Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Może znajdę tam coś ciekawego dla siebie… Nie interesują mnie drogocenne klejnoty.‐ Wzruszył ramionami.
Kapitan poszedł do swojej kajuty. Inni marynarze nadal jedli, pili, grali w karty lub poszli spać.
Udał się zatem do swojej kajuty, a w niej jak co noc, medytował.
Medytowałeś, a większość marynarzy już spała.
Warto było, więc spędzić ten czas w ten sposób do rana.
A więc medytowałeś tak długo aż kucharz obudził wszystkich i zawołał na śniadanie.
‐Ach, pełen energii w dobrym tego słowa znaczeniu.‐ Powiedział do siebie i wstał po chwili się przeciągając, a potem udał się na śniadanie.
Na stole było to samo co na kolacji, ale dziś dali mięso. W dość sporej ilości.
‐Nareszcie mięso, trzeba mieć sił przed wyprawą.‐ Pomyślał, po czym wziął swój przydział i zaczął go żreć.
Zarówno Ty jak i marynarze szybko uwinęliście się z posiłkiem. Kapitan kazał Wam iść na stanowiska.
Uwijając się z pożarciem tego wszystkiego zabrał swoją lunetę, po czym udał zebrał w sobie energię i skoczył w stronę bocianiego gniazda łapiąc się lin i wchodząc do niego, jak zwykle wypatrywał czego się dało.
Jak na razie nic. Wszędzie woda. Statek ruszył w nieznane kierując się na południe. Na Archipelag Szturmu.
Postanowił zatem nieco odpocząć sobie w bocianim gnieździe, wyjął lunetę dopiero wtedy gdy dało się coś zauważyć na horyzoncie bez niej.
//Przewinąć akcję o kilka dni? I tak wszystko będzie działo się rutynowo.//
//Proszę bardzo.
Po kilku dniach podróży zobaczyłeś coś co odmieniło krajobraz, który widziałeś dzień w dzień. Mianowicie była to wyspa.
‐Czyżbyśmy już dopływali do samego archipelagu, kapitanie?‐ Spytał spoglądając lunetą na wyspę.
‐ To jedna z pierwszych wysp, ale spokojnie. Będzie ich o wiele więcej.
‐W końcu archipelag… Cała załoga idzie rozejrzeć się po wyspie?
‐Jasne, że nie wszyscy. Idę ja, kilku uzbrojonych ludzi, balista i jej obsługa i Ty. Przyda mi się ktoś z takim okiem. I nie tylko.