Czerwony Rycerz jechał powoli dróżką wraz z całą kompanią i gawędził sobie ze Starym Bobem, masywnym Zbrojnym który towarzyszy mu od prawie samego początku. Zmierzali właśnie ku bramom małego zamku na jakimś zadupiu. Mieli tu dostać kolejną pracę w stylu “wojna średniej szlachty”
Oczywiście zatrzymano Was pod bramą, ale miejscowy szlachcic musiał powiedzieć straży o tym, że Was oczekuje, więc przeszliście bez jakichkolwiek problemów.
Usłyszałeś jeszcze jak Bob wydaje rozkazy, a straż zaprowadziła Cię wprost do zamku, a później do sali tronowej szlachcica.
Był to osobnik średniego wzrostu i budowy, o kasztanowych włosach i szarych oczach. Odziany był w typowy strój szlachecki i futra gronostajów i niedźwiedzi.
//Ostatnio trochę czytałem o Czerwonym Baronie, więc wiesz…
A gdyby tak postawić jego i Gorina obok siebie?
Czerwony. I Baron.
:V//
‐ Elfy. ‐ dopowiedział z całą możliwą złością, a słowo to w jego ustach ociekało niewyobrażalnym jadem.
‐ No, w takim razie ja pana żegnam i upomnę się o zapłatę po bitwie, gdy już wycenimy straty kompanii i należną nam część .‐ ukłonił się lekko i wyszedł z pomieszczenia, po to żeby dalej iść po swego konia którym pojechał do obozu ‐.
Tak więc, jak wcześniej chciał ruszył nim do obozu żeby zaraz po tym iść do swego namiotu który był także siedzibą kadry więc znalazł tam zapewne swoich adiutantów Starego Boba, Pyskatą (jedną z niewielu kobiecych zbrojnych) oraz Morta, który nie zasłużył sobie jeszcze na przydomek.