‐Uther, do czego ty ku*wa doprowadzisz…‐ Powiedział ciszej do siebie, a następnie postarał się dotrzeć jakoś do swoich, rzecz jasna starając się przy okazji wybić każdego nieumarłego czy demona po drodze.
To nie było w ogóle trudne, na Twojej drodze nie spotkałeś żadnego ścierwa, co tylko pomogło. No cóż, jesteś już ze swoimi, umierać raźniej, ale co dalej?
O ile Anduin był na tyłach, aby stamtąd koordynować działania innych Kapłanów, a Amhiranty nie widziałeś, to Uthera znalazłeś na samym froncie, niemalże w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłeś.
No to chyba najlepiej będzie do niego dołączyć, zostawianie go tam z niedobitkami czy nawet samego nie będzie za dobre, może nawet znajdzie się tam zaraz dla niego miejsce, by móc z nim bezpośrednio rozmawiać.
Rozmawiać? O nie, on był bardziej pochłonięty szlachtowaniem tabunów tego ścierwa wokół, a jeśli nawet zauważył Twoje przybycie, to nie dał go po sobie poznać.
‐ Oczywiście, że nie. ‐ fuknął. ‐ Idąc na tyły musielibyśmy najpierw zetrzeć się z zastępami wojsk Cesarstwa oraz Gildii Magów, którzy opuścili pole bitwy wcześniej. Musimy atakować od frontu lub z flanki, a jeśli od tyłu, to tylko po pojawianiu się na miejscu i odpowiednim manewrowaniu.
‐ Lepszy taki plan niż żaden, więc niech będzie. Zajmę się tym z połową oddziału, resztę zostawię Tobie i dołączycie później lub wesprzeć nas w trakcie.