Szpital w stanie Jersey
-
-
-
-
-
Woj2000
Doug początkowo także się zaśmiał, jednak po usłyszeniu dalszej części wypowiedzi spoważniał i wysłuchał jej z uwagą.
-Zamierzam dawać z siebie wszystko i działać najlepiej, jak potrafię. Jednak nie jestem specjalnym karierowiczem, by iść po trupach do celu. Znaczy… po trupach kolegów z pracy, bo tych wrogów się raczej… nie uniknie. -
-
-
-
-
-
Woj2000
Doug może teraz przed sobą przyznać, że przed chwilą sam Nick Fury go krótko i węzłowato ,wyjaśnił", jak to mówi młodzież. I musi także przyznać, że powód jest naprawdę trafny, patrząc na to, jaką opinią ,cieszy się" Ross i jego rządy w agencji.
-Nawet bardzo dobry. Zwłaszcza, że zbytnio o Rossie nie słyszałem pochlebnych opinii i średnio mi się uśmiecha stanie się jego lizusem. Więc… będę uważać. To mogę obiecać. -
-
-
-
Woj2000
I tu musi się całkowicie z Furym zgodzić. W końcu, mimo wszystkiego i mimo czegokolwiek, co może mu się przydarzyć, to i tak będzie pamiętał o swoich najbliższych, a zwłaszcza o dwóch najważniejszych kobietach w jego życiu - Priyance i Connie.
-Fakt… czasem jest to nieoczywiste, ale nigdy nie zapomniałem i nie zamierzam o niej zapomnieć. -
Andrzej_Duda
A w końcu w obliczu ciężkiej pracy, można nie tyle co zapomnieć, co raczej zaniedbać swoją rodzinę i bliskich… No cóż, od razu widać, że Fury to jednak jest dyrektor, a raczej byłby dyrektor T. A.R.C.Z.Y z głową na miejscu.
-No… Ta odpowiedź mnie zadowala. A teraz jeśli pozwolisz, to się ulatniam. - odpowiedział, po czym puścił się framugi okna i spadł w dół. -
Woj2000
Doug początkowo chciał odpowiedzieć krótki ,Jasne, do widzenia", lecz to nagłe opyszczenie się framugi tak go zaskoczyło, że niemalże odruchowo podbiegł do okna, by przez nie wyjrzeć za potencjalnie rannym Furym. Kiedy jednak się rozglądał, w mig przypomniał sobie o tym, że też otrzymał serum i jego efektach na organizm.
-Skoro Kapitan skakał bez spadochronu jakby nic, to skok z parapetu to pikuś… - pomyślał, wciąż obserwując. -
-
Woj2000
Widząc brak wiadomej osoby, westchnął z ulgą i przystąpił do zamykania okna, lecz w trakcie przypomniał sobie o wciąż obecnym ostrzu. Dlatego też najpierw pozbawił się nadmiaru zbędnej, symbiontowej biomasy, by potem zamknąć okno i ponownie przysiąść na łóżku.
-Wiesz co, Havoc? - odezwał się refleksyjnie do współlokatora swojego ciała - My to naprawdę mamy talent do dziwnych spotkań. -