Kijów
-
– Jest i on. – powiedział sam do siebie i mu pomachał, aby podszedł do niego.
-
Tak więc podszedł, trochę nerwowo ze względu na to, co znalazł.
- Powiedz mi, przyjacielu, czy uda ci się zrobić samogon z landrynek, kilku cytryn, dwóch opakowań ryżu, trzech paczek makaronu i dwóch butelek wody gazowanej? - szepnął do towarzysza. -
Odciągnął go na bok i powiedział na tyle cicho, aby żołnierze go nie usłyszeli:
– Sam nie wiem. Można spróbować coś zrobić na bazie cytryn i landrynek, ale to chyba za mało. – spojrzał na jego zakrwawione ramię. – Co ci? -
- A, to. Powiedzmy, że ukraińscy sklepikarze nie są zbytnio gościnni. - zażartował, choć pewnie by zginął, gdyby nie uciekł z tego sklepu.
-
– Zdejmij ten bandaż, obejrzę co ci się stało.
-
- Jak tam chcesz. - powiedział, zdejmując przy okazji rękaw i bandaż z ramienia, w które go postrzelono.
-
Obejrzał ranę postrzałową i sprawdził, czy jest to tylko draśnięcie czy bezpośrednie trafienie w ramię.
-
Twój kompan miał szczęście, niewiarygodne, bo pocisk ominął kości. Nie widziałeś rany wylotowej, więc musiał wciąż znajdować się w ranie, ale po jego usunięciu, odkażeniu i zabandażowaniu ramienia, o ile nie będzie się zbytnio przemęczać, powinien wrócić do siebie po jakimś czasie.
-
– Trzeba wyjąć kulę. – oznajmił towarzyszowi. – Potrzebna pęseta, bandaż i coś do odkażenia, bo inaczej zdechniesz od zakażenia.
-
- Bandaże akurat jeszcze mam. Gorzej z pęsetą i czymś do odkażenia.
-
//Pędzicie cholerny samogon i nie macie nic do odkażania? Chłopaki…//
-
– Chcesz żebym ci ją wyjął nożem czy mam zapytać się żołdaków, czy mają jakieś medyka tutaj?
-
- Spytaj tych Ukraińców, czy mają jakiegoś medyka. Jeśli nie mają, wyjmujesz tą kulę nożem.
-
Podszedł do żołnierzy, z którymi wcześniej rozmawiał, i zapytał:
– Macie może jakiegoś sanitariusza? -
- To kosztuje. - odparł jeden z żołnierzy, potwierdzając w najgorszy możliwy sposób.
-
– Wszystko kosztuje i zdaję sobie sprawę, że trudno spotkać samarytanina, który by pomagał za darmo.
-
Obserwował, jak jego towarzysz rozmawia z żołnierzami.
-
Antek:
//Ja się polecam wyłączyć, dopóki on nie skończy.//
Zohan:
- No to przedstaw cenę, nam się nie śpieszy, ale byłaby szkoda, jakby Twój kolega się wykrwawił jak ostatnia świnia, co nie? -
// I tak planowałem zrobić. //
-
– To, że samogon pędzimy to raczej wiecie. Robicie jakieś wypady albo potrzebujecie pomocy przeciwko komuś?