Wielkie Równiny
-
W niespiesznym tempie, nieniepokojeni przez nikogo, dotarliście wreszcie do Imperium.
//Zmiana tematu. Zacznę.// -
Sprawdził kierunek wiatru i zaczął podchodzić do stada tak aby wiał w jego stronę. Wykorzystywał przy tym naturalne przeszkody jako zasłony, takie jak wysoko trawa, czy skały. W każdym razi podszedł na tyle blisko, aby nie ryzykować wykrycia, a zarazem móc bliżej przyjrzeć się stadu.
-
Skał nie było tu w ogóle, ale wysokiej trawy nie brakowało, więc spokojnie zdołałeś zbliżyć się jeszcze bardziej do stada, czołgając się na brzuchu i kolanach.
-
Przyjrzał się stadu, wypatrując osobników, który stały oddalone od głównej grupy
-
Te około dwadzieścia zwierząt podzieliło się na trzy grupy, pasące się w odległości mniej więcej pięciu metrów od siebie, tak aby sobie wzajemnie nie przeszkadzać, ale jednocześnie być na tyle blisko, aby w razie zagrożenia móc szybko zbić się ponownie w grupę i spróbować obrony lub ucieczki.
-
Nie poruszając się, aby przypadkiem nie szeleścić trawą, ocenił odległość między sobą, a najbliższym Rykopiskiem.
-
Najbliższa była grupa licząca pięć sztuk, z czego trzy to osobniki młode, pilnowane przez dwoje dorosłych. Odległość oceniłeś na około osiem, w porywach dziesięć, metrów.
-
Wybrał jednego z młodych na swój cel. Większa szansa na to, że wystarczy tylko jeden strzał. Ostrożnie wyciągnął strzałę z kołczanu i równie ostrożnie napiął łuk. Włócznie miał w zasięgu ręki, gotową do pochwycenia. Krótko wycelował po czym wypuścił strzałę. Nie zważając, czy trafił, zaraz po puszczeniu strzały, chwycił włócznię i wybiegł w kierunku zwierząt, gotowy dokończyć dzieła.
-
Zwierzę zostało trafione i padło na ziemię z żałosnym rykiem. Pozostałe zerwały się do chaotycznej ucieczki, celowo mijając się wzajemnie, zataczając koła i tak dalej, aby zmylić potencjalnego drapieżcę. Ty na szczęście byłeś na to za mądry, więc raczej nie dasz się nabrać, a dzięki temu masz też okazję ubić kolejnego zwierzę, w końcu jednym młodym Rykopiskiem naje się niewielu Twoich pobratymców.
-
Nie zaatakował od razu tylko, biegł z całych sił za zwierzętami, aby skrócić dystans. Dopiero wtedy, wykorzysując siłę swoich górnych ramion rzucił włócznię w jednego z dorosłych osobników
-
Olbrzymia siła i wielki zamach pozwoliły Ci przebić nieszczęsne zwierzę na wylot. Pozostałe Rykopiski jedynie przyspieszyły i po chwili znalazły się daleko poza Twoim zasięgiem.
-
Podszedł do zabitego zwierzęcia i wyciągnął z niego włócznie. Uklęknął i za pomocą noża, zaczął skórować Rykopiska.
-
Była to dla Ciebie czynność równie naturalna jak samo oddychanie, przychodziło Ci z łatwością lat praktyki, przez co po kilku chwilach skończyłeś swoją robotę. Powinieneś skończyć skórować drugie zwierzę, nim zlecą się zwabione zapachem świeżego trupa stada padlinożerców lub leniwszych drapieżników.
-
Tak też zrobił. Gdy już skończył zaczął odkrajać co lepsze kawały mięsa. Włożył co mógł do torby, resztę obwiązał liną i zarzucił na bark. Pozbierał pozostawioną broń i zaczął kierować się do swojego plemienia, racząc się kawałkiem świeżego mięsa, który trzymał w dłoni
-
//Mam to zrozumieć tak, że z dorosłego wykroiłeś tylko najlepsze kawałki mięsa, ale małego wziąłeś praktycznie w całości, tak?//
-
//Tak//
-
Zostawiwszy na równinach to, co mogło być apetyczny kąskiem jedynie dla stad sępów, powoli kołujących na niebie, i innych padlinożerców, ruszyłeś w drogę powrotną, w dość krótkim czasie ponownie trafiając do swojego obozowiska.
-
Powinien chyba gdzieś złożyć całą to zdobycz. Czy ubairgowie mieli coś w rodzaju spiżarni? Albo lepiej mięso od razu upiec lub uwędzić aby się nie zepsuł. W każdym razi ruszył do takiego miejsca.
-
Mięso od razu pieczono, aby je spożyć, bądź suszono, żeby można je było wykorzystać na później. Ale tym zajmowali się inni członkowie plemienia, więc tu, po oddaniu im swoich zdobyczy, Twoja rola się zakończyła.
-
Poszedł do swojego rodzinnego namiotu.