Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
FD_God: Bełkotał i darł się w niezrozumiałym języku.
‐Rozumiem…‐ Złapał go swoją ogromną ręką za głowę i zmiażdżył ją niczym orzech.
FD_God: Twoi ludzie wrócili po chwili z pozostałą dwójką.
‐Czy mówią w równie niezrozumiałym języku?‐ Spojrzał na swoich.
FD_God: ‐ Jeden tak, a drugi milczy.
Tom układa na ziemi swoją broń i tarczę i unosi ręce w górę żeby pokazać że złych intencji nie ma
‐Gadatliwego zabić na oczach zamkniętej mordy, powiedzieć mu też, że to samo będzie z nim jak nie zacznie mówić we wspólnym.
FD_God: Zabrali się za wykonywanie rozkazów. Degant: Nie atakują Cię.
Usiadł więc gdzieś przy ognisku, najlepiej na jakiejś kłodzie czy pieńku, po czym czekał na efekty jego rozkazu.
Podchodzi kawałek bliżej ‐ Widzicie nic złego na myśli nie mam to czy już mogę wziąć moje rzeczy i czy mogę wejść do miasta
FD_God: Zrobili co mieli zrobić. Jeden nie żyje, a drugi coś tam szepcze. Degant: Nie rozumieją co do nich mówisz.
‐Pozostaje więc czekać…
FD_God: ‐ Kim jesteście? Czego chcecie?! ‐ tak brzmiały pytania ostatniego z tej grupy.
‐Twoim najgorszym koszmarem… Lepiej mów kim wy byliście.‐ Rzekł w jego stronę spoglądając na niego przez cień hełmu.
‐ No… Łowcami niewolników. Łapaliśmy podróżujących na pustyni i sprzedawaliśmy ich w Ur.
‐Ach… Ciekawa robota… A gdzie jest to całe Ur? W sumie to przydałaby się wiedza na temat taki gdzie da się w ogóle iść z tego przeklętego pustkowia…
Bierze swoje rzeczy z ziemi, miecz chowa do pochwy idzie powoli bliżej
Degant: I znów wycelowali w Ciebie broń. FD_God: ‐ Jakieś 15 kilometrów na północny zachód stąd.
Wyciąga swój miecz , chwyta go za ostrzę i im podaję na znak pokoju
Degant: Odebrał miecz, a potem przyszedł niski, otyły i wyższy rangą od wszystkich strażników oficer.