Siedziba Gildii Magów
-
Kazute
Poczuła się urażona do tego stopnia, że musiała wziąć głęboki oddech, by się uspokoić.
‐ Kerra, nie przeżyłeś tego co ja, więc nigdy nie zrozumiesz, dlaczego nie chcę się z kimś związać. Ludzie i inne istoty nie przechodzą rui, nie mają naturalnej potrzeby rozmnażania się jak wy, zwierzęta ‐ wytłumaczyła w miarę spokojnie. ‐ Poza tym ja wcale nie traktuję Cię jak moją własność, bardziej jak towarzysza, przyjaciela. -
-
-
Kuba1001
W progu stanął mężczyzna. No, może nie do końca, bardziej nastolatek, który był najpewniej dopiero młodzikiem lub adeptem, zaledwie poznającym arkana sztuk tajemnych i władający Magią w ułamku Twoich możliwości. Cóż, tacy jak on często robili za chłopców na posyłki.
‐ Mój pan, Gorthrog, chciałby się z Tobą widzieć. ‐ powiedział z miejsca, a Tobie to imię coś mówiło, choć nie miałaś pojęcia co dokładnie. ‐ Oraz prosił, aby przekazać Ci to. ‐ dodał jeszcze, kładąc na najbliższym meblu okazałe tomiszcze, liczące przynajmniej kilka tysięcy stron, oprawione w czarną skórę, o pożółkłych od upływu dekad lub nawet wieków stronach. -
Kazute
// Kiedy zwlekasz z pójściem do biblioteki, więc potrzebne książki przychodzą do ciebie same. //
Podeszła bliżej i spojrzała na księgę z zamiarem przeczytania jej tytułu. Po tym przeniosła wzrok z powrotem na chłopaka, nieco zaskoczona tym, że zwrócił się do niej na “ty”.
‐ Dziękuję. W jakiej sprawie Twój mistrz mnie wzywa? -
Kuba1001
//Nie wszystkie książki, i tak radzę tam zajść.//
Tytułu nie było, przynajmniej teraz. Kiedyś był pewnie w komplecie, jednakże upływ czasu sprawił, że litery całkowicie się zatarły, zostało tylko kilka, stojących smętnie w różnych miejscach okładki, po których nijak mogłaś domyślić się zawartości księgi.
Chłopak wzruszył ramionami, najwidoczniej nie wiedząc. Pewnie dostał tylko polecenie, aby Cię przyprowadzić i nie pytał swojego mistrza, jaki ma w tym cel. -
-
Kuba1001
Żadnemu z nich nie było trzeba dwa razy powtarzać: Ptak momentalnie odleciał, wyskakując przez otwarte okno, a młodzik ruszył krętymi korytarzami siedziby Gildii, zatrzymując się przed surowymi drzwiami z jakiegoś kamienia czy innego minerału, strzeżonego przez dwa posągi czy inne totemy, przedstawiające kolejno jednookiego Orka oraz ułożone na sobie głowy Warga, Wielkiego Wku*wa i wilka.
‐ To tutaj. ‐ powiedział adept, uprzedzając Twoje pytanie i odszedł, zapewne aby nie przeszkadzać w rozmowie. -
-
-
-
Kuba1001
U Orków, Krasnoludów i wielu ludzi, niezależnie czy przez własną kulturę czy właśnie jej brak, słowo to zwykle stanowiło formę przecinka lub dopełnienia w zdaniu. Niemniej, weszłaś do środka, czyli sporych rozmiarów komnaty, gdzie już na pierwszy rzut oka widać było, kto tam mieszka: Na ścianach wisiały skóry i łby wielu zwierząt i potworów, a także różnoraka broń, która również stała niedbale oparta o ścianę czy położona na jakimś meblu.Podłogę zaściełały kości z poprzednich posiłków Orka oraz własnoręcznie zapisane notatki, na niemalże wszystkim, na czym się dało. Dopełniały tego nieco bardziej swojskie fotele przy kominku, w którym raźno buchał ogień, oraz wiele szaf i półek pełnych ksiąg, zwojów czy woluminów. Ork, Gorthog, siedział właśnie na jednym z foteli, obgryzając barani udziec. Choć odziany był w szaty członka Gildii Magów i był członkiem Rady, ekspertem od Szamanizmu, zaklętej broni i Magii czysto bojowej, jak Elektryczność czy Ogień, to dalej był wysoką na dwa metry górą przysadzistych mięśni, z charakterystycznymi kłami wystającymi z górnej szczęki oraz licznymi bliznami i szramami na twarzy, z których jedna przechodziła przez lewe oko, choć nie zdawało się ono ślepe.
Poza Wami był tu też ktoś jeszcze, a mianowicie Warg, wielkie bydlę wielkości konia, o szarym futrze, żółtych oczach i wielkich białych kłach. Gdy tylko Cię zobaczył, podniósł się ze swojego miejsca przy kominku i zawarczał groźnie.
‐ Ochłap, kuwa! ‐ warknął Ork, uderzając zwierzę na odlew masywną łapą. ‐ Ile razy mam Ci kuwa powtarzać, że jak znowu zeżresz mi gościa, to nas stąd wypie**olą?!
Nim zastanowiłaś się, czy naprawdę był taki przypadek, o jakim mówił Ork, ten rzucił niedojedzony udziec w drugi kąt pokoju, a Warg pobiegł za nim, spokojnie jedząc mięso i krusząc kość.
‐ Pilnuj mi no tam, czy nikt aby nie podsłuchuje. ‐ zwrócił się Gorthog do młodzika, a ten wyszedł bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Tobie zaś Ork wskazał fotel naprzeciwko siebie, wycierając przy okazji ubrudzone tłuszczem dłonie w swoją szatę. -
Kazute
Zarówno Warg jak i słowa Gorthoga sprawiły, że nieco pobladła na twarzy. Szybko się jednak opamiętała, ponieważ całkiem niedawno spotkała się oko w oko z kreaturami o wiele groźniejszymi oraz straszniejszymi niż Wargi. Walka z demonami zapadnie jej w pamięć do końca życia. Nie mówiąc słowa, zasiadła we wskazanym miejscu, by chwilę potem się odezwać.
‐ Czym zawdzięczam sobie zaproszenie do samego Gorthoga, członka Rady? ‐ zapytała uprzejmie, choć spodziewała się, że rozmówca ze względu na cechy rasy nie będzie zbyt… kulturalny. -
-
-
-
Rafael_Rexwent
Rafael_Rexwent pisze:Jin
‐ Dziękuję. ‐ Pożegnała odchodzącego Khizara po czym rozejrzała się wokół. Do tego, że jest w nieznanym miejscu zdążyła się już przyzwyczaić. A przynajmniej tak jej się zdawało. Jednakże była ciekawa dokąd doprowadził ją Khizar oraz czy jest w pobliżu ktoś lub coś mogącego względnie prosto wskazać jej odpowiednią dalszą trasę.Kuba1001 pisze:
Rafael:
Najlepiej byłoby wejść drzwiami, pod którymi zostawił Cię Mag, ale na upartego możesz szukać też innych opcji, w końcu taka dociekliwość to podobno jedna z pożądanych cech u potencjalnych adeptów Gildii.// Trzymam swoje tempo w należytym porządku jak widać. //
Jin
No akurat w tym przypadku ta dociekliwość równałaby się idiotyzmowi i próbie wyważania otwartych drzwi. Oczywiście Jin nie planowała żadnych wandalskich zachowań dlatego zdecydowała się na znacznie kulturalniejsze zapukanie. -
-
-
Kazute
Pomoc w poszukiwaniach? Ale przecież Elizabeth według oficjalnego raportu zabroniła jej szukać informacji o Podróżniku, a sama poza podaniem odpowiedniego działu w bibliotece nie wspomniała nic o tym, że przyśle jej kogoś do pomocy.
‐ Pomoc? Przecież mam zakaz szukania o nim jakiejkolwiek wzmianki, a gdybym miała szukać, to raczej poradziłabym sobie sama.