Leśny Trakt
-
Zgodnie z poleceniem złapała tkaninę w zęby, ponownie czerpiąc radość z tego, że tym razem obędzie się bez szmaty wewnątrz jej ust. Teraz jeszcze wystarczy jej wyłącznie opaska na oczy i będą gotowi do drogi.
-
Gelu zawiązał szmatę na supeł z tyłu Twojej głowy, robiąc to na tyle mocno, żebyś nie mogła samodzielnie pozbyć się knebla, ale jednocześnie nie było to tak uciążliwe, jak wcześniej. Po chwili również zobaczyłaś przed oczyma ciemność, gdy ktoś zawiązał Ci oczy kolejnym paskiem tkaniny. Wtedy Elfy okręciły Cię jeszcze kilka razy w miejscu, abyś już w ogóle nie miała pojęcia, dokąd się kierujesz, a później poprowadzili Cię sobie tylko znanymi traktami i ścieżkami przez las.
-
Poszła wraz z nimi, nie widząc wielu alternatyw. Gdyby chciała sama odnaleźć się w tym lesie, zapewno szybko zginęłaby w splątanym gąszczu krzewów, drzew i innych roślin. Do tego sama zgodziła się na to, a także zaczęła w pewnej części ufać Gelu - w końcu znał jej ojca, więc raczej nie miał wrogich zamiarów.
-
Gdyby miał, to i tak byłoby już za późno: Związana, zakneblowana, z zasłoniętymi oczyma, w środku lasu, sama nie wiedziałaś gdzie, otoczona przez ludzi lasu i Elfy, uzbrojone po zęby… Na szczęście po około godzinie kluczenia, choć pewnie doszlibyście na miejsce szybciej, gdyby Twoi kompani nie próbowali zapobiegawczo zmylić drogi, trafiliście na miejsce, a tak Cię się przynajmniej wydawało, bo wszyscy się zatrzymali. Wtedy Gelu ściągnął Ci szmatę z oczu, dzięki czemu mogłaś zobaczyć kryjówkę Leśnej Straży, jak się nazywali: Była to polana, zapewne sztuczna, ponieważ musieli wyciąć stąd drzewa, aby mieć materiał na budulec dla palisady i kilki wież obserwacyjnych oraz systemu drabin i kładek łączących okoliczne drzewa. Gelu był tu chyba kimś wysoko postawionym, lub nawet dowódcą tych wszystkich osób, bo bez słowa otworzono bramę dla niego, Ciebie i reszty oddziału. W środku zastałaś ogniska, nad którymi smażyły się zabite i oprawione zające, jelenie i różne ptaki, a także dziesiątki namiotów, gdzie zapewne ludzie i Elfy spali czy odpoczywali. Łącznie z tymi, którzy Cię tu przyprowadzili, doliczyłaś się około czterdziestu ludzi, Elfów i mieszańców, choć mogło być ich więcej, na patrolach czy polowaniach poza obozem. Niewielu zwróciło na Ciebie uwagę, byli bardziej zajęci swoimi codziennymi sprawami, choć był jeden człowiek, który wpatrywał się w Ciebie z szerokim uśmiechem, a choć jedną dłoń miał w temblaku, drugą obandażowaną, tak jak prawą nogę i głowę, to bez trudu rozpoznałaś w nim tego, który pragnął Cię uratować już wcześniej, oszczędzając Ci upokarzającej niewoli i tej farsy z podpisywaniem dokumentu. Ktoś, o kim myślałaś, że zginął w Twojej obronie, ale sam Gideon Apyr wyjawił Ci, że ten jednak przeżył: Agroks.
Dopiero później zrozumiałaś, dlaczego Gelu obawiał się, że zaczniesz krzyczeć i postanowił Cię zakneblować. Chodziło nie tylko o Twoje, nadszarpnięte wszelkimi przeżyciami, zdrowie psychiczne, ale i pierwsze wrażenie, a to nie było zbyt dobre, ponieważ dojrzałaś w obozie przerażające Wargi, wielkie orcze wilki, z którymi wielokrotnie obcowałaś podczas niewoli w Ghadugh i później, w podróży do domu. Te również były wielkie, z kłami jak sztylety, zielonymi czy żółtymi ślepiami, śliną lecącą z pyska, o szarym lub czarnym futrze. Ale to nie koniec niespodzianek: Dostrzegłaś też dziwne stworzenia, niepodobne do niczego, co widziałaś wcześniej, przypominające trochę ludzi, ale tylko budową, ponieważ pierwszym, o czym pomyślałaś, gdy je zobaczyłaś, były grzyby. Niskie i krępe, chodzące grzyby, wszystkie takie same, z jedną ręką przekształconą w coś na kształt maczugi, w drugiej trzymające różny oręż, przeważnie włócznie. A na skraju obozu dostrzegłaś stworzenia równie obce i dziwne, co piękne, większe i lepiej zbudowane od wszystkich koni, jakie widziałaś w całym swoim życiu, o lśniącej, białej sierści i wspaniałych grzywach, a także spiralnie skręconych rogach sterczących z czoła, które obecnie były karmione leśnymi korzonkami i owocami przez kilka Elfów, które także rozczesywały ich grzywy i czyściły sierść. -
// Mogę uznać, że Densissma miała wiedzę o jednorożcach/znała legendę o nich?//
-
//Tak.//
-
O ile sam obóz nie wywarł na niej tak wielkiego wrażenia, tak cała reszta wstrząsnęła nią. Choć Argoks się uśmiechał, tak Densissma widząc jego obrażenia nie mogła powstrzymać napływającego do niej poczucia winy. W końcu gdyby nie ona, wojownik nie musiał by ryzykować życiem.
Kolejnym zaskoczeniem, chyba jeszcze większym niż grzybowi ludzie, były dla niej orcze wilki. Niemiło wspomniała te bestie, pamiętając podróż do wielkiego miasta Zielonych. Czy byli tutaj jacyś orkowie? Czy może elfy także oswajały je?
Ludzie podobni grzybom, bądź na odwrót, grzyby podobne ludziom, także ją zaskoczyły. Pierwszy raz spotykała się z takim…stworzeniem? Istotą?
I na końcu, jednorożce. Nie myślała, że kiedykolwiek przyjdzie jej spotkać się z takim cudem natury, choć gdy była dużo młodsza, marzyła o tym. Na żywo te zwierzęcia sprawiały znacznie większe wrażenie niż w jej jaźni.
Dosyć niespokojnie chłonęła to wszystko wzrokiem. Po chwili jednak odetchnęła, na tyle na ile pozwalał knebel, uspokajając się. Pokazała wzrokiem Gelu, że jest dobrze i nie będzie robiła czegokolwiek głupiego. -
- Obawiam się, że przez jakiś czas będą to niezbędne środki ostrożności, gdy będziesz opuszczać obóz z naszymi wojownikami i do niego wracać. - powiedział Gelu, ale teraz nie było już potrzeby, abyś wciąż była związana i zakneblowana, więc pozbył się zarówno szmaty, jak i liny, choć zostawił je, podobnie jak opaskę na oczy, na później, gdyby rzeczywiście były potrzebne. - A choć mamy wiele spraw do omówienia, to widzimy, w jakim jesteś stanie. Jeden z moich podwładnych zaprowadzi Cię do namiotu, dostarczymy Cię też coś do zaspokojenia głodu i pragnienia. Odpoczniesz i jutro zaczniemy nasze rozmowy.
-
Wysłuchała Gelu i ponownie ograniczyła się do kiwnięcia głową, by potwierdzić zrozumienie słów elfa. Na wspomnienie pragnienia zorientowała się, jak wielką suchość czuła w ustach. Nie piła choćby wody od długiego czasu, więc od razu poszukała wzrokiem rzeczonego podwładnego.
-
Po chwili zastanowienia Półelf uznał jednak, że nie ma sensu, aby to on nosił to wszystko, więc wręczył Ci linę i oba paski tkaniny, a później odszedł do swoich spraw, rozdzielając też obowiązki pozostałym. Do Ciebie zaś poszedł jeden z Elfów, który nie odezwał się ani słowem, zamiast tego od razu poprowadził Cię do jednego z namiotów, w którym miałaś zapewne spać. Nie było to wiele, jedynie proste poszycie z igliwia i mchu, kilka skór dzikich zwierząt, futro i poduszka wypchana piórami zabitych ptaków. Poza tym czekał tam już na Ciebie dzban pełen wody, a także gliniana miska, a w niej maliny, jagody, chleb wypiekany z kory brzozowej i nieco smażonego mięsa.
-
Podziękowała cicho elfowi i odłożyła liny oraz tkaniny do rogu namiotu. Gdy ten już (jeżeli) odszedł, Densissma przysiadła się do dzbanu, odruchowo szukając wzrokiem jakiegoś kielicha bądź pucharu. Oczywiście, żadnego nie znalazła i zaraz zganiła samą siebie za oczekiwanie ich w takim miejscu. Podniosła dzban do ust i zaspokoiła pragnienie.
-
Choć byłaś szlachcianką, która po osiągnięciu nastoletniego wieku częściej miała w ustach słabe wino, niż wodę czy mleko, to jednak teraz, po dniach czy tygodniach niewoli, praktycznie cały czas z kneblem w ustach, zwykła woda wydawała Ci się napojem bogów, więc zanim się spostrzegłaś, a już opróżniłaś dzban do połowy.
-
Zjadła też nieco zawartości glinianej miski. Ciekawostką był dla niej chleb brzozowy. Nigdy nie miała okazji spróbować czegoś takiego i miała lekkie obawy co do smaku, ale teraz naprawdę nie była w stanie wybrzydzać. Ugryzła chleb.
-
Nie było to nic wykwintnego, ale smakowało dobrze, zwłaszcza po tej dziwnej papce, którą karmiono Cię w niewoli.
//Weź to jakoś przyśpiesz, człowieku. Wiesz, że nie masz wiele czasu na odpisy, to po kiego rozwlekasz czynności, które można było zamknąć w jednym poście typu “Zjadła, napiła się i poszła spać”?// -
// Qwa, przecież mówiłem, żebyś nie oczekiwał ode mnie myślenia przez najbliższe dni. //
Po jedzeniu udała się do snu.
//Masz już i siedź zadowolony. //
-
//No i to ja rozumiem.//
Obudziłaś się rano. Ciężko stwierdzić, kiedy dokładnie, równie dobrze mogło być południe, bo teraz, po raz pierwszy od wielu dni, obudziłaś się wolna od knebla i więzów, a przy tym w pełni wypoczęta. Jak zauważyłaś, ktoś podczas Twojego snu ponownie napełnił dzbanek wodą, a miskę tym samym jedzeniem, co wcześniej. -
Napiła się wody z dzbanka i następnie opuściła namiot, dłońmi uporządkowując włosy. Po pierwsze, chciała porozmawiać z Argoksem, więc musiała go znaleźć. Po drugie, była ciekawa jak wygląda obóz o tej porze.
-
Choć było tu sporo ludzi, acz wciąż najwięcej Elfów, to ten jeden dalece wyróżniał się z tłumu, wysokością i szerokością w barach przewyższał tu każdego zebranego wojownika. Znalazłaś go na skraju obozu, przed jednym z namiotów, gdzie metodycznie pocierał osełką ostrze swojego topora.
Obóz był obecnie wyludniały, nie widziałaś zbyt wielu członków Leśnej Straży, bo chyba tak Gelu nazwał swoją organizację, jedynie kilku zajmujących się swoimi sprawami, stojących na wartach czy obserwujących okolice z wieżyczek. Mogłaś się tylko domyślać, gdzie poszli i w jakim celu. Szaroskórego Gelu również nie widziałaś. Nawet Jednorożce, Wargi i te dziwne, podobne do grzybów, istoty opuściły teren obozowiska lub były teraz dla Ciebie niewidoczne. -
Dziwnie się czuła widząc obóz taki wyludniały w porównaniu z wczorajszym dniem, ale cieszyła się z nieobecności wargów.
Chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę z Argoksem, ale nie wywnioskowała z tych rozmyślań zbyt wiele, więc najzwyczajniej usiadła koło niego i zapytała:
— Jak się czujesz? — -
- Bywało gorzej. - odparł, wzruszając lekko ramionami, a Ty czułaś w jego głosie bardziej obojętność niż gniew na Ciebie. - Kiedyś straciłem rękę, ale jeden Kapłan przytwierdził mi ją ponownie. Nawet nie wiedziałem, że się tak da. Cholerna Magia. Zawsze bardziej wierzyłem w mój topór i krzepę.