Leśny Trakt
-
Wysłuchała Gelu i ponownie ograniczyła się do kiwnięcia głową, by potwierdzić zrozumienie słów elfa. Na wspomnienie pragnienia zorientowała się, jak wielką suchość czuła w ustach. Nie piła choćby wody od długiego czasu, więc od razu poszukała wzrokiem rzeczonego podwładnego.
-
Po chwili zastanowienia Półelf uznał jednak, że nie ma sensu, aby to on nosił to wszystko, więc wręczył Ci linę i oba paski tkaniny, a później odszedł do swoich spraw, rozdzielając też obowiązki pozostałym. Do Ciebie zaś poszedł jeden z Elfów, który nie odezwał się ani słowem, zamiast tego od razu poprowadził Cię do jednego z namiotów, w którym miałaś zapewne spać. Nie było to wiele, jedynie proste poszycie z igliwia i mchu, kilka skór dzikich zwierząt, futro i poduszka wypchana piórami zabitych ptaków. Poza tym czekał tam już na Ciebie dzban pełen wody, a także gliniana miska, a w niej maliny, jagody, chleb wypiekany z kory brzozowej i nieco smażonego mięsa.
-
Podziękowała cicho elfowi i odłożyła liny oraz tkaniny do rogu namiotu. Gdy ten już (jeżeli) odszedł, Densissma przysiadła się do dzbanu, odruchowo szukając wzrokiem jakiegoś kielicha bądź pucharu. Oczywiście, żadnego nie znalazła i zaraz zganiła samą siebie za oczekiwanie ich w takim miejscu. Podniosła dzban do ust i zaspokoiła pragnienie.
-
Choć byłaś szlachcianką, która po osiągnięciu nastoletniego wieku częściej miała w ustach słabe wino, niż wodę czy mleko, to jednak teraz, po dniach czy tygodniach niewoli, praktycznie cały czas z kneblem w ustach, zwykła woda wydawała Ci się napojem bogów, więc zanim się spostrzegłaś, a już opróżniłaś dzban do połowy.
-
Zjadła też nieco zawartości glinianej miski. Ciekawostką był dla niej chleb brzozowy. Nigdy nie miała okazji spróbować czegoś takiego i miała lekkie obawy co do smaku, ale teraz naprawdę nie była w stanie wybrzydzać. Ugryzła chleb.
-
Nie było to nic wykwintnego, ale smakowało dobrze, zwłaszcza po tej dziwnej papce, którą karmiono Cię w niewoli.
//Weź to jakoś przyśpiesz, człowieku. Wiesz, że nie masz wiele czasu na odpisy, to po kiego rozwlekasz czynności, które można było zamknąć w jednym poście typu “Zjadła, napiła się i poszła spać”?// -
// Qwa, przecież mówiłem, żebyś nie oczekiwał ode mnie myślenia przez najbliższe dni. //
Po jedzeniu udała się do snu.
//Masz już i siedź zadowolony. //
-
//No i to ja rozumiem.//
Obudziłaś się rano. Ciężko stwierdzić, kiedy dokładnie, równie dobrze mogło być południe, bo teraz, po raz pierwszy od wielu dni, obudziłaś się wolna od knebla i więzów, a przy tym w pełni wypoczęta. Jak zauważyłaś, ktoś podczas Twojego snu ponownie napełnił dzbanek wodą, a miskę tym samym jedzeniem, co wcześniej. -
Napiła się wody z dzbanka i następnie opuściła namiot, dłońmi uporządkowując włosy. Po pierwsze, chciała porozmawiać z Argoksem, więc musiała go znaleźć. Po drugie, była ciekawa jak wygląda obóz o tej porze.
-
Choć było tu sporo ludzi, acz wciąż najwięcej Elfów, to ten jeden dalece wyróżniał się z tłumu, wysokością i szerokością w barach przewyższał tu każdego zebranego wojownika. Znalazłaś go na skraju obozu, przed jednym z namiotów, gdzie metodycznie pocierał osełką ostrze swojego topora.
Obóz był obecnie wyludniały, nie widziałaś zbyt wielu członków Leśnej Straży, bo chyba tak Gelu nazwał swoją organizację, jedynie kilku zajmujących się swoimi sprawami, stojących na wartach czy obserwujących okolice z wieżyczek. Mogłaś się tylko domyślać, gdzie poszli i w jakim celu. Szaroskórego Gelu również nie widziałaś. Nawet Jednorożce, Wargi i te dziwne, podobne do grzybów, istoty opuściły teren obozowiska lub były teraz dla Ciebie niewidoczne. -
Dziwnie się czuła widząc obóz taki wyludniały w porównaniu z wczorajszym dniem, ale cieszyła się z nieobecności wargów.
Chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę z Argoksem, ale nie wywnioskowała z tych rozmyślań zbyt wiele, więc najzwyczajniej usiadła koło niego i zapytała:
— Jak się czujesz? — -
- Bywało gorzej. - odparł, wzruszając lekko ramionami, a Ty czułaś w jego głosie bardziej obojętność niż gniew na Ciebie. - Kiedyś straciłem rękę, ale jeden Kapłan przytwierdził mi ją ponownie. Nawet nie wiedziałem, że się tak da. Cholerna Magia. Zawsze bardziej wierzyłem w mój topór i krzepę.
-
Na pewno Argoks miał w co wierzyć, bo siłę posiadał ogromną, a i jego topór wyglądał na pewno strasznie w oczach wrogów.
– A teraz upodobniłeś się do martwego, tak? I po prostu Cię zostawili tam? – Dopytała. -
- Nie każdą bitwę wygrasz, a tej sztuczki nauczyli mnie Nagowie… Im to wychodzi lepiej, bo potrafią jeszcze bardziej spowolnić tempo bicia serca czy oddechy. Ale to Orkowie, są tępi, nabrali się. Ale ja też bym się nabrał jakbym komuś tak przyrżnął przez łeb maczugą, rana pewnie wyglądała paskudnie. A Ty jak tu trafiłaś?
-
– Ja? Gideon chciał się mnie pozbyć, więc jego orkowie zabrali mnie wgłąb lasu, gdzie mieli mnie ściąć, ale Gelu i jego towarzysze zdążyli ich wytropić i pozbawić życia. Poźniej przybyliśmy tutaj. – Wytłumaczyła.
-
- Spodziewałem się, że ta kreatura spróbuje czegoś takiego, i cieszę się, że nie próbował egzekucji w dworku, wtedy pewnie nikt od nas nie mógłby Ci pomóc. Ciekawi mnie też, dlaczego postanowił Cię zabić dopiero teraz, po tak wielu dniach od schwytania przy naszej próbie ucieczki.
-
–Czekał, aż wszyscy poddadzą się jego władzy, włącznie ze mną. – Rozwiała jego niewiedzę, spoglądając na Argoksa.
-
- Co przez to chcesz powiedzieć? - zapytał, unosząc lekko brew.
-
– Dopilnował, by wszyscy wójtowie, burmistrzowie i sołtysi złożyli swoje poddaństwo nowemu Panowi, a stawiających się usunął. Mnie zmusił do pisemnego zrzeczenia się wszelkich praw do majątku. – Odpowiedziała, spoglądając na ziemię.
-
- Na pewno coś na to poradzimy i wtedy wrócisz na należne sobie miejsce, będziesz w końcu rządzić okolicą, jak chciałby tego Twój ojciec.