Bismarck
-
Kolejne miasteczko do przebadania, przeszukania i ocenienia czy nadaje się do złupienia. Na szczęście ma cały dzień przed sobą i nie zanosi się na to, że będzie padać. Powrót w ulewę albo zostanie w tym wypizdowie na noc nie byłoby niczym dobrym. Jechał około dwadzieścia minut, aż w końcu na horyzoncie zobaczył mieścinę, którą miał przebadać razem ze swym druhem. Jadąc na motocyklu, pomachał prawą dłonią, aby się zatrzymać, a następnie zahamował.
– Mam nadzieję, że nie będę musiał się taplać w gównie, gdy tam dotrzemy. – powiedział do towarzysza, gdy ten się zatrzymał obok niego. – Najbardziej mnie w zgnilcach wkurwia ten ich smród. Śmierdzą gorzej niż talibowie. -
- Dlatego zazdroszczę tym, co są wyżej od nas. Tamci to mogą sobie sprawić porządne pukawki i nie muszą podchodzić za blisko do zdechlaka, żeby mu jebnąć.
-
– Ale odpowiadają za więcej rzeczy. Jak ktoś coś spierdoli, to Prezydent go zajebie, a jak Prezydent coś spierdoli… no może cały klub pójść się jebać. Ścigamy się do miasteczka?
-
- Wolę to niż te Twoje pierdolenie. - mruknął i przygotował się do jazdy, na koniec powiedział: - Jedziemy na trzy. Gotowy? Raz… Trzy! - wypalił nagle i pognał, zostawiając Cię w tyle. Brudne zagranie, ale czego innego się w tych czasach spodziewać?
-
– Fiut! – wydarł się, ale pewnie tego nie usłyszy przez warkot silnika. Pognał za nim i spróbował go wyprzedzić.
-
Niestety, w ten właśnie sposób zapewnił sobie zwycięstwo, zatrzymując motor pośród zabudowy miasteczka o kilka sekund szybciej niż Ty.
-
Zatrzymał się obok niego, po czym zdjął opaskę z pustego oczodołu i powiedział z pełną powagą:
– Jeszcze raz mnie oszukasz, to ci wybije oko moim chujem i będziemy wyglądać tak samo. -
- Ja też uważam Cię za najlepszego kumpla. - odparł tamten z przekąsem i parsknął śmiechem. - Jak na razie nic się do nas nie zleciało, ale to chyba musi chwilę potrwać. Bo wątpię, żeby miasteczko było czyste, takich przecież nie ma.
-
– Dla mnie będzie czyste, jeżeli spotkamy tylko kilku martwych. – dodał gazu, aby dźwięk silnika rozniósł się po okolicy.
-
Pierwsze Zombie, zwykłe Szwendacze i kilka Pełzaczy, ruszyły ku Wam niemrawo, jak przestało na Zombie, które od dawna nie widziały szansy na spożycie świeżego ludzkiego mięsa.
-
Leniwie zsiadł z siedziska i złapał za łom, którym wykończy te ścierwa. Ruszył w ich kierunku i zamachnął się w okolicę głowy tego, który jest najbliżej.
-
Również Twój kompan chwycił za oręż i wspólnie uporaliście się z pierwszym zagrożeniem, a ostateczny wynik wynosił sześć do pięciu dla Ciebie.
-
– Mimo że mam tylko jedno jądro, to dalej mam większe jaja od ciebie. – zadrwił ze swojego kumpla. Zabrał się za przeszukiwanie zwłok.
-
- Też mi coś. Jakby zabicie kilku sztywnych było wyczynem. Mogłeś się tak tym chwalić na początku apokalipsy, wtedy może ktoś byłby pod wrażeniem. - odparł i również zaczął przeszukiwać trupy, ale nie znalazł nic, ku swojej frustracji. Ty zaś odnalazłeś same śmieci, spośród których interesujący mógł się wydawać jedynie niewielki notes.
-
– A co my tu mamy? – zareagował, gdy znalazł notes. Otworzył go i rzucił okiem.
-
Były to najwidoczniej jakieś zapiski ocalałego, być może przydadzą się Ci się, nie tylko będąc formą zabicia nudy, ale też mogą dostarczyć informacji, na które wpadł ich właściciel, a Tobie umknęły. No i jemu już się nie przydadzą. Natomiast zapiski na stronie, którą akurat otworzyłeś, brzmiały:
Dzień 231.
Zabunkrowałem wszystko w kryjówce. Jest ich coraz więcej. Nie wiem, skąd przybyły, ale w walce z nimi Zombie są bez szans. Liczę na to, że te kreatury powybijają się nawzajem, żebym mógł odpocząć. Wreszcie odpocząć. -
Przerzucił stronę, aby sprawdzić czy są jeszcze jakieś notatki. Jeżeli nie - obejrzał ciało, przy którym znalazł notes, i spróbował się dowiedzieć od czego ten człowiek zginął.
-
Oględziny ciała nie powiedziały Ci wiele, ale odkryłeś widoczne ubytki mięsa i skóry, sięgające niekiedy do samej kości, co mogło wskazywać, że ten człowiek został zaatakowany i zabity przez Zombie, a te się nim częściowo posiliły, dopóki nie dołączył do ich zgrai. Kolejne notatki nie były już tak zajmujące, ale przejrzałeś tylko kilka kartek, cały notes liczył ich grubo ponad dwie setki, nie tylko z zapiskami, ale i obliczeniami oraz rysunkami.
-
– Zabunkrowałem wszystko w kryjówce. Jest ich coraz więcej. Nie wiem, skąd przybyły, ale w walce z nimi Zombie są bez szans. Liczę na to, że te kreatury powybijają się nawzajem, żebym mógł odpocząć. – przeczytał na głos. – Ciekawe co to było.
-
- Ludzie na pewno nie. Może jakieś Mutanty? - podsunął Twój kompan, drapiąc się po brodzie. - Myślimy, że wiele widzieliśmy, ale tak naprawdę nikt nie wie, ile kreatur pałęta się teraz po świecie.