Dallas
-
- Ty już się nagadałeś, ja wezmę ich na zwierzenia. Ale pamiętaj, że jeśli zrobią cokolwiek, podpadną w jakikolwiek sposób, to Ty i Twój kumpel za to bekniecie. Jasne?
-
– Jasne. Mogę już odejść?
-
Machnął ręką, dając znać, że tak, po czym sam ruszył w kierunku nowych gości, odprowadzanych teraz na ubocze przez dwóch strażników.
-
Powrócił do swojej pracy, czyli wożenie się dookoła rancza.
-
Przez resztę warty nie działo się nic ciekawego, próżno było szukać nawet pojedynczego Zombie. Dlatego z pewną ulgą odszedłeś, gdy zostałeś zmieniony przez innego człowieka, możesz teraz w końcu zająć się czymś produktywnym.
-
Najlepiej byłoby pogadać z Jaxem o tym co zaszło. Zaczął go szukać w okolicy baraków i przy samochodzie.
-
Odnalazłeś go przed wejściem do tych pierwszych, gdy zajmował się czyszczeniem broni, zapewne z braku innych zajęć.
-
– Już po robocie? – usiadł obok niego i zaczął się bawić bębenkiem swojego rewolweru.
-
- Przerzucanie skrzynek i tym podobne pierdoły. - odparł. - Robiliśmy w magazynie miejsce na towary z tego całego zrzutu, jeśli rzeczywiście coś się trafi. A Ty jak się bawiłeś?
-
– Dobrze się bawiłem. Pochodziłem sobie, wyprostowałem kości, wpuściłem kilku ludzi i dostałem opierdol od szefa szefów.
-
- Za to, że wpuściłeś nie tych co trzeba czy jak?
-
– Że nikogo nie zawołałem. A tak teraz to musimy pilnować faceta, jego żony, ich córki i chorego dzieciaka, bo na nas spoczywa odpowiedzialność. Ranczer ich teraz przesłuchuje, i jeżeli zostaną, to będziemy musieli z nimi pogadać.
-
- Niezbyt kręci Cię niańczenie nowych przybłęd, co?
-
– Oczywiście kurwa, że nie. – mruknął pod nosem i zobaczył godzinę, aby dowiedzieć się czy zbliża się pora obiadowa, czy może się na chwilę zdrzemnąć.
-
Masz jeszcze sporo czasu do obiadu, zakładając, że nie zostaniesz wylany z nowej pracy przed nim.
-
Czyli drzemka. Rozłożył się, założył nogę na nogę i zamknął oczy.
-
Spałeś dość spokojnie, choć nie wiesz ile dokładnie. Obudziłeś się dość gwałtownie, gdy na równe nogi postawił Cię przeraźliwy dźwięk syreny alarmowej, aż za dobrze znany z pierwszych tygodni apokalipsy, gdy świat się jeszcze trzymał i najczęściej taki dźwięk zwiastował przybycie fali żywych trupów.
-
– Kurwa, kurwa, kurwa. – wybełkotał z siebie i pośpiesznie rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Jaxa.
-
Musiał być przytomny, gdy rozdzwonił się alarm, bo nie było tu ani jego, ani nikogo innego, wszyscy zapewne wybiegli na zewnątrz, żeby zobaczyć, co się stało.
-
Upewnił się, że broń ma przy sobie i pobiegł w kierunku bramy.