[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
// Powiedz no, Fatalisto; Jęczałem kiedyś o odpisy? //
Dzieciożerca
— Zobaczycie, zobaczycie, o Bogu też tak nam mówili… — Duchowny mruknął i powrócił do swoich modłów. Chyba przyszedł najwyższy czas na obudzenie reszty bandy, jeżeli Renegat miał dzisiaj ochotę na jakąś większą akcję. Być może warto było sprawdzić, co kombinowało kilku Łazików, którzy ostatnimi czasy podejrzanie często złazili się do jednego z mieszkań kilka bloków dalej. -
//Nigdy nie mów nigdy.//
Gdzie Łaziki, tam łupy, a przynajmniej wedle jego logiki. Dlatego zaczął budzić resztę, a choć korciło go, żeby zrobić to za pomocą donośnego “TE POPIERDOLEŃCE Z METRA ATAKUJĄ, ŁAPAĆ ZA BROŃ!!!”, to jednak się powstrzymał, bo jeszcze wywołałby zmutowanego wilka z radioaktywnego lasu. Zamiast tego zwyczajnie ich szturchał lub lekko kopał, jeśli tamto nie pomogło. -
Dzieciojad
Szybciej lub wolniej, cała banda stawała na nogi. Jedynie Gladiator miał małe problemy z otworzeniem oczu, ale gdy tylko Szef zbliżył nogę, by go kopnąć, potężny mężczyzna nie otwierając oczu złapał ją i zamknął w żelaznym ucisku. Szybko ją wypuścił, pewnie zdawszy sobie sprawę z tego, że nic mu nie zagrażało.
— Dzień dobry. — Wypowiedział, nienaturalnie dobrą polszczyzną. Właściwie, czy na pewno on to powiedział? Na pewno nie był to jego głos, a poza tym wojownik nawet nie poruszył ustami. -
Wzruszył ramionami i rozejrzał się wokół, niepewny czy to głos intruza, czy może ten w jego głowie.
-
Dzieciożerca
Kanibal wciąż nie mógł zyskać pewności. Wiadome było jedno, na pewno nie powiedział tego Gladiator, bo otworzył oczy dopiero po chwili i wstał, naprężając mięśnie pleców, niemalże jakby prezentując się przed tłumami. Pewnie jakiś stary nawyk. Rozglądając się wokół, nikogo obcego też nie zauważył, choć w korytarzu kątem oka dostrzegł ulotny cień, jednak nie był na tyle “żywy”, by został uznany za zagrożenie. Jego trepy zabrały się za jedzenie.
-
On już był najedzony, więc zajął się konserwacją broni, od czasu do czasu rzucając okiem na miejsce, w którym widział cień, ale robił to tak, aby ten tego nie zauważył, a przynajmniej na to liczył.
-
Dzieciojad
Po krótkim czasie Rdzawy Renegat i jego kompani byli gotowi do czegokolwiek ich szef postanowi. W tym czasie cień nie zawitał do nich ani razu więcej. Pewnie było to tylko przywidzenie, może drobne zwierzę. Albo nie.
— Szefie, może ogarniemy dzisiaj tą melinę Łazików? Wie Szef którą. — Odezwał się Chłystek, pewnie mając na myśli jeden pobliski blok, do którego od jakiegoś czasu para Łazików chodziła tam i z powrotem, znosząc tam różnego rodzaju przedmioty. -
- Lepsze to niż majaki walniętego klechy. - odrzekł i rozejrzał się wokół. - No, także wszyscy gotowi?
-
Dzieciożerca
Wszyscy zgodnie kiwnęli głową, sygnalizując, że są gotowi. Droga na zewnątrz była prosta - przejść korytarzem, omijając po drodze pułapki zastawione przez grupę, następnie wspiąć się na klatkę schodową i odsunąć blokującą zejście paletę. Wtedy już kilka kroków dzieliło zejście do piwnicy od dawno pozbawionej drzwi framugi wyjścia z bloku.
-
A więc wziął w dłonie kuszę i poprowadził grupę naprzód, raczej dość dziarskim krokiem, w końcu przerabiali to wielokrotnie. Dopiero przy wyjściu zatrzymał się na chwilę i wyjrzał dyskretnie na zewnątrz, badając teren.
-
Dzieciożerca
Nic nie zwiastowało problemów. Okoliczne gruzowiska i szkielety blokowisk wyglądały na puste i martwe, poza jednym cieniem, który na mgnienie oka pojawił się w pustym oknie oddalonego od was budynku. Pewnie był to połysk, nic groźnego. Wszystko przykrywała cienka warstewka marcowego śniegu, gdzieniegdzie topiąca się, wypełniając zapadnięte chodniki błotnistą breją. Uroki wiosny w nowym świecie, nieprawdaż?
-
Tak, pięknie. Nic tylko urządzić sobie małego grilla z resztą bandy, ale do tego przydałoby się zdobyć jakieś świeże mięsko. Niemniej, poprowadził grupę w kierunku celu, prowadząc ją od jednej kryjówki czy osłony do drugiej. Przodem posłał swojego gada, aby ten służył za system wczesnego ostrzegania przed innymi ludźmi lub monstrami.
-
Dzieciożerca
Grupa przebyła w ten sposób całkiem ładny kawałek terenu, skrywając się pod wielkimi ścinami opustoszałych bloków, a przecinając szybkim biegiem otwarte przestrzenie. Ten system działał, a przynajmniej teraz tak było. Problem pojawił się w momencie, gdy zobaczyliście przed sobą skwerek. Oprócz tego co zwykle, czyli smutnie zastanych, sfatygowanych czasem i pogodą huśtawek oraz karuzel, na placu pojawili się niespodziewani goście, na zapach których Glizdek aż cofnął się do tyłu, sycząc zajadle. Po jednej stronie, depcząc pazurzastymi łapami kupę piachu pozostałą po piaskownicy, srożył się ogromny, bo długi na jakieś cztery metry, nie licząc grudowatego ogona, mutant. Przypominał przerysowanego szczura na szczudłach, tyle, że jego ciało nie przypominało małej, włochatej kulki, a raczej wydłużonego , zwinnego jak diabli charta, a śmieszne ząbki przerodziły się w łukowate kły. Po drugiej zaś stronie kotłowało się stado koło dziesięciu Połysków wraz z źrebakami. Najstarsze samce, opiekunowie grupy, wysunęły się na przód, porżywając groźnie, by zniechęcić o wiele potężniejszego przeciwnika do ataku.
Skwer z obu stron otaczały bloki, choć ten z lewej był w dużej mierze zawalony, jedynie część pierwszego piętra nie obróciła się w gruz. Widząc to, twoi chłopacy przygotowali się. Chłystek wyciągnął strzałę, Grot naciągnął cięciwę, Gladiator przygotował oręż, a Księciunio wycofał się jeszcze bardziej do tyłu.
— Co za skurwiel… Szefie, jak to rozgrywamy? — Mruknął najmłodszy z bandytów. -
//Połyski są jadalne?//
-
// Co nie jest jadalne dla takich świrusów jak wy? Ich skóra zatrzymuje większość promieniowania, więc musielibyście je dobrze obrać. Zaznaczam, że nie należą smacznych. //
-
- Grot, Ty strzel najpierw do jednego z Błysków. Wal tak, żeby zabić go jedną strzałą, może nam się później przydać. W tym czasie ja i Chłystek strzelamy do tej abominacji, a później możesz się dołączyć. Faszerujemy go strzałami dopóki nie padnie. Gladiator osłania nas i Księciunia gdyby szczur nas zaatakował. Pytania?
-
Dzieciożerca
O ile reakcji Grota i Gladiatora na polecenie Renegata nie można było zaobserwować, bo jeden miał przysłoniętą twarz, a drugi kamienną, tak w oczach Chłystka błyskała niepewność, nie mówiąc już o papierowej bladości Księciunia.
— Na miłość Boską, nie możemy zwyczajnie ominąć tych demonów? — Jęknął duchowny. — Niech same się wyżrą… — -
- Oczywiście, że możemy. - przyznał Dzieciożerca, przyjmując ton głosu, jakby tłumaczył coś teraz bardzo nieporadnemu dziecko. - Ale czemu mielibyśmy to zrobić? Zapasy się kurczą, a to zawsze dodatkowe mięso. No i jak nie ubijemy tego potwora teraz, to skąd możemy wiedzieć, czy nie zaatakuje nas później? Lepiej chyba dmuchać na zimne, prawda?
-
// Jak już Księciunio się utka to wydasz sygnał do ataku, nie? //
-
//Bingo.//