Miasto Ur
-
Skinął Ci głową jeszcze raz i wdał się w pogawędkę z inną osobą siedzącą obok niego, dając Ci tym w mniej lub bardziej dyskretny sposób znać, że nie ma już ochoty na kontynuowanie konwersacji.
-
Oglądała więc, co robią goście oraz Zimtarra.
-
Rozmawiali i jedli, jak to goście na uczcie weselnej. Dopiero po blisko godzinie przerwali, aby zacząć wręczać Wam podarki, które nie były niczym wielkim dla Zimitarry, tego, który miał już chyba wszystko, ale wręcz przeciwnie w Twoim wypadku. Niemniej, to Ty otrzymałaś najwięcej prezentów: Drogocenne dywany i arrasy, biżuterię ze złota, srebra, pereł i szlachetnych kamieni, rzeźby, obrazy, ubrania, pół tuzina wielbłądów, kilka ksiąg i wiele innych darów, a wszystko to powoli znoszono do Twoich komnat, nie licząc zwierząt, te od razu odprowadzono do stajni.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
- Bardziej znaleźć sprawcę tego całego zamieszania. Myślisz, że gdybym to był ja, to bym się tak manifestował? Koleś musi być sprytny, genialny wręcz. No i musi działać wyłącznie samemu, skoro ostatnio nie pojawił się z tamtymi skrytobójcami, by dokończyć sprawę. Chyba, że jednak był wśród nich…Ozel “Ślepiec” Golton
- Minteled? Nie, nigdy tam nie byłem. A warto? -
Ork jedynie pokiwał głową, dla jego prostego umysłu Twoja pokrętna logika to było za wiele.
- Niezbyt. - odparł strażnik, a po chwili wahania zdecydował się wpuścić Cię do miasta.
-
-To chyba trochę za dużo prezentów… - Szepnęła do Zimtarry.
-
- Bywałem na weselach, gdzie rozdawano ich więcej. To nie tylko dowód dobrej wiary, ale i chęć przypodobania się lub wkupienia w łaski, a nawet próba przekupstwa. Wielu możnych rywalizuje również w ten sposób ze sobą, chcąc wręczyć komuś jak najdroższe podarki, udowadniając tym swoją majętność.
-
Kiwnęła głową i czekała na to, co się dalej wydarzy.
-
Uczta dalej trwała w najlepsze, goście pili i jedli, a występy kuglarzy, błaznów, akrobatów i treserów z dzikimi zwierzętami bawiły zgromadzonych na biesiadzie. Dopiero po jakiejś godzinie ktoś znów nawiązał z Tobą rozmowę, tym razem Twój mąż:
- Jak wiele wiesz o Drakonidach? - zagadnął w dość nietypowy sposób, choć lepsze to, niż pytanie o pogodę lub wałkowanie tematu prezentów. -
-Nie za wiele, a czemu pytasz?
-
Ozel “Ślepiec” Golton
Pokiwał głową, po czym wkroczył do miasta i skierował się do jego centrum.Drumen “Ogórek” al‐Malik
- To, z czym mamy problem to to, że nie wiemy, czy skrytobójca nie jest w środku, wśród tych nowych. -
Taczka:
- Bo od kilku lat do Ur tłumnie ściągają Drakonidzi, wybudzeni z wiekowego letargu, a prześladowani przez Stalowych Ludzi i Elfy, przez co nie mogli zamieszkać tam, gdzie chcieli. Tutaj przyjęliśmy ich z otwartymi ramionami, a ja mam wobec nich wielkie plany. Jednak moja wiedza na ich temat jest uboga, więc liczyłem, że powiesz mi o nich coś, co wiesz z własnych doświadczeń, widywałeś ich pewnie w Verden, nim się spotkaliśmy?
Vader:
Centrum zajmował wielki, wybrukowany piaskowcem plac, a na nim rozstawiono bazar. Jednak nie byle jaki, a największy tego typu na świecie: Olbrzymi targ niewolników w Ur, oferujących pojedyncze osoby i całe grupy, w mniej lub bardziej atrakcyjnych cenach, niemalże każdej rasy, w różnym wieku, obu płci, gdzie kupcy wciąż wrzeszczeli, zachwalając swój towar i próbując przegadać konkurencję.- To co z tym zrobimy?
-
-Słyszałam o nich już dawno temu, ale dopiero dzisiaj zobaczyłam Drakonida na własne oczy.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
Biedni niewolnicy, pozbawieni prawa do życia przez błędy z przeszłości, często nie swoje… starał się spacerować spokojnie dalej, jednakże kierował się do oddalenia od handlarzy niewolników.Drumen “Ogórek” al‐Malik
- Raczej nie zmarnowałby czasu i chciałby już uśmiercić Smoka. Tacy skrytobójcy nie są cierpliwi, bo lubię robić wszystko głośno. My, jako najlepsze twardziele naszego pracodawcy, powinniśmy wkroczyć i pokazać innym najemnikom, że nie mogą próbować go zaatakować, bo przypłacą życiem. -
Taczka;
- Wielka szkoda, bo liczyłem, że właśnie Ty powiesz mi coś, czego nie wiem… Cóż, tą sprawą zajmę się sam, później. Tobie zapewne przypadną inne obowiązki.
Vader:
Choć wielu, wietrząc zysk, próbowało Cię zatrzymać, to rezygnowali, gdy widzieli, że nie ma to większego sensu. Dlatego bez większych trudności wróciłeś na skąpane w żarze uliczki miasta.- Powiedz no kogo, a ja i Rembak siem tym zajmiem. - odparł Ork, wskazując na swój poszczerbiony topór.
-
-Na przykład jakie obowiązki?
-
- Cóż… Będziesz zajmować się pałacem pod moją nieobecność i resztą majątku, pojawiać się ze mną na wszystkich oficjalnych spotkaniach i tak dalej. A także liczę na to, że dasz nam przynajmniej jednego dziedzica tego wszystkiego, co zamierzam uczynić, wraz z pozostałymi Lordami, naszym wielkim imperium.
-
Zarumieniła się lekko, po tym, co powiedział Zimtarra.
-Skoro pragniesz potomka, to możemy spróbować dzisiaj. - Uśmiechnęła się. -
//Przewijamy do końca uczty czy jest jeszcze coś, co chcesz zrobić?//
-
//Raczej nie, przewiń do końca tej uczty.//