Mimo wszystko, lepiej dmuchać na zimne. W każdym razie, Andy dalej idzie w stronę szafy, a kiedy do niej dociera, to prosi Perydot, aby ją otworzyła. Sam ma rakietnicę przygotowaną do obrony siebie i krewniaczki.
Andy odwrócił się wielce zdziwiony w stronę tego najwyraźniej pogrywającego sobie zwierzęcia.
-Ej, to co ma znaczyć, co?! W co ty sobie z nami pogrywasz?!
No, to teraz ta szkapa porządnie wyprowadziła Andy’ego z równowagi.
-No świetnie! - parsknął szorstko i gniewnie - Teraz się obraź i wyjdź! I zostaw potrzebujących w… potrzebie!
-Tylko… po co ten cały magnat miałby teraz chować się po tajnych przejściach? - zapytał się na wpół retorycznie, zaglądając do środka mebla i tam się rozglądając.
-To bogacze. Oni mają zawsze dziwne pomysły. - oznajmił spokojnie, próbując jednocześnie bardziej wejść do szafy i się w niej rozejrzeć - A jak już jesteśmy przy tej wilii… wiesz może, o co biega z tymi żółwiami? Nigdy takich na Ziemi nie widziałem.