Martwe Bagna
-
Kuba1001
Nie było to nic nadzwyczajnego, przeważnie mięso, piwo, grog i bimber, a od czasu do czasu jakieś lokalne grzyby i warzywa, od czasu do czasu wzbogacane o zrabowane od podróżnych, wsi i karawan jedzenie.
‐ Ubolewam nad tym, że nie masz doświadczenia w pewnych dziedzinach Magii. ‐ powiedział Magnurth. ‐ Ale, to nic straconego, liczę że szkolenie pójdzie szybko. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Obiecane wczoraj twory Plugawca czekały już na Ciebie, podobnie jak około tuzina Goblinów zbrojnych w jednoręczne mieczyki, ząbkowane noże, sztylety, włócznie, oszczepy, kołczany pełne strzał i łuki. Gdy tylko podszedłeś, jeden z nich wystąpił i zasalutował służbiście, wypinając przy tym wątłą, goblińską pierś.
‐ Szefo, my gotowi do wymarszu, szefo. ‐ zameldował, wskazując przy okazji na otwartą już bramę. -
-
Kuba1001
Tak też się stało, acz powinieneś zapamiętać tylko imię tego, z którym przed chwilą rozmawiałeś, dowódcy imieniem Drrom.
Wszyscy ruszyli, na czele z Bagiennymi znającymi teren, którzy prowadzili Was bezpiecznie przed podmokłe tereny, a ponadto ich wysiłki były korygowane przez Bagiennego Obserwatora, który mógł z kolei otrzymywać wskazówki od samego Magnurtha Dildrata. Niemniej, żadna bagienna bestia nie miała zamiaru Was pożreć podczas drogi, więc udało się Wam dotrzeć do ruin wieży Maga w komplecie. -
-
Kuba1001
Ruiny są ruinami, tyle można było powiedzieć: Fragmenty zabudowy czy też pojedyncze dachówki, cegły lub kamienie leżały porozrzucane po całej wysepce suchego lądu: Niektóre całkiem wchłonęła ziemia, inne częściowo, zaś każdy, bez wyjątku, pokryty był mchem lub inną rośliną pionierską. Poza tym z pewnością wiele elementów wieży znajdowało się w okolicznych wodach i bagnach, ale wyrwanie ich spod warstwy mułu będzie trudne, jeśli nie niewykonalne. Poza tym pozostali Twoi podwładni zajęli się przetrząsaniem pobojowiska, głównie okolic w miarę trzymającej się podstawy wieżycy.
‐ Szefo! ‐ zakrzyknął nagle jeden z szeregowych Goblinów. ‐ Tutaj, szefo! ‐ dodał, a po chwili wokół zgromadzili się inni zielonoskórzy na czele z Drromem. Potworki Magnurtha wolały zostać na uboczu, bo i tak niewiele mogły z tego wszystkie zrozumieć. -