Popielna Grań
-
// Pierwsze spotkanie, nigdy na oczy ich nie widział
-
//Szykuje się większy post, muszę im jakiś wygląd ogarnąć i tak dalej, także odpiszę dopiero w dzień, teraz chcę skończyć odpisy w Pandemii i iść spać.//
-
// Ok.
-
Tak jak wiele potężnych Demonów tworzących Upadłych, tak wielu różnych spaczonych przez Piekło. Nie licząc kilku przypadków, kiedy to demoniczni panowie wręcz chcieli, aby uzyskać dwóch lub kilku takich samych wojowników, zawsze spod ich ręki wychodził ktoś bądź coś innego. Nie inaczej było w tym przypadku. Lartah był przerażającym Upadłym, jego aparycja nawet w Tobie wzbudziła nie tyle grozę, co zwykłą odrazę, choć na pewno nie należał do kiepskich wojowników, ponad dwa metry wzrostu, wielka siła i wytrzymałość robiły swoje, choć zachodziłeś w głowę, jak będzie sprawować się Upadły, który był wcześniej Orkiem lub Goblinem. Możliwe, że będziesz musiał siłą zmusić go do posłuszeństwa i uspokojenia wrodzonej żądzy krwi. Kerion był o wiele bardziej swojski, jeśli chodzi o wygląd, choć dziwiła Cię w nim jego blada skóra oraz kolce, o których początkowo myślałeś, że były wymyślną częścią zbroi, a tak naprawdę one rzeczywiście wyrastały z jego pleców i barków. O Melechisie już słyszałeś, nie był jakimś gołowąsem, to prawdziwy upadły czempion z krwi i kości, mający na swoim koncie wiele zwycięskich bitw i pojedynków ze znamienitymi wojownikami Wampirów, ludzi czy Krasnoludów, podobno aspirował też do roli jednego z Heroldów Piekła. Czemu trafił więc pod Twoją komendę? Dobre pytanie, ale na pewno, nawet jeśli się tego dowiesz, musisz na niego uważać, z całej grupy to ten wygląda najbardziej na potencjalnego zdrajcę czy uzurpatora, który w imię ambicji chciałby odebrać Ci dowództwo. Leari na pierwszy rzut oka wyglądała jak zwykła ludzka kobieta, dopiero później dostrzegłeś małe, spiralne rogi w jej gęstych włosach i kopyta pod suknią, zastępujące nogi, bo skrzydła dostrzegłeś od razu. Chyba stworzono ją na podobieństwo jednego z Demonów, Sukkuba.
Gdy tylko wszedłeś do pokoju, wszelkie rozmowy i inne czynności natychmiast ustały, a oczy całej czwórki wbiły się w Ciebie z oczekiwaniem. Wiesz, że to pora na dobre pierwsze wrażenie, a od tego, jak wypadniesz, może zależeć cała Wasza dalsza współpraca. -
Zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się do nich. Na wpół zawadiacko, na wpół tak, jakby miał wyrwać każdemu z osobna serce. - Witajcie. Jak zapewne wiecie, od dziś będziecie pod moimi rozkazami służyć panience Azer. Nie będę się rozwodził nad tym, jak wspaniała to będzie służba i ile to chwały zyskacie, gdy będziecie wierni. Robota jest ciężka, na froncie zabić może was wszystko, nawet zbłąkane strzały. Traktowani będziecie szorstko, nie ma tu miejsca dla słabych. A chwała nie należy się wam. I właśnie dla tego walczycie, dla chwały jaką zdobędziecie w imię naszej Pani. To ona jest wam katem i panaceum na wszelki ból, to do niej kierujecie pokłony i to jej zawdzięczacie wino, jakim opijamy zwycięstwa. Moją rolą jest wyszkolić i pokierować was tak, byście składali te pokłony jak najdłużej i byście nie stracili tego co ma ściąć ten kat zbyt szybko. Prosty układ, wykonujecie rozkazy, w zamian macie szansę na zdobycie mocy, potęgi i innych darów, jakie zaoferuje wam panienka lub tych, które sami pozyskacie. Łupy dzielimy wedle prawa Popielnej Grani. Połowa trafia do Naszej Pani Azer`Khalit, połowa z tego co zostało do demonów nadzorców, a resztę rozdziela dowódca, czyli ja, z tym, że zawsze otrzymacie minimum jedną dwudziestą z tego co zostało dla nas. Będziecie dobrze walczyć i nie będzie z wami problemów, zarobicie sporo i zyskacie potężny ekwipunek. Zawalicie, dostaniecie zardzewiały miecz i garść miedziaków. Wszystko jasne, czy mam jednak poszerzyć otwór w uchu któregoś z was przy pomocy miecza, żołnierze? - Przedstawił im sytuację, twardo, jak na wojownika przystało. Połowa i tak pewnie już wiedziała, jak to wszystko działa, ale w ten sposób może przemycić im do łba trochę autorytetu dla jego osoby. Może kojarzyli go z opowieści, nie każdy staje się Pierwszym. Pierwsi to inaczej dowódcy osobnych kompanii. On swoją dostał dopiero teraz, więc jest w niej poza nim ledwie cztery osoby, które znajdują się w tym pomieszczeniu, ale kompanie mogą liczyć nawet po kilkanaście tysięcy. Pozostałe tytuły, czyli Drugi, Trzeci i tak dalej, oznaczają kolejność przyjęcia do grupy, w małych kompaniach nie dają w ogóle do myślenia, ale w dużych, jeśli ktoś jest Trzeci i żyje od praktycznie początku kompanii, można się domyśleć, że jest niebezpieczny, albo ma cholerne szczęście. W jednym i drugim przypadku lepiej na takiego uważać.
Cóż, teraz pozostaje otrzymać misje i zaprezentować im w trakcie jej wartość dowódcy. -
Nikt nie miał żadnych pytań i obiekcji, wszyscy czekali jedynie na Twoje kolejne słowa, żaden Upadły nie przepadał za siedzeniem na dupie, wszyscy pewnie chcieliby teraz pochwycić swoją broń i ruszyć gdzieś, gdzie jeszcze tlił się opór przeciwko Demonom.
-
- Za chwilę przyjdzie panienka Azer i wręczy nam zadanie. Podobno ma być to coś specjalnego. - Stwierdził siadając na krześle. Przyglądał się swojemu mieczowi, porządna demoniczna robota.
-
Lartah i Melechis nawet nie starali się ukryć swojego rozczarowania, byli pewni, że nie będą tracić czasu i po krótkim wstępie zabierzesz ich na jakaś prawdziwą misję, a teraz musieli trawić tu kolejne minuty. Jednakże wszelkie obiekcje umilkły, gdy do pokoju weszła Demonica, Twoja, a teraz właściwie już Wasza, pani.
-
Wstał i ukłonił się tak nisko jak to tylko możliwe. - Panienka Azer. Jakże miło moją Panią widzieć. - Rzekł zgodnie z prawdą.
-
Skinęła Ci głową, ale nic ponad to. Doskonale widziała temperament innych Upadłych i chciała go jak najlepiej spożytkować, więc od razu przeszła do rzeczy:
- Wysyłam Was do Trzewi. - zaczęła i urwała na chwilę, jakby chciała napawać się tym zdziwieniem, złością, a nawet strachem na obliczach innych Upadłych, a potem wznowiła: - Pewien Demon wprost powiedział mi, że ma tam najlepszą drużynę gladiatorów na całych Złych Ziemiach. Tak się składa, że założyliśmy się o mały gród nieopodal Heresh i lokalne farmy niewolników, które należą do tego Demona. Jeśli wygracie, obsypię Was chwałą i nagrodami, tak jak i inni na widowi, ale jeśli zawiedziecie, to nie tylko ja będę na tym stratna, ale i Wy możecie poznawać wtedy Trzewia o wiele dłużej, niż byłoby to Wam normalnie pisane. -
- Twoje życzenie, choć dopiero wypowiedziane, może już zostać uznane za spełnione. - Stwierdził z dumnym uśmiechem. Będzie walczył z całych sił, byleby spełnić jej oczekiwania. - Ile mamy czasu na trening i przygotowanie, moja Pani? Jak nazywa się ta grupa? - Spytał wyliczając ile będzie im potrzeba na naukę współpracy i wyczucie swojego rytmu. Dwa dni starczą. Do tego trzeba by opracować jakiś plan i zrobić rozeznanie, z kim walczą.
-
- Ruszacie niezwłocznie. - odparł Demonica z uśmiechem, burząc wszystkie Twoje plany. - Szczegółów o przeciwnikach dowiecie się na miejscu.
Czyżby była to jakaś forma testu? Może to właśnie po ty wysłała Was do Trzewi, wszystkich razem? Abyście to tam osiągnęli najwyższy możliwy poziom współpracy, aby później nic Was nie mogło już zatrzymać? Rzecz jasna, o ile wszyscy przeżyją. -
- Dobra drużyna, zbierzcie ekwipunek, jak najszybciej spotykamy się pod budynkiem. Pani, dostaniemy jakiś transport? - Spytał ukrywając to, że czuł się zakłopotany tą decyzją.
-
- Zmory. - odparła, kiwając głową. Dobrze znałeś te wierzchowce, odpowiedniki zwykłych koni, powstałe podobno na podstawie ohydnych eksperymentów, jakim Demony poddawały Jednorożce, które jakimś cudem przeżyły zagładę swych lasów i puszcz. Miałeś już okazję dosiadać ich wielokrotnie, pozostali Upadli, którzy właśnie opuszczali pomieszczenie, zapewne również, dla takich jak Wy to podstawowy środek transportu po Złych Ziemiach.
//Rzuć okiem na Zmory w Bestiariuszu z Elarid, a ja siądę w dzień konkretnie do opisywania tych wszystkich potworków, żeby uniknąć później podobnych sytuacji.// -
// Spoko//
Ruszył do swojego pokoju i spakował cały swój sprzęt bojowy do tobołów. W zbroi jeździ się niewygodnie, zostanie w ubraniach. Wziął ze sobą te toboły i ruszył na plac. Podepnie je do zmory i tyle, są ognioodporne, więc nie będzie problemu.
-
Pozostali zrobili podobnie i po jakimś czasie udaliście się w podróż do Trzewi, niesieni przez niezwykle szybkie i wytrzymałe wierzchowce, które głód i pragnienie odczuwały jedynie w minimalnym stopniu.
//Zmiana tematu. Zacznę Ci jutro, gdy będziesz na miejscu.// -
Bulwa:
Wraz ze swoją zwycięską, choć nieco przetrzebioną, drużyną powróciłeś do jedynego miejsca na tym świecie, które mógłbyś uważać za dom, wraz z łupami, na które składało się nie tylko złoto i inne precjoza tego typu, ale również zbroje, pancerze i broń zabrane martwym wrogom, ludzcy niewolnicy, młodzi, obu płci, oraz nieco pomniejszych Demonów, w charakterze służby bądź wojowników. -
Ruszyli od razu do pałacu. Przed przekroczeniem jego wrót, obtoczył go wzorkiem, nie należał do najbrzydszych miejsc, spędził tu dobry czas. Teraz wraca z misji jako bohater. I tak też otworzył wrota, z szumem, krocząc dumnie, na przedzie hordy demonów niosącej dary, po bokach mając swój oddział. Nie odezwał się jednak, to gospodarz miał przywilej powitać ludzi do niego przychodzących. Sendemir czekał jeno, gotowy się ukłonić.
-
To, co od razu rzucało się w oczy, to pustki w pałacu, a wcześniej też w miasteczku, przez które przejeżdżaliście. Nie były to tereny szczególnie ludne, ale zawsze krzątali się tu jacyś Upadli, niewolnicy czy pomniejsze Demony, teraz jednak było tu o wiele puściej. Tym, co jednak dziwiło jeszcze bardziej, była obecność drowskich żołnierzy, w liczbie około setki, którym towarzyszył o połowę mniej liczny zastęp kuszników oraz dwóch budzących podziw, nawet wobec Ciebie, wojowników, być może samą gwardię władcy Mrocznych Elfów, Malekitha. Ci dwaj stali na warcie przed samymi wrotami pałacu, pozostali ustawieni byli w kilku równych szeregach na dziedzińcu nieopodal, wszyscy zamaskowani, milczący, ale na pewno nie umknęło im Wasze przybycie.
-
- Poselstwo? Kuźwa, ciekawie się zaczyna robić. - Powiedział pod nosem z uśmiechem. Albo poselstwo, albo wspólna kampania wojenna, jemu to obojętne, choć chciałby sobie gdzieś przez tydzień po leżeć i poobijać się. - Dobra gawiedzi, zawrzeć jadaczki, jak się któryś odezwie podczas rozmowy, przykuje język o łańcucha uprzęży mojego konia i będzie za nim biegał, bo inaczej go straci. Macie prawo się odezwać tylko gdy wydarzy się coś na prawdę ważnego. Poza tym, zejść na ziemię, siedzenie wierzchem podczas rozmowy z kimś stojącym jest niegrzeczne. Bądźcie uważni, może się okazać, że to nie są przyjaciele, ale jest na to mała szansa. - Wydał szybkie polecenia swoim najbliższym podkomendnym i zszedł ze swojego wierzchowca. Trzymając go za wodze, podszedł pewnie do dwóch wojowników. Wykonał głęboki ukłon, wręcz teatralny, zgodnie z etykietą demoniczną, choć z lekkimi naleciałościami gryfonów, w końcu kiedyś nim był. - Moja godność Sendemir dziesięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąty drugi, Pierwszy Kompanii Popielnej Grani, pokorny sługa Pani Azer`Khalit, świeżo upieczony czempion Trzewi, weteran wojenny. Mogę dowiedzieć się, co w mieście mojej właścicielki robią siły Drowów? - Przedstawił się całkowicie, nie pominął nawet numeru identyfikacyjnego.