Los Angeles
-
– Zaczepiamy o jakiś punkt nim wyruszymy? I w którym kierunku wyruszymy?
-
Reich:
Wejście znajdowało się zapewne w okolicy frontu posterunku, na jego przedzie, a więc tam, gdzie pozostali robili dywersję. Mogłeś spróbować swoich sił w przebijaniu się tam, ale znalezienie innej drogi też nie brzmi tak źle.
Zohan:
- Byłeś kiedyś w Las Vegas? -
– Kiedyś. Miałem wtedy z pięć albo sześć lat.
-
Trzeba działać szybko i z impetem. Na razie schował broń do kabury, zamiast tego chwycił w dłoń granat dymny, gdyby miał się przydać. Po tym zaczął kierować się na front budynku.
-
Zohan:
- To tak jakbyś nie był, bo pewnie nikt Cię do kasyna nie wpuścił. Teraz masz okazję.
Reich:
//No to w końcu idziesz tam, gdzie największa rozwałka, i odpuszczasz sobie ewentualne wejście tyłem, tak?// -
– A co dalej? Zostaniemy w LV i będziemy całe dnie przesiadywać w kasynie?
-
//Tak. Napisałeś w ten sposób, że zrozumiałem, że mam wybór między szybszym ale ryzykownym wejściem od frontu, albo poszukaniem innego wejścia, które jednak zajmie trochę czasu.//
-
Zohan:
- Już Ci się w dupie zaczyna przewracać od dobrobytu, co? - zapytał i parsknął śmiechem, co raczej znaczy, że nie.
Reich:
//Tak, dokładnie tak to wygląda. Dziwi mnie tylko, że dostałeś dywersję od swoich kompanów i pchasz się do nich, zamiast korzystać.//
Zastałeś tam kompletny chaos: Gruzy małych strażnic i innych budynków, mniej lub bardziej zmasakrowane ciała Milicjantów i ciągła wymiana ognia z różnorakiej broni palnej, ale nie tylko, Wasz wóz miał zamontowaną na pokładzie balistę, której pociski były nie tylko mordercze dla piechoty, ale również były w stanie burzyć budynki, zaopatrzono je bowiem w jakiegoś rodzaju głowice czy materiały wybuchowe przy grotach. Najbliżej Was znajdowało się trzech Milicjantów prowadzących ogień ze swojej broni palnej, chałupniczych pistoletów maszynowych, a nieco dalej, w jakimś wciąż stojącym budynku, terkotał karabin maszynowy. -
Póki nikt ich nie zauważył, zaczął kierować się do wejścia głównego budynku.
-
– Zanudziłbym się w chuj, gdybym miał siedzieć i nie robić. Ruszajmy, bo mi owsiki w dupie świrdują.
-
Reich:
Nie zostaliście zauważeni teraz, ale bez pozbycia się wspomnianych wcześniej Milicjantów nie przejdziecie zbyt wielu kroków, nim dołączycie do tych trupów leżących tu i ówdzie.
Zohan:
//Zmiana tematu. Trochę czasu minie, nim znowu Ci zacznę. Może zahaczysz o coś po drodze, ale nie obiecuję.// -
//Okie, dokie, generale.//
-
- W imię Boga, zabić tych ateistów! - rozkazał swoim ludziom, wskazując na MIlicjantów
-
Zabicie ich nie było trudne, było Was więcej, byliście lepiej wyposażeni i mieliście element zaskoczenia, atakując ich od tyłu. Gorzej, że karabin maszynowy zwrócił na Was swoją uwagę i rozpoczął ostrzał, jak na razie pudłując, ale lepiej nie kusić losu i skryć się gdzieś, nim zdąży się wstrzelić.
-
Rzucił granat dymny aby zasłonić pole widzenia strzelca.
- Teraz! Prosto do wejścia, nie zatrzymywać się! - Wyszarpnął pistolet z kabury i zaczął kierować się do drzwi budynku. -
Zasłona dymna sprawiła, że tamci zaczęli strzelać na ślepo, marnując w panice amunicję. Spodziewali się pewnie, że zaraz wyskoczycie z kłębu dymu lub wrzucicie im tam bardziej konwencjonalny granat. Dzięki temu zdołaliście dotrzeć do posterunku Milicji, który nie był zbyt okazały, od pierwszych drzwi dzieliło Was łącznie pięć metrów pustego korytarza.
-
//Czyli weszli już do środka?//
Zwolnił do zwykłego chodu i odetchnął. Przeszedł korytarzem i otworzył drzwi, jednocześnie stając się bardziej czujny. -
//Tak.//
W sumie mógłbyś się tego spodziewać, ale jednak jakimś zaskoczeniem było kilku ludzi siedzących w pomieszczeniu, obsługujących komputery i monitory, zapewne połączone z siatkami kamer na zewnątrz. Nie wyglądali na żołnierzy, bardziej na techników, może z wyjątkiem jednego, umieszczonego tu być może w charakterze wartownika, który po kilku sekundach wahania wycelował w Ciebie swój pistolet maszynowy. -
Z powrotem zatrzasnął drzwi i odskoczył do nich, przylegając do ściany.
-
Pierwsze kule zdołały przedrzeć się za drzwi, ale trafiły jedynie w sufit i ściany, a kolejne zatrzymały się na metalowych drzwiach, może nawet rykoszetując i raniąc kogoś w środku? Ciężko powiedzieć, ale fakt faktem, że to jedyna droga do reszty posterunku, lub to tutaj znajdują się interesujące Was dane, a ci w środku będą gotowi na Wasze kolejne przybycie, może nawet już wezwali wsparcie.