowa walka na śmierć i życie.‐ Jeszcze nie, a przynajmniej nie mają pewności. Wyleczyli objawy, nie przyczynę.
Taczka:
‐ Zdaje się, że od świtu. ‐ mruknął, wzruszając ramionami.
//Nie planuję po drodze żadnej większej akcji, także jeśli chcesz, to możemy od razu przewinąć do Nowego Gilgasz.//